Iraccy rebelianci gotowi wstrzymać ataki za plan ewakuacji
Jedenaście sunnickich ugrupowań
partyzanckich zaproponowało natychmiastowe wstrzymanie wszelkich
ataków, w tym także na wojska amerykańskie, jeśli USA zgodzą się
wycofać wojska z Iraku w ciągu najbliższych dwóch lat.
Zakomunikowały o tym w środę wieczorem źródła rządowe i sami
rebelianci.
29.06.2006 | aktual.: 29.06.2006 11:49
Wyjście wojsk amerykańskich jest głównym warunkiem postawionym przez ugrupowania rebelianckie działające w prowincjach Salahaddin i Dijala na północ od Bagdadu, gdzie większość ludności stanowią arabscy sunnici.
Chociaż znaczna część walk toczy się na zachód od Bagdadu, przemoc w tych dwóch prowincjach przybiera na sile i sparaliżowała ruch na szlakach handlowych oraz transport ropy i gazu.
Ugrupowania, które skontaktowały się z rządem, na ogół nie napadają na irackich cywilów, skupiając się na atakowaniu wojsk wielonarodowych.
Propozycja rebeliantów zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przez premiera Nuriego al-Malikiego 24-punktowego planu pojednania, który przewiduje amnestię dla partyzantów.
Plan Malikiego odrzuciła Rada Zgromadzenia Mudżahedinów, koalicja radykalnych ugrupowań rebelianckich zdominowana przez iracką Al- Kaidę. "Sługa krzyżowców Nuri al-Maliki przedstawił nowy, złowieszczy program, aby wydobyć swych panów z bagna, w jakim ugrzęźli" - oświadczyli iraccy ekstremiści w komunikacie zamieszczonym w Internecie na początku tygodnia.
Naser al-Ani, działacz największego ugrupowania politycznego arabskich sunnitów, Irackiej Partii Islamskiej, oświadczył, że aby ułatwić pojednanie, Maliki powinien zagwarantować bezpieczeństwo rebeliantom występującym z propozycjami rozmów i nie odrzucać ich warunków.
"Rząd powinien pokazać, że ma dobrą wolę i nie ustanawiać nieprzekraczalnych linii podziału - powiedział al-Ani. - Jeśli inicjatywę będzie się dobrze wcielać w życie, 70% ugrupować partyzanckich odpowie przychylnie".
Maliki, który w środę wygłosił przemówienie telewizyjne, nie odrzucił od ręki żądania kalendarza ewakuacji obcych wojsk. Powiedział jednak, iż jest ono nierealistyczne, bo rząd nie może być pewien, jak szybko armia i policja iracka będą dość silne, by móc zapewnić bezpieczeństwo w kraju bez pomocy sił wielonarodowych.
W Waszyngtonie minister obrony USA Donald Rumsfeld powiedział, że prezydent George W. Bush nadal uważa, iż ogłoszenie "nie byłoby pożyteczne". Byłby to bowiem "sygnał dla wrogów, że wystarczy po prostu poczekać, a [Irak] będzie ich".
Bush powtarza, że wojska amerykańskie pozostaną w Iraku tak długo, jak będzie trzeba, by zagwarantować sukces nowym władzom irackim. Jednak dowódca sił wielonarodowych w Iraku gen. George Casey przedstawił w zeszłym tygodniu w Pentagonie plan przewidujący zmniejszenie liczby amerykańskich brygad bojowych w Iraku z obecnych 14 do 12 jesienią tego roku i do 5-6 pod koniec roku 2007.
W imieniu ośmiu z jedenastu ugrupowań rebelianckich, które skontaktowały się z rządem, wystąpili przedstawiciele Brygad Rewolucji 1920 Roku, które wzięły nazwę od irackiego powstania przeciwko Brytyjczykom po pierwszej wojnie światowej. Brygady te w przeszłości przyznawały się do ataków na wojska USA.
Według rzeczników partyzanckich i oficjeli irackich żądania wszystkich 11 ugrupowań, przekazane przez pośredników, są jednakowe.
Nie wiadomo jak liczne są szeregi rebeliantów. Przyjmuje się jednak, że w Iraku działa około 25 organizacji partyzanckich, wobec czego jedenastka, która skontaktowała się z rządem, może stanowić znaczną część rebelii, szerzącej się niemal wyłącznie na terenach sunnickich.
Propozycja amnestii dla rebeliantów, ogłoszona przez Malikiego 25 czerwca, nie obejmuje tych, którzy "mają na rękach krew" Irakijczyków lub żołnierzy koalicji wielonarodowej. Jednak ustalenie, kto przeprowadził konkretny atak zakończony czyjąś śmiercią, będzie w wielu wypadkach - jeśli nie w większości z nich - bardzo trudne.
Sprawa ta wywołuje wielkie emocje w Stanach Zjednoczonych, które straciły w Iraku już przeszło 2500 żołnierzy. W Kongresie USA zgłoszono kilka rezolucji protestujących przeciwko jakimkolwiek planom darowania winy rebeliantom, którzy mają na sumieniu życie Amerykanów. Oprócz kalendarza ewakuacji wojsk amerykańskich i koalicyjnych, rebelianci domagają się także:
- Zaprzestania amerykańskich i irackich operacji zbrojnych przeciwko partyzantom.
- Odszkodowań za Irakijczyków zabitych przez wojska amerykańskie i rządowe oraz za straty materialne.
- Uchylenia zakazu służby w nowej armii irackiej wobec dawnych wyższych stopniem oficerów wojsk Saddama Husajna.
-Uchylenia zakazu zatrudniania działaczy byłej saddamowskiej partii Baas w administracji państwowej i instytucjach publicznych.
- Zwolnienia osób zatrzymanych za udział w rebelii.
Brygady Rewolucji 1920 Roku, organizacja-czapka, koordynująca działania siedmiu innych ugrupowań, powstała w tak zwanym trójkącie sunnickim na północ i na zachód od Bagdadu wkrótce po amerykańskiej inwazji wiosną 2003 roku. Bojowcy Brygad przyznali się między innymi do zestrzelenia dwóch śmigłowców amerykańskich w roku 2004.
Jeśli ustanowią dwuletni kalendarz ewakuacji, natychmiast wstrzymamy wszystkie nasze działania - oświadczył w rozmowie telefonicznej przywódca Brygad, który nie chciał podać swego nazwiska. Z korespondentem agencji Associated Press rozmawiał przez telefon jednego z mediatorów.
W skład koalicji skupionej wokół Brygad Rewolucji 1920 Roku wchodzą Brygady Generalnego Dowództwa Sił Zbrojnych, Armia Mudżahedinów, Abtal al-Irak (Bohaterowie Iraku), Grupa 9 Kwietnia, Brygady al-Fatah, Brygady al-Muchtar i Brygady Salahaddin. Trzy pozostałe grupy gotowe rozmawiać z rządem są małymi organizacjami i również działają przeważnie na terenach na północ od Bagdadu.