J.Kaczmarek żąda 100 tys. zł za niezasadne zatrzymanie
100 tys. zł za niezasadne zatrzymanie żąda od państwa były szef MSWiA Janusz Kaczmarek, podejrzany o utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Stołeczny sąd zawiesił ten proces do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy karnej Kaczmarka.
05.06.2008 | aktual.: 05.06.2008 13:56
Na wniosek prokuratury Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że dla prawidłowej oceny wniosku Kaczmarka należy poczekać na prawomocne rozstrzygnięcie postępowania karnego przeciw niemu. Śledztwo w jego m.in. sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która nie udziela o niej informacji.
W ustnym uzasadnieniu postanowienia sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska powiedziała, że finalny efekt sprawy karnej może mieć istotne znaczenie dla oceny krzywdy, o jakiej mówi Kaczmarek. Według sędzi, sąd winien zgromadzić pełny materiał dowodowy, a skoro prokuratura nie udostępniła Kaczmarkowi akt śledztwa, to wydanie wyroku już teraz byłoby jak "wróżenie z fusów".
Sędzia dodała, że chodzi o prawidłową ocenę, jaka wysokość zadośćuczynienia należy się Kaczmarkowi za stwierdzone już we wrześniu 2007 r. przez sąd jego niezasadne zatrzymanie.
Gdyby wnioskodawca żądał niższej kwoty, postępowanie mogłoby się zakończyć już dziś, ale skoro jest tak wysoka, sąd musi szczegółowo zbadać sprawę - oświadczyła sędzia. Dodała, że z praktyki wie, że tak duże pieniądze są przyznawane rzadko i np. głównie ofiarom sowieckich łagrów czy więźniom stalinowskim.
Kaczmarek powiedział, że sąd przesądził sprawę zadośćuczynienia "co do zasady" i dlatego raczej nie będzie się on odwoływał. Nie chciał wypowiadać się co do możliwego finału śledztwa w swojej sprawie. Ujawnił, że od sierpnia 2007 r. nie wykonano z nim żadnych czynności. Zdaniem jego obrońcy, mec. Krzysztofa Stępińskiego, śledztwo powinno być umorzone.
Adwokat mówił, że wysokość roszczenia jest "w proporcji do show telewizyjnego na temat m.in. pana Kaczmarka". To jest właśnie miara doznanej przezeń krzywdy - dodał. Sam Kaczmarek nie żałuje, że wnosił o tak wysokie zadośćuczynienie.
Pod koniec sierpnia 2007 r. ABW, na wniosek prokuratury, zatrzymała Kaczmarka, byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla. Postawiono im zarzuty m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Ryszardem Krauzem 5 lipca w hotelu Marriott oraz wzajemnego nakłaniania się do fałszywych zeznań.
Prokuratura nie zarzuciła im zdrady tajemnicy co do samej akcji CBA; nie wystąpiła też o ich areszt. Ujawniła zaś na specjalnej, transmitowanej przez telewizje, konferencji podsłuchy ich rozmów, obciążające całą trójkę. Prezentację prowadził wiceprokurator generalny Jerzy Engelking, komentując nagrania z kamer Marriotta oraz z podsłuchów. Kaczmarek mówił, że nie był źródłem przecieku i zapewnia, że nie łączy go żaden układ z Krauzem.
We wrześniu 2007 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał zatrzymanie za bezzasadne i nieprawidłowe. Podzielono argumenty obrońców Kaczmarka, że nie trzeba było go zatrzymywać, bo deklarował, że stawi się na każde wezwanie. Jeszcze tego samego dnia prokuratura skrytykowała decyzję sądu jako świadczącą o braku bezstronności. Krytykowanie przez prokuraturę ostatecznych decyzji sądu podważa autorytety, źle wpływa na kulturę prawną i prowadzi do anarchizacji państwa - replikował sąd. Sąd uznał wtedy także, że Kaczmarek nie musi wpłacać 100 tys. zł kaucji - jak chciała prokuratura. Sąd uchylił też decyzję prokuratury o zakazie opuszczania kraju.
Uznanie przez sąd, że zatrzymanie Kaczmarka było niezasadne nie ma praktycznego znaczenia dla jego sprawy karnej, ale może być argumentem dla sądu co do zadośćuczynienia. Decyzja sądu nie oznaczała też, że same zarzuty są niezasadne.
Sąd przyznaje odszkodowanie za zatrzymanie, jeśli uznano je za "oczywiście niesłuszne". Badając przesłanki decyzji o zatrzymaniu, sędziowie rozważają, czy była taka konieczność, podyktowana np. obawą ukrywania się, ucieczki z kraju lub zacierania śladów. Badają też, czy nie można było wezwać go na przesłuchanie, bez angażowania w to policji lub innych służb.
W 2007 r. gdański sąd zasądził 6335 zł zadośćuczynienia Emilowi Wąsaczowi, b. ministrowi skarbu, za niesłuszne zatrzymanie go. CBŚ zatrzymało Wąsacza i przekazało prokuraturze, która zarzuciła mu nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU. On sam nazwał zatrzymanie go "akcją wybitnie polityczną". Sąd uznał je za niezasadne.