IPN oskarża ws. matactw w śledztwie dotyczącym tragedii "Wujka"
Były zastępca wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach odpowie przed sądem za utrudnianie prowadzonego na przełomie lat 1981/82 śledztwa w sprawie strzelania do górników z kopalni "Wujek". Akt oskarżenia w tej sprawie skierował katowicki oddział IPN, jednocześnie wnioskując do sądu o umorzenie śledztwa wobec dwóch innych prokuratorów.
W toku prowadzonego trzy lata śledztwa udokumentowano, że (...) w istniejącej wówczas sytuacji politycznej wojskowi prokuratorzy od początku działali z nastawieniem, że wina za wydarzenia na terenie kopalni "Wujek" tkwiła po stronie górników - powiedziała naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Ewa Koj.
IPN oskarżył 61-letniego obecnie Witolda K., który kierował ówczesnym śledztwem, o niedopełnienie obowiązków oraz działanie na szkodę interesu wymiaru sprawiedliwości i pokrzywdzonych przez utrudnianie postępowania karnego tak, aby sprawcy, którzy strzelali do górników, uniknęli odpowiedzialności.
Według aktu oskarżenia, Witold K. dopuścił się zaniedbań i nie podjął działań umożliwiających zgromadzenie wszystkich dowodów - nie zabezpieczono miejsca zdarzenia, nie zlecono -wbrew wnioskom lekarzy - uzupełniającej opinii sądowo-lekarskiej ani balistycznej, aby ustalić odległość z jakiej strzelano do górników, nie ustalono ilości zużytej przez pluton specjalny ZOMO amunicji, nie zapoznano się nawet z milicyjną dokumentacją w sprawie obrotu bronią i amunicją.
Witoldowi K. grozi 5 lat więzienia. Akt oskarżenia został skierowany do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Wcześniej katowicki IPN chciał, aby sprawę rozpatrywał Sąd Rejonowy w Katowicach, ponieważ pokrzywdzonymi są osoby cywilne, w większości ze Śląska. Sąd wojskowy uznał jednak, że to on jest właściwy do rozpoznania sprawy byłego wojskowego.
W toku śledztwa IPN postawił też zarzuty dwóm innym byłym prokuratorom wojskowym. Referent ówczesnego śledztwa, 51-letni dziś Janusz B. otrzymał podobne zarzuty jak Witold K., natomiast 74-letniemu Romanowi T., który wówczas kierował gliwicką prokuraturą garnizonową, zarzucono, iż polecił niewysłanie pokrzywdzonym odpisów postanowienia o umorzeniu śledztwa, co naruszało ich prawa. IPN chce jednak, aby śledztwo przeciw obu tym prokuratorom zostało umorzone na podstawie amnestii z 1989 r.
Janusz B. i Roman T. przyznali się do popełnienia zarzucanych im przestępstw i złożyli obszerne wyjaśnienia. Ocena okoliczności sprawy, stopnia zawinienia tych podejrzanych i ich obecnej postawy prowadzi do wniosku, ze ewentualna kara nie przekroczyłaby 2 lat, a ustawa amnestyjna w takich sytuacjach nakazuje sprawę umorzyć - tłumaczyła prok. Ewa Koj.
Natomiast śledztwo przeciw 74-letniemu Waldemarowi W., ówczesnemu prokuratorowi Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, wyłączono do odrębnego postępowania i zawieszono ze względu na stan zdrowia podejrzanego. IPN zarzuca mu nie tylko matactwa w śledztwie z 1981 r., ale także usunięcie w 1989 roku, kiedy w Sejmie rozpoczynała działalność tzw. komisja Rokity, ważnych dokumentów w tej sprawie - akt nadzoru nad śledztwem.
Ponadto do odrębnego postępowania wyłączono ponad 15 postępowań w sprawie innych ujawnionych w śledztwie przestępstw. Większość z nich dotyczy pobić i gróźb stosowanych przez funkcjonariuszy milicji i Służby Bezpieczeństwa wobec przesłuchiwanych górników. W niektórych z tych spraw istnieją szanse na ustalenie sprawców i przedstawienie im zarzutów - uważa prok. Koj.
Jedna z wyłączonych spraw dotyczy przekroczenia uprawnień przez ówczesnego komendanta wojewódzkiego milicji w Katowicach, nieżyjącego od 13 lat Jerzego G., który po akcji w "Wujku" wydał rozkaz przestrzelania na milicyjnej strzelnicy broni użytej w kopalni przez pluton specjalny, co ograniczyło możliwość późniejszej identyfikacji broni, z jakiej strzelano do górników.
W czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 r. zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa", przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów.
Sprawa pacyfikacji śląskich kopalń toczy się przed katowickimi sądami od prawie 11 lat. Pierwszy proces trwał 4,5 roku, drugi 2 lata. Oba wyroki, uniewinniające 22 byłych milicjantów lub umarzające wobec nich postępowania, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach, ostatni - w lutym ubiegłego roku. Trzeci proces, który objął 17 oskarżonych, rozpoczął się we wrześniu.