J. Kaczyński nie musi przepraszać SLD
Jarosław Kaczyński nie musi przepraszać
lokalnego działacza SLD za nazwanie tej partii "organizacją
przestępczą" - orzekł Sąd Najwyższy. SN uznał za "trudny do
akceptacji" pogląd, że w przypadku dużych grup społecznych ogólny
zarzut pod jej adresem dotyczy każdego jej członka.
21.09.2006 | aktual.: 21.09.2006 14:27
SN uwzględnił kasację pełnomocnika J.Kaczyńskiego i uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który nakazał w 2005 r. obecnemu premierowi przeproszenie działacza SLD z Mazowsza Stanisława Szepietowskiego. SN uznał, że wypowiedź ta nie odnosiła się konkretnie do Szepietowskiego. Wyrok jest ostateczny.
Sam Szepietowski powiedział, że po takim wyroku może oświadczyć, że "PiS to organizacja przestępcza". Jego adwokaci uważają, że wyrok obniży poziom debaty publicznej w Polsce i nie wykluczają skargi do Trybunału w Strasburgu.
Szepietowski pozwał Kaczyńskiego za naruszenie swych dóbr osobistych, bo poczuł się dotknięty wypowiedzią prezesa PiS w Radiu Zet w maju 2003 r. o SLD jako "organizacji przestępczej".
W styczniu 2005 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew uznając, że wypowiedź nie odnosiła się konkretnie do niego, bo pozwany nawet go nie znał, a SLD mógł sam wystąpić z powództwem. Przeciwne stanowisko zajął w listopadzie 2005 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w wyniku odwołania Szepietowskiego zmienił wyrok. Uznając, że J. Kaczyński naruszył jego dobra, nakazał politykowi PiS przeprosiny z oświadczeniem, że jego określenie nie jest prawdziwe oraz wpłacenie 10 tys. zł. na Polski Czerwony Krzyż.
W kasacji do SN adwokat Kaczyńskiego (który nie stawił się w SN; pozwany nie ma takiego obowiązku) mec. Andrzej Grabiński wniósł o uchylenie wyroku SA i oddalenie pozwu. Tylko zarząd SLD mógł pozwać mego klienta, a nie szeregowy członek partii - argumentował. Słowa swego klienta uznał za "skrót myślowy".
Adwokaci działacza SLD podnosili, że Sąd Najwyższy już raz orzekł, że wypowiedź na temat przywódcy bądź całej organizacji może naruszać dobra osobiste konkretnej osoby związanej emocjonalnie z grupą lub przywódcą. Przywołali sprawę ks. Zdzisława Peszkowskiego, który wygrał proces z "Trybuną" za znieważenie przez nią Jana Pawła II określeniem "prostacki wikary".
Pozwany staje się grabarzem dobrych obyczajów politycznych; proszę by sąd nie pozwolił ich zakopać - mówił pełnomocnik Szepietowskiego mec. Jacek Dubois, wnosząc o utrzymanie wyroku SA.
SN uchylił wyrok SA i wydał własny - że Kaczyński nie musi przepraszać Szepietowskiego, gdyż nie wykazał on, że wypowiedź lidera PiS odnosiła się wprost do niego. W ustnym uzasadnieniu wyroku SN sędzia Iwona Koper podkreśliła, że samo subiektywne poczucie powoda, że wypowiedź odnosi się do niego - to za mało. Jeśli wypowiedź nie odnosi się do danej jednostki, nie dochodzi do naruszenia dóbr osobistych, a ta konkretna wypowiedź nie traktuje o powodzie - dodała sędzia. Według SN, w przypadku dużych grup społecznych, twierdzenie, że ogólny zarzut dotyczy każdego członka grupy jest trudny do akceptacji. Sędzia podkreśliła, że naruszenia dóbr można dochodzić w takiej sytuacji wtedy, gdy można "zidentyfikować daną osobę jako należącą do krytykowanego kręgu podmiotów". Tymczasem wypowiedź pozwanego "nie indywidualizowała wszystkich członków SLD jako jej adresatów" - dodała sędzia.
Dla SN istotny był też "kontekst sytuacyjny" wypowiedzi, czyli obiektywne standardy przekazu i odbioru wypowiedzi polityków - czego SN nie chciał jednak oceniać.
Po wyroku Szepietowski powiedział, że teraz może oświadczyć, że "PiS to organizacja przestępcza". Jak ja, człowiek ze wsi, mogę wygrać z premierem, który ma większe wpływy - dodał. Ujawnił, że po wygranej w SA został zwolniony z funkcji szefa oddziału NFZ w Siedlcach, co uznał za szykanę za wyrok.
Nie rozumiem tego wyroku- mówił mec. Dubois. Dodał, że jeśli ktoś teraz znieważy Polaków, to tylko premier może podjąć kroki prawne, bo inni Polacy "nie będą identyfikowani" jako adresaci poniżającej wypowiedzi.
Sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski nie chciał komentować wyroku, nie znając jego uzasadnienia. Pytany czy czuje się przestępcą, odparł, że nie. Członkowie SLD nie są przestępcami. Jesteśmy legalnie funkcjonująca partią z programem. Nazywanie nas przestępcami jest czymś poniżej działań politycznych - podkreślił polityk Sojuszu.
Wypowiedź J. Kaczyńskiego, powtórzona przez niego także w radiowej "Trójce", miała miejsce po tym, gdy w procesie w sprawie FOZZ Anatol Lawina - b. dyrektor NIK - zeznał, że do Porozumienia Centrum, wtedy partii braci Kaczyńskich - oraz innych ówczesnych partii, poza PSL, trafiały pieniądze Funduszu.
Wiadomo, o co chodziło - o paradę przestępców, kłamców, którzy by osłaniali aferę Rywina, bo z całą pewnością w tle jest afera Rywina. Jeżeli oni mogą posługiwać się wiedzą nieoficjalną, to my też - powiedział wtedy Kaczyński. Panowie z SLD zaczęli pewną wojnę, my tę wojnę przyjmujemy - mówił lider PiS, powtarzając, że "zgromadził wystarczającą liczbę informacji dającą podstawę do stwierdzenia, że SLD jest organizacją przestępczą".
W lipcu 2003 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa przeciw J.Kaczyńskiemu za jego słowa - jak chciał tego sekretarz generalny Sojuszu Marek Dyduch.J. Kaczyński wzywał wtedy SLD do wytaczania mu procesów. Nie czuję się szefem organizacji przestępczej i nie złożę doniesienia przeciwko panu Kaczyńskiemu - komentował ówczesny premier Leszek Miller.