Irackie komisje wyborcze proszą o pomoc
Przedstawiciele irackich komisji wyborczych
zwracają się do sił wielonarodowych o pomoc w wyposażeniu i
zabezpieczeniu lokali. Szyici, będący większością w prowincji
Kadisija, wierzą, że wybory odbędą się w zapowiedzianym
terminie.
12.12.2004 | aktual.: 12.12.2004 15:52
Kadisija to jedna z prowincji, za które odpowiada Wielonarodowa Dywizja Centrum-Południe pod polskim dowództwem. Chociaż za organizację wyborów odpowiedzialne są komisje wyborcze, a nie administracja lokalna, do współpracujących z magistratem w Kadisii polskich wojskowych docierają prośby o pomoc przy urządzaniu i zabezpieczeniu biur wyborczych.
"Przychodzą do nas i mówią, czego im potrzeba - Hesco bastionów (metalowe siatki uszczelnione plastikowymi ścianami, po wypełnieniu piachem tworzą grube zapory- PAP), concentriny (drut ostrzowy - PAP), worków z piaskiem, brakuje wszystkiego, od biurka do komputera" - mówi szef grupy CIMIC - współpracy cywilno-wojskowej płk Mariusz Saletra. Zastrzega, że oficerowie CIMIC takiej pomocy mogą udzielić tylko za pośrednictwem Narodowej Komisji Wyborczej, a nie bezpośrednio. W prowincji Kadisija utworzono 19 biur wyborczych, 7 w samej Diwanii.
Pracujący w lokalnej administracji Irakijczycy są przekonani, że termin końca stycznia zostanie dotrzymany. "Ludzie niecierpliwie czekają na wybory, chcą wybrać władze lokalne i krajowe. Ludność Diwanii cierpiała przez 35 lat reżimu, teraz jest szansa na demokrację" - mówi Ahmed Ubajez, inżynier zajmujący się w biurze gubernatora projektami i kontraktami, realizowanymi w ramach amerykańskiej i wielonarodowej pomocy.
Ubajez, który za Saddama uciekł z kraju na trzy lata, jest przekonany, że wybory w większości rejonów odbędą się 30 stycznia, "może w niektórych miejscach zostaną opóźnione o dzień- dwa", a rząd tymczasowy na pewno ma plan na wypadek akcji terrorystycznych, które mogłyby zakłócić wybory.
"Są ugrupowania, które będą się starały przeszkodzić w wyborach, ale jestem pewien, że się uda" - zapewnia Ahmed Suadi, także pracujący w administracji gubernatora. "Po wyborach władza będzie miała pełną legitymację. Ci, którzy dojdą do władzy, powinni walczyć o prawa dla wszystkich" - dodaje, zaznaczając, że choć sam jest szyitą, nie chce dyskryminacji innych grup i wyznań. "Dla mnie najważniejsze, żeby władza była nie szyicka, lecz sprawiedliwa" - mówi Suadi, którego zdaniem wyłonione w wyborach zgromadzenie narodowe pracując nad konstytucją powinno kierować się zasadą rozdziału religii i polityki.
Kampania wyborcza ma się formalnie zacząć 15 grudnia. "Wiem, na kogo mogę głosować, ale jest jeszcze wielu ludzi, którzy nie wiedzą ani na kogo, ani jak głosować, dlatego komisja wyborcza zapoznaje ludzi z procedurami" - dodaje Ubajez.
Także do 15 grudnia iracka komisja wyborcza przedłużyła termin składania list kandydatów przed styczniowymi wyborami parlamentarnymi. O przesunięcie terminu o kilka dni wystąpiło wiele ugrupowań politycznych. Do komisji wpłynęło 55 list wyborczych z nazwiskami 1377 kandydatów. 11 list z nazwiskami 366 kandydatów zgłoszono w irackim Kurdystanie, gdzie odbędą się także wybory do 111-miejscowego autonomicznego zgromadzenia kurdyjskiego.
W ubiegły czwartek zawiązana przez partie i ruchy szyickie koalicja Zjednoczony Sojusz Iracki ogłosiła w Bagdadzie wspólną listę 228 kandydatów do irackiego Zgromadzenia Narodowego, popartą przez wielkiego ajatollaha Alego Sistaniego. Szyici stanowią około 60 procent ludności Iraku i koalicja utworzona pod auspicjami ich najwyższego autorytetu duchowego może liczyć na zdobycie w wyborach większości mandatów w 275-miejscowym parlamencie. Listę otwiera Abdel Aziz al-Hakim, szyicki duchowny, który spędził wiele lat na uchodźstwie i wrócił do Iraku po obaleniu Saddama Husajna.
Jakub Borowski