Irak żąda wycofania tureckich wojsk
Irak żąda natychmiastowego wycofania tureckich żołnierzy z północny kraju. Władze w Bagdadzie wezwały w tej sprawie na rozmowę tureckiego ambasadora w Iraku. Tymczasem Turcja odpowiada, że to tylko rutynowe ćwiczenia, pomagające Kurdom w walce z tzw. Państwem Islamskim.
Oddział 150 tureckich żołnierzy w sobotę nad ranem wkroczył do północnego Iraku niedaleko Mosulu. Władze w Bagdadzie uznały to za pogwałcenie suwerenności kraju i zażądały natychmiastowego wycofania się Turków. - Jeśli ci żołnierze nie wycofają się i nie zostaną zbombardowani przez lotnictwo, to za nimi pójdą następni. Wkroczą Amerykanie, Saudyjczycy, Katarczycy. Dlatego poprosiłem o zwołanie nadzwyczajnej sesji parlamentu - oświadczył prominentny szyicki deputowany Hakim al-Zamili.
Irackie władze wezwały ambasadora Turcji, bo jak podkreślają, żołnierze wkroczyli bez wiedzy irackiego rządu. Turcja odpowiada, że nie ma powodów do nerwowych reakcji, bo to rutynowe ćwiczenia z Kurdami, którzy walczą na północy przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. - Obóz w Baszika został założony dla szkolenia tych, którzy walczą z terroryzmem. Leży 30 kilometrów do Mosulu i nie jest niczym nowym. W ciągu roku wyszkolono tam 2 tysiące osób. Działania te były prowadzone w koordynacji z ministerstwem obrony w Bagdadzie - podkreśla turecki premier Ahmet Davutoglu.
Sam Mosul od ponad roku znajduje się w rękach fanatyków z tzw. Państwa Islamskiego. Irackie władze już kilkakrotnie zapowiadały ofensywę w celu wyzwolenia liczącego 2 miliony mieszkańców miasta.