Irakijczycy przyjęli konstytucję
Projekt irackiej konstytucji został przyjęty w referendum -
poinformowała w Bagdadzie komisja wyborcza. Zadecydował
o tym wynik głosowania w prowincji Niniwa, gdzie arabskim sunnitom
nie udało się odrzucić projektu większością dwóch trzecich.
Amerykański Biały Dom oświadczył, że jest to "historyczny dzień dla Iraku" i przekazał Irakijczykom gratulacje. W imieniu Unii Europejskiej zadowolenie z przyjęcia konstytucji wyraził szef dyplomacji brytyjskiej Jack Straw, którego kraj przewodniczy w tym półroczu pracom UE.
Unijna komisarz do spraw stosunków zewnętrznych Benita Ferrero- Waldner powiedziała, że wysoka frekwencja w referendum (63%) pokazała, iż Irakijczycy "pragną demokratycznych przeobrażeń". W skali całego Iraku konstytucję poparło 78% głosujących; 21% było przeciw. Z osiemnastu irackich prowincji tylko w dwóch konstytucję odrzucono większością ponad dwóch trzecich głosów. Gdyby doszło do tego w trzech prowincjach, konstytucja zostałaby utrącona.
W Niniwie przeciwko konstytucji głosowało 55%, a więc mniej niż dwie trzecie. W referendum 15 października większość arabskich sunnitów głosowała przeciwko projektowi konstytucji, bo uważa, że utrwali ona przewagę szyitów i może doprowadzić do rozpadu Iraku.
Za Saddama Husajna arabscy sunnici (do 20% Irakijczyków) stanowili warstwę rządzącą, ale po wyborach powszechnych w styczniu dominującą pozycję we władzach uzyskali szyici (60% ogółu mieszkańców), wcześniej dyskryminowani.
Przyjęcie konstytucji jest sukcesem szyicko-kurdyjskiej koalicji rządzącej i Waszyngtonu, gdyż toruje drogę do wyłonienia pierwszego od upadku Saddama Husajna stałego parlamentu i rządu. Wybory powszechne rozpisano już na 15 grudnia.
Wiele będzie jednak zależało od tego, czy arabscy sunnici mimo porażki w referendum pozostaną na scenie politycznej, czy też uznają, że lepiej wesprzeć rebeliantów, co doprowadziłoby do nasilenia przemocy.
Sunnicki polityk Saleh Mutlak nazwał referendum "farsą" i zarzucił władzom, że zniszczyły część kart do głosowania z prowincji sunnickich, aby zmniejszyć odsetek głosów "nie".
Jednak Adnan Dulejmi, rzecznik koalicji ugrupowań sunnickich Powszechna Konferencja dla Narodu Irackiego, oświadczył, że choć liczenie głosów trwało podejrzanie długo, jego koalicja będzie nakłaniać sunnitów do udziału w grudniowych wyborach.
Przedstawicielka ONZ Carina Perelli powiedziała w Bagdadzie, że wyniki referendum zostały sprawdzone "w sposób bardzo profesjonalny" i są wiarygodne. Irak może być dumny ze swej komisji wyborczej - oświadczyła Perelli, dyrektorka ONZ-owskiego Wydziału Pomocy przy Wyborach.
Aby udobruchać sunnitów, a zarazem skłonić ich do udziału w wyborach, kilka dni przed referendum dodano do konstytucji artykuł, który przewiduje, że nowy parlament będzie mógł w ciągu czterech miesięcy rozważyć i uchwalić poprawki do ustawy zasadniczej. Część arabskich polityków sunnickich ma nadzieję, że uda się wtedy nakłonić szyitów do ustępstw. Wstępem do kompromisu ma być iracka konferencja pojednania narodowego, przygotowywana na połowę listopada przez Ligę Arabską.
Dwie prowincje, gdzie przeszło dwie trzecie wyborców głosowało "nie", to Salahaddin, rodzinna prowincja Saddama Husajna, oraz Anbar, ostoja antyrządowej rebelii na zachód od Bagdadu. W Salahaddinie było to 81% "przeciw", a w Anbarze nawet 96%.
W prowincjach zamieszkanych przez szyitów i Kurdów, którzy stanowią razem prawie 80% ludności kraju, za ustawą zasadniczą głosowała przytłaczająca większość.
Ponieważ konstytucja została przyjęta, wybory grudniowe wyłonią stały parlament o czteroletniej kadencji. Nowy, stały rząd powinien w takiej sytuacji zostać zaprzysiężony najpóźniej 31 grudnia. Gdyby konstytucja nie przeszła w referendum, w wyborach 15 grudnia wyłoniono by jedynie kolejny tymczasowy parlament.