IPN ma 30 dni na decyzję ws. udostępnienia akt Niezabitowskiej
Instytut Pamięci Narodowej ma 30 dni na podjęcie decyzji, czy przekazać Małgorzacie Niezabitowskiej jej teczkę jako tzw. osobie pokrzywdzonej, czy też uznać, że nie ma ona do tego prawa jako były współpracownik SB. "Decyzja zapadnie na pewno przed tym terminem" - zapowiedział prezes IPN Leon Kieres.
22.12.2004 | aktual.: 22.12.2004 12:31
Osoba uznana za pokrzywdzoną w myśl ustawy o IPN ma prawo dostępu do dotyczących jej materiałów specsłużb PRL, znajdujących się w Instytucie. Natomiast osoba uznana za agenta nie ma prawa dostępu do takich materiałów.
Kieres nie chciał się wypowiadać, co wynika z ujawnionej przez "Rzeczpospolitą" zawartości teczki w kontekście wniosku Niezabitowskiej o dostęp do niej. Zgodnie z ustawą o IPN, ocenimy, czy ma ona prawo dostępu do swej "teczki" - powiedział jedynie.
Od decyzji odmownej osobie zainteresowanej przysługuje odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Kieres dodał, że zgodnie z ustawą o IPN, każdy dziennikarz, który wypełni odpowiedni formularz i wykaże powód swego zainteresowania, może uzyskać dostęp do teczki Niezabitowskiej w IPN. Podkreślił, że na takich właśnie ustawowych zasadach dostęp taki uzyskała "Rzeczpospolita". W środę gazeta ta opublikowała dokumentację tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa nr ewidencyjny 67042 o pseudonimie "Nowak", którym miałaby być Niezabitowska.
Prezes IPN nie chciał komentować słów Niezabitowskiej, że mikrofilmy i odbitki ksero to dokumenty niewiarygodne, łatwe do fałszowania i manipulacji. Tak Niezabitowska ocenia zawartość swej "teczki" z IPN i powtarza, że nie była agentką SB.
We wtorek IPN ujawnił, że w Instytucie jest tylko mikrofilm materiałów służb specjalnych PRL na temat Niezabitowskiej oraz jego kopia.
"Przeświadczona o tym, że w Instytucie Pamięci Narodowej odnalazła się moja teczka, zawierająca oryginalne dokumenty, których wiarygodność lub próby fałszowania byłyby łatwe do udowodnienia, natychmiast ujawniłam całą sprawę w mediach publicznych. Okazało się jednak, że nie istnieją oryginały, a jedynie mikrofilmy i odbitki kserograficzne z nich wykonane, a więc dokumenty niewiarygodne, łatwe do fałszowania i manipulacji" - głosi oświadczenie Niezabitowskiej, przekazane PAP w środę rano przez jej męża, Tomasza Tomaszewskiego.
"W tej sytuacji nie mogę dalej prowadzić dyskusji na łamach mediów publicznych, tylko podjąć drogę prawną poprzez lustrację w niezawisłym sądzie, aby udowodnić moją niewinność. Jeszcze raz z całą dobitnością pragnę stwierdzić - nie byłam współpracownikiem ani tajnym agentem SB" - napisała Niezabitowska. Wniosek o autolustrację ma być złożony do Sądu Lustracyjnego jeszcze w środę.