IPN zasypany wnioskami od osób z "listy Wildsteina"
Blisko 6 tys. wniosków o dostęp do akt IPN wpłynęło po opublikowaniu "listy Wildsteina". W styczniu - zanim skopiowany rejestr został upubliczniony - w całej Polsce złożono 835 takich podań.
11.02.2005 | aktual.: 11.02.2005 21:39
W pierwszych dziesięciu dniach lutego w oddziale warszawskim złożono 2447 wniosków, w pozostałych oddziałach w całej Polsce 3342, łącznie było ich 5789 - poinformowało biuro prasowe Instytutu Pamięci Narodowej. W sumie przez 4 lata udostępniania teczek do IPN wpłynęło ponad 23 tys. wniosków.
W Gdańsku od 1 lutego do ostatniej środy złożono łącznie 651 wniosków o dostęp do akt. To blisko 20% ogólnej liczby wniosków złożonych w ciągu czterech lat w naszym oddziale - powiedziała rzeczniczka gdańskiego IPN Alina Geniusz. Niektórzy powołują się na "listę". Część mówi, że i tak miała przyjść. Nie ma zaniepokojenia; przedarliśmy się z informacjami, że to nie lista agentów. Jest raczej zaciekawienie - dodała Geniusz.
Wcześniej kilka, teraz tysiące
W szczecińskim oddziale IPN i jego koszalińskiej delegaturze około 99% składających w ostatnich dniach wnioski to osoby, których nazwiska pojawiły się na "liście Wildsteina". Przychodzi kilkadziesiąt osób dziennie; w ubiegłym roku składano maksymalnie cztery wnioski tygodniowo.
W Krakowie po upublicznieniu "listy Wildsteina" do oddziału IPN napływa kilkadziesiąt razy więcej wniosków o udostępnienie teczek. Przedtem zgłaszało się ok. 5 osób dziennie, a tylko w tym tygodniu od poniedziałku do czwartku - ponad 400. Średni czas oczekiwania na materiały wynosi około roku.
W poznańskim oddziale IPN od początku roku przyjęto 409 wniosków o udostępnienie akt, w tym ponad 370 po upublicznieniu rejestru. W całym 2004 roku wszystkich wniosków wpłynęło 145. Od początku lutego poznański IPN przyjmuje ok. 60 wniosków dziennie, poprzednio było to kilka w tygodniu.
W Kielcach do IPN zgłasza się codziennie średnio 40 osób, podczas gdy przez 4 lata przyjęto tam 130 wniosków. Zgłaszają się osoby zaniepokojone tym, że nazwisko identyczne z ich pojawiło się na liście oraz osoby, które twierdzą, że i tak zamierzały wystąpić o udostępnienie teczek, ale z tym zwlekały.
We Wrocławiu od ukazania się "listy Wildsteina" dziennie składa wnioski ok. 100 osób - tyle, ile wcześniej zgłaszało się w ciągu miesiąca. Jak powiedział szef oddziału prof. Włodzimierz Suleja, zaobserwowano tam zwiększoną liczbę petentów już po "aferze z Małgorzatą Niezabitowską", ale dopiero po ujawnieniu "listy Wildsteina" wrocławski IPN przeżywa oblężenie.
Do katowickiego oddziału Instytutu każdego dnia zgłasza się do 100 osób. Wcześniej o wgląd do "teczki" zwracało się kilka tygodniowo.
Po 50 osób dziennie składało w tym tygodniu wnioski o udostępnienie swoich akt w Rzeszowie. W poprzednich latach wpływało średnio 20 wniosków miesięcznie.
Ok. 300 osób wystąpiło w ostatnich tygodniach o dostęp do "teczek" w Białymstoku. Tam też zainteresowanie wzrosło po nagłośnieniu sprawy Niezabitowskiej, a zwłaszcza po opublikowaniu "listy Wildsteina". Do oddziału w Białymstoku trafiają także wnioski z Olsztyna. Tam po opublikowaniu listy ponad 100 osób złożyło wnioski o uznanie ich za pokrzywdzonych. Od początku roku takich wniosków wpłynęło w sumie 203 - więcej niż w ostatnich dwóch latach.
Ponad 100 osób zgłasza się codziennie do oddziału IPN w Lublinie. Także w tym mieście przychodzą głównie ci, którzy znaleźli swoje - lub identycznie brzmiące - nazwisko na "liście Wildsteina". Ci, którzy obecnie zwracają się do IPN, będą musieli czekać na odpowiedź Instytutu co najmniej 2-3 miesiące.
Bronisław Wildstein, wówczas publicysta "Rzeczpospolitej", rozpowszechnił wyniesioną z IPN listę inwentarzową z dziesiątkami tysięcy nazwisk tajnych współpracowników i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL oraz tych, których typowały one do współpracy. "Lista Wildsteina" została umieszczona w Internecie.
Inwentarz katalogowy, wyniesiony z IPN, to nie jedyna pomoc archiwalna mająca ułatwić badaczowi zorientowanie się w archiwach IPN. Inne to: elektroniczny inwentarz archiwalny z danymi o zasobach przejętych przez IPN od poprzednich dysponentów akt służb specjalnych PRL; kartoteka materiałów z danymi o aktach osób rozpracowywanych w PRL; katalog mikrofilmów z informacjami o teczkach, których oryginały zniszczono w latach 1989-1990 oraz spisy zdawczo-odbiorcze sporządzane przy przekazywaniu zbiorów do IPN. Żaden z tych katalogów nie pozwala zorientować się, czy dana osoba była agentem SB, czy tylko osobą rozpracowywaną. IPN podkreśla, że to można ustalić wyłącznie zaglądając do konkretnej teczki, jeśli ta się zachowała.