IPN nie zajmie się sprawą pomówień pod adresem Wałęsy
Gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej nie zajmie się sprawą pomówień pod adresem Lecha Wałęsy o jego rzekomą współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. O rozpatrzenie takiej możliwości zwróciła się do IPN w ubiegłym tygodniu miejscowa prokuratura, przekazując materiały z prowadzonego przez nią postępowania sprawdzającego w tej sprawie.
Nic w tej sprawie nie możemy zrobić. Nie działamy na zlecenie osób prywatnych - powiedział dyrektor gdańskiego oddziału IPN, Edmund Krasowski.
Ponad miesiąc temu gdańska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie oskarżeń o agenturalną przeszłość byłego prezydenta, nie dopatrując się znamion przestępstwa i wskazując jednocześnie, że kwestia ta, mająca charakter historyczny, leży w kompetencjach IPN.
Gdańska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające w połowie lipca na podstawie pisma b. prezydenta z maja tego roku do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Wałęsa pisał w nim, że od dłuższego czasu w mediach krajowych i zagranicznych nasilają się pomówienia i oszczercze wypowiedzi o jego rzekomej współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Płyną ze ściśle określonego środowiska osób zgrupowanych wokół p. Anny Walentynowicz, małżonków Andrzeja i Joanny Gwiazdów oraz byłego dziennikarza Krzysztofa Wyszkowskiego" - napisał. Dodawał, że nie bierze się pod uwagę m.in. tego, że IPN przyznał mu status pokrzywdzonego.
Nawiązując w piśmie do wywiadów, jakich udzieliła w maju Walentynowicz, Wałęsa zaznaczył, że chodzi mu o wyjaśnienie w trybie postępowania karnego "prawdziwości kalumnii, jakobym został przywieziony 14 sierpnia 1980 do Stoczni Gdańskiej motorówką Marynarki Wojennej" na polecenie dowódców MW, w zmowie ze służbami bezpieczeństwa PRL. Prawda historyczna i faktyczna jest jedna, iż przeskoczyłem przez płot otaczający Stocznię Gdańską - dodał b. prezydent.
Wałęsa podkreślał, że nie żąda kary dla sprawców "tego haniebnego przekłamania historii". W jego opinii, sprawa ta ma znaczenie historyczne i polityczne. "Mogą się znaleźć środowiska, które po wysłuchaniu twierdzeń Anny Walentynowicz na ten temat oraz jej innych wypowiedzi zawartych w tych wywiadach na temat Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Tadeusza Mazowieckiego, mogłyby przyjąć tragiczną i kłamliwą tezę, że to służby bezpieczeństwa PRL sprowokowały, przygotowały i prowadziły strajk robotników Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 oraz były współtwórcą 'Solidarności'" - argumentował w liście do Ziobry były prezydent.