IPN zajmie się sprawą kopalni Wujek
Katowicki oddział IPN przesłuchał w piątek Czesława Kłoska - pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych w zakończonym już procesie w sprawie tragedii w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy.
Kłosek, górnik ranny podczas pacyfikacji w 1981 roku kopalni "Manifest Lipcowy", złożył w IPN doniesienie o przestępstwie, do którego jego zdaniem doszło w czasie pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Chodzi o matactwa w tym postępowaniu. Kłosek przyszedł w piątek do IPN, by uzupełnić swoje doniesienie, wcześniej bowiem nadesłał je pocztą elektroniczną. IPN zapowiada, że niebawem rozpocznie śledztwo w sprawie matactw.
20 lat temu dochodzenie dotyczące śmierci górników w śląskich kopalniach wszczęła Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach; śledztwo umorzono po kilku tygodniach po przyjęciu tezy o obronie koniecznej milicjantów, którzy strzelali w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Zginęło wówczas 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Zdaniem Kłoska, w śledztwie prokuratury wojskowej nie zabezpieczono dowodów i zacierano ślady.
Andrzej Majcher, prokurator prowadzący sprawę śledztwo, zapewnił, że śledztwo rozpocznie się w połowie przyszłego tygodnia. Przedmiotem śledztwa nie będzie masakra w kopalni Wujek, ale ewentualne uchybienia prokuratury garnizonowej.
Katowicki Sąd kręgowy orzekając w sprawie tragedii w kopalni Wujek również wyraził wątpliwości co do pracy gliwickiej prokuratury.
Przesłuchiwany w tym procesie Janusz B. - jeden z ówczesnych prokuratorów wojskowych - powiedział przed sądem, że postępowanie w 1982 r. było prowadzone zbyt pospiesznie i niestarannie oraz pod specjalnym nadzorem i pod dyktando Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jego zdaniem, na jej polecenie zostało umorzone.(mon)