Islamskie kłopoty Benedykta XVI
Referat Benedykta XVI wygłoszony na Uniwersytecie w Ratyzbonie wzbudza coraz większe kontrowersje. Na Zachodnim Brzegu Jordanu zaatakowano dwie świątynie chrześcijańskie: grecką cerkiew prawosławną i kościół anglikański. Międzynarodowe organizacje islamskie oskarżają papieża o nawoływanie do nowej wyprawy krzyżowej.
16.09.2006 | aktual.: 16.09.2006 19:41
Mimo protestów rząd w Ankarze zapowiada, że listopadowa pielgrzymka Benedykta do Turcji odbędzie się, a papież koptów Szenuda III skrytykował Benedykta w wywiadzie dla egipskiego dziennika, mówiąc, że każdy, kto obraża muzułmanów, ten zwraca się przeciwko naukom Chrystusa. Histeria trwa.
Do chóru oburzonych dołączyła Centralna Rada Muzułmanów w Niemczech, żądając od papieża przeprosin. Z kolei poseł Zielonych tureckiego pochodzenia Cem Ozdemir określił żądania za przesadzone.
Bez względu na to, czy Benedykt XVI przeprosi czy nie, świat islamski ma kolejny pretekst do niszczenia wolności słowa, wobec której nie ma krzty szacunku. Przedstawiciele Watykanu, ale także duchowni reprezentujący Kościoły prawosławne, anglikańskie i protestanckie prześcigają się w dyplomatycznej retoryce wobec islamu, jednak na próżno szukać zdecydowanych głosów, które z jednej strony uznają brak alternatywy dla dialogu, a z drugiej mocno reprezentują prawa prześladowanych chrześcijan. Dialog partnerski nie istnieje. W końcu ani arcybiskup Canterbury, ani prymas Uppsali, ani prymas Glemp nie mogą zagrozić islamskim faszystom z Iranu, że jeśli nie pozwolą na swobodne wyznawanie wiary chrześcijańskiej, to naślą na irańskie meczety lub towarzystwa kulturalne trójki parafialne z koktajlami Mołotowa.
W całym konflikcie wokół słów Benedykta XVI najbardziej tragiczne jest to, że papież w ogóle nie podejmował się tematyki dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego, nie wzywał do rekonkwisty, lecz na kanwie starej debaty o miejsce rozumu i wiary powiedział, że Bóg nie ma upodobania w przelewaniu krwi, a czyny niezgodnie sprzeczne z rozumem są zwrócone przeciwko Bogu. Zacytowane słowa XIV-wiecznego cesarza dobitnie zilustrowały problem. Warto przypomnieć, że passus, dotyczący dialogu cesarza Manuela II z Persem był jedynie jednym z etapów w podróży papieża przez poszczególne epoki historii i teologii, w których napięcie między rozumem a wiarą znajdowało się w centrum intelektualnych rozważań.
Papieżowi współczuję, ponieważ znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Sprawa nie dotyczy już strony merytorycznej, tego, co rzeczywiście powiedział –najwyraźniej wykład profesora Ratzingera był za trudny dla ideologów, posługujących się biało-czarnymi schematami z dżihadem w tle. Wprawdzie o listopadową pielgrzymkę do Turcji papież nie musi się martwić, to jednak ma duże powody, aby martwić się o chrześcijańską diasporę na Bliskim Wschodzie, w Afryce, a nawet w Europie Zachodniej. W końcu po atakach na WTC przed pięcioma laty, czy na londyńskie metro nie brakowało europejskich muzułmanów, którzy twierdzili: Macie za swoje!
Kontekst ten pokazuje, jak niesprawiedliwy jest dialog muzułmańsko-chrześcijański. Oprócz stołu negocjacyjnego istnieją przekonywujące "argumenty" w postaci granatów, bomb, min, maczet, gilotyn, szubienic, porwań, zamachów i odcinania głów niewiernym w świetle reflektorów. Co z tego, że prominentni funkcjonariusze świata islamskiego zapewniają o pokojowym nastawieniu ich religii? Co z tego, jeśli w rozsianych po całym świecie szkołach koranicznych 5-latkowie pozbawiani są dzieciństwa i wychowywani na cyborgów do zabijania? Czy w obawie przed urażeniem uczuć muzułmańskich także i o tym nie będzie można mówić?
Mam nadzieję i wierzę, że Benedykt XVI znajdzie odpowiednie słowa i konflikt zakończy się szybko. Szczęść Boże, Wasza Świątobliwość!
Dariusz Bruncz