Iraccy rebelianci odrzucają plan pojednania
Rzecznicy dwóch ważnych ugrupowań rebelianckich w Iraku odrzucili rządowy plan pojednania, choć zasygnalizowali, że mogą go przyjąć, jeśli znajdzie się w nim terminarz wycofania obcych wojsk. Jedno z ugrupowań chce przy tym bezpośrednich rozmów z Amerykanami.
Rzecznik Islamskiej Armii w Iraku, Ibrahim Szammari powiedział w katarskiej telewizji Al-Dżazira, że Irakijczycy zastrzegają sobie prawo walki z "okupantem" i nie mogą przystać na plan, który wymaga od nich wyrzeczenia się przemocy przeciwko obcym wojskom.
Jak długo trwa okupacja, tak długo należy stawiać jej opór - oświadczył Szammari w niedzielę wieczorem. Podkreślił, że jego ugrupowanie nie zamierza złożyć broni, ani negocjować z "rządem mianowanym przez okupanta". Dodał jednak: "Jeśli Amerykanie są poważni, jesteśmy gotowi podjąć z nimi rokowania na zasadzie równości".
Islamska Armia w Iraku, podzielona na kilkanaście "brygad", atakuje konwoje wojskowe i porywa zakładników, część z nich zabija. Skupia sunnickich nacjonalistów sprzeciwiających się obecności wojsk USA i dominacji szyitów w nowych władzach kraju.
Oświadczenie Szammariego ukazało się tydzień po ogłoszeniu przez premiera Nuriego al-Malikiego 24-punktowego planu pojednania narodowego, który przewiduje ograniczoną amnestię dla rebeliantów, zwolnienie części więźniów podejrzanych o udział w rebelii i złagodzenie kryteriów lustracji aktywistów byłej partii Baas, politycznej podpory reżimu Saddama Husajna.
W minioną środę przedstawiciele rządu i części rebeliantów informowali, że 11 ugrupowań rebelianckich - bez Islamskiej Armii w Iraku, wyraziło gotowość wstrzymania ataków na wojska koalicji w zamian za ogłoszenie przez USA i rząd iracki kalendarza ewakuacji przewidującego wyjście sił wielonarodowych z Iraku w ciągu najbliższych dwóch lat.
Informując w środę w telewizji o kontaktach z rebeliantami, Maliki nie odrzucił żądania kalendarza ewakuacji, ale powiedział, że jest ono nierealistyczne, bo rząd nie może być pewien, jak szybko armia i policja iracka będą dość silne, by zapewnić bezpieczeństwo w kraju bez pomocy sił wielonarodowych.
Wśród ugrupowań rebelianckich, które tydzień temu nawiązały kontakt z rządem, były Brygady Rewolucji 1920 Roku. W niedzielę wieczorem w wystąpieniu w telewizji Al-Dżazira rzecznik Brygad zajął twarde stanowisko i oświadczył, że "wszystkie oddziały ruchu oporu odrzucają inicjatywę [Malikiego], gdyż pomija ona sprawę okupacji".
Z jego wypowiedzi wynikało jednak, że Brygady mogą być skłonne do rozmów w zamian za obietnicę kalendarza ewakuacji obcych wojsk.
Ekstremistyczne skrzydło rebelii, skupione w koalicji pod nazwą Rada Zgromadzenia Mudżahedinów i obejmujące iracką Al-Kaidę, odrzuciło plan pojednania już tydzień temu, oświadczając, że w ogóle nie zamierza negocjować z Malikim, "tym sługą krzyżowców". W niedzielę wieczorem przywódca Rady, Abu Abdullah Raszid al-Bagdadi wezwał innych rebeliantów, by nie podejmowali rozmów z rządem.
W oświadczeniu umieszczonym na stronie internetowej ekstremistów islamskich Bagdadi przestrzegł "wszystkie uczciwe i wierne brygady" przed "zaniechaniem dżihadu w zamian za rokowania i polityczne korzyści".
Umiarkowane ugrupowania rebelianckie oprócz kalendarza ewakuacji obcych wojsk domagają się m.in. rozszerzenia amnestii. Rząd obiecał ułaskawić tylko tych, którzy "nie zabijali Irakijczyków i żołnierzy koalicyjnych".
Rebelianci kontaktujący się z rządem godzą się podobno, by amnestia pomijała terrorystów dokonujących zamachów na cywilów, ale nalegają na objęcie nią bojowców, którzy walczą z siłami wielonarodowymi.
W poniedziałek za amnestią dla rebeliantów, którzy atakowali wojska USA i koalicji, opowiedział się w rozmowie z agencją France Presse przywódca najsilniejszej partii szyickiej w Iraku, SCIRI (Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku), Abdel Aziz al-Hakim.
Prawicowy komentator amerykański Charles Krauthammer napisał w piątek na łamach "Washington Post", że administracja prezydenta George'a W. Busha USA nie powinna blokować amnestii dla zabójców żołnierzy amerykańskich, gdyż "naszym celem nie jest zemsta, lecz sukces".