Irlandzki kuzyn Obamy robi karierę
W 2009 roku był na inauguracji Baracka Obamy. W 2011 r. witał prezydenta USA w Moneygall w Irlandii. W 2012 r. wspólnie z Obamą wychylił w Waszyngtonie szklaneczkę Guinnessa. Henry Healy zrobił karierę dzięki dalekim związkom z matką prezydenta, której przodkowie pochodzili z Irlandii.
W Nowym Jorku istnieje powiedzenie, że podczas parady św. Patryka "wszyscy są Irlandczykami". Prezydent Barack Obama jest nim jednak naprawdę. Jego pra, pra, pradziadek ze strony matki nazywał się Falmouth Kearney i zanim wyemigrował do Nowego Jorku mieszkał w niewielkiej irlandzkiej miejscowości Moneygall. Pra, pradziadek Kearney’a w 1761 roku wziął ślub z Sarą Healy, której kuzynem jest Henry Healy i stąd jego rodzinny związek z obecnym prezydentem USA.
Zrobił karierę dzięki "kuzynowi"
Choć powinowactwo może niektórym wydać się dalekie Henry Healy zdołał dzięki niemu nie tylko zaprzyjaźnić się z Obamą i doprowadzić do wizyty pary prezydenckiej w Moneygall, ale także zdobyć sławę i nieźle płatną pracę.
W marcu tego roku znów przyjechał do USA właśnie na paradę św. Patryka. Celem jego wizyty nie był jednak wyłącznie udział w marszu ulicami Nowego Jorku i wypicie tradycyjnego Guinnessa. Healy był także w pracy. Od ponad roku jest, bowiem turystycznym ambasadorem Irlandii.
Potencjał byłego księgarza, który w pewnym momencie był już zagrożony bezrobociem, dostrzegła firma Ireland Reaching Out, która specjalizuje się w budowaniu drzew genealogicznych i stawia sobie za cel połączenie rodzinnymi więzami z ojczyzną milionów Irlandczyków rozsianych po całym świecie.
- Henry Healy jest idealną osobą do naszych potrzeb - mówi Mike Feerick, szef Ireland Reaching Out. - To, co dzięki niemu stało się w Moneygall było fantastyczne i może być inspiracją dla każdej miejscowości w Irlandii - argumentował Feerick, oferując pracę 28-letniemu Irlandczykowi.
Kiedy w 2011 roku do Moneygall w środkowej Irlandii zawitał prezydent USA z małżonką, niemal wszyscy z liczącej zaledwie ok. 300 mieszkańców osady wyszli na ulicę. Obama ściskał dłonie, w miejscowym pubie wypił Guinnessa i zaprosił "swojego kuzyna" do Białego Domu. Healy rzeczywiście spotkał się w zeszłym roku z Obamą, zwiedził Biały Dom, a potem wspólnie z prezydentem był w jednym z miejscowych pubów. Oczywiście Irlandzkich. Tym razem jednak Obama nie wypił do końca swojego Guinnessa. - Mam jeszcze sporo roboty i nie chciałbym być pod wpływem - żartował prezydent, dodając, że to piwo najlepiej smakuje w Irlandii.
Kłopotliwi krewni prezydenta
Rozległe związki rodzinne prezydenta USA nie zawsze są jednak dla niego tak miłe. Zupełnie inaczej było np. w przypadku jego ciotki ze strony ojca, Zeituni Onyango, która okazała się być w USA nielegalną imigrantką. Jej proces o pozostanie w Stanach był szeroko opisywany w amerykańskiej prasie, która śledziła, czy Onyango z racji swoich korzeni nie będzie czasem przez wymiar sprawiedliwości traktowana preferencje. Ostatecznie ciotce pozwolono zalegalizować pobyt, a dzięki temu ona również ma szansę "odcinać kupony" od rodzinnych korzeni.
Onyango jest między innymi autorką książki pt. "Tears of Abuse" (w wolnym tłumaczeniu "Łzy wykorzystywanych"), w której opowiada o ciężkiej doli afrykańskich kobiet. Zeituni jest także prelegentką na różnego rodzaju spotkaniach. Niedawno wygłosiła wykład na uczelni w Essex County College w Newarku, w stanie New Jersey, poświęcony sprawom imigracyjnym i relacjom rasowym w USA.
Wszyscy krewni Obamy
Do amerykańskiego prezydenta ustawia się zresztą cała kolejka kuzynów. Podczas uroczystości związanych z inauguracją drugiej kadencji Baracka Obamy w Białym Domu na prywatnym przyjęciu bawiło wielu z nich. Kilka tygodni później upubliczniono zdjęcia wykonane w Pokoju Niebieskim. Widać na nich prezydenta z żoną i córkami oraz całą gromadkę dalszych i bliższych krewnych, w tym także tych pochodzących z Indonezji, gdzie Barack Obama mieszkał, jako chłopiec pod nazwiskiem Soetoro, razem ze swoją matką i jej drugim mężem - Lolo Soetoro.
W przypadku prezydenta USA kontakty z rozległą rodziną nie są niczym nowym. Początek wielkiej politycznej kariery Baracka Obamy poprzedziło wydanie autobiograficznej książki pt. "Dreams from My Father", w której rodzinne korzenie pełnią istotną rolę. Książka wielokrotnie gościła na listach bestsellerów w USA i przyniosła prezydentowi fortunę.
Z Nowego Jorku dla WP.PL Tomasz Bagnowski