Izrael nadal odrzuca obiekcje wobec wydalenia Arafata
Przedstawiciele Izraela
ponownie odrzucili międzynarodowe głosy potępienia
decyzji "usunięcia" przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata.
Powoływali się na "prawo do samoobrony" w obliczu samobójczych
zamachów bombowych.
"Z całym szacunkiem, Arafat jest mistrzem terroryzmu. Nie możemy się wyrzec naszego prawa do samoobrony" - powiedział przedstawiciel Izraela z kół zbliżonych do premiera Ariela Szarona.
Inny wysoki rangą przedstawiciel izraelski oskarżył Radę Bezpieczeństwa ONZ i wspólnotę międzynarodową o hipokryzję. "Gdy chodzi o obronę takiego terrorysty, jak Arafat, świat się mobilizuje, a gdy giną kobiety i dzieci na ulicach Izraela, Rada Bezpieczeństwa ONZ milczy. To hipokryzja" - oświadczył.
"Mimo niesprawiedliwej krytyki Izrael nie zmieni decyzji gabinetu ds. bezpieczeństwa, który w czwartek zasadniczo zgodził się, aby pozbyć się Arafata w odpowiednim momencie" - zapewnił. Przyznał równocześnie, że władze izraelskie będą musiały "wziąć pod uwagę międzynarodowe reakcje". Odmówił jednak wyjaśnienia, jak wpłynie to na los Arafata.
Izraelska decyzja wywołała zaniepokojenie i sprzeciw Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin i krajów Arabskich. Rada Bezpieczeństwa ONZ ostrzegła Izrael, by nie wcielał jej w życie, gdyż nie przyniesie to poprawy sytuacji na Bliskim Wschodzie. Przez Autonomię Palestyńską przetacza się fala demonstracji poparcia dla Arafata.
Rząd izraelski stoi na stanowisku, że dopóki Arafat będzie mieć władzę, dopóty wysiłki pokojowe będą skazane na fiasko. Obserwatorzy zwracają uwagę, że czwartkowe oświadczenie izraelskie w sprawie Arafata jest sformułowane tak, że dopuszcza różne scenariusze: deportowanie przywódcy Palestyńczyków, wzięcie go do niewoli, a nawet zgładzenie.
Izraelski dziennik "Haarec" napisał jednak w piątek, że kiedy minister obrony Izraela Szaul Mofaz zaczął mówić na posiedzeniu gabinetu o "zabiciu" Arafata, premier Szaron poprosił go, żeby nie używał tego terminu.