IPN bezprawnie pomówił dziennikarza o współpracę z tajnymi służbami
Instytut Pamięci Narodowej bezprawnie pomówił Tadeusza Sznuka o współpracę z tajnymi służbami PRL - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie i nakazał przeprosić za to znanego dziennikarza. Wyrok jest nieprawomocny. IPN nie ujawnia, czy się odwoła.
23.10.2007 | aktual.: 23.10.2007 17:15
Sąd uwzględnił pozew Sznuka wobec IPN, który w 2005 r. uznał na podstawie akt SB, że był on w latach 1982-1986 agentem o kryptonimie "Arat", udzielającym informacji o "sytuacji ogólnej w Komitecie RTV". Uzasadnienie wyroku, tak jak i cały proces, było tajne bo część akt IPN w sprawie jest "ściśle tajna". IPN ma też zwrócić Sznukowi 960 zł kosztów procesu.
W 2005 r. nazwisko Sznuka znalazło się na "liście Wildsteina" (spisie katalogowym IPN ze 160 tys. nazwiskami funkcjonariuszy i agentów SB oraz osób wytypowanych przez nią do współpracy). Sznuk wystąpił wtedy do IPN o status pokrzywdzonego - bez czego niemożliwy był wtedy dostęp do własnych akt z IPN. IPN odmówił. W sierpniu 2005 r. ówczesny prezes IPN Leon Kieres podtrzymał odmowę, uzasadniając ją treścią akt IPN, z których wynikało, że Sznuk był agentem (takim osobom ustawa o IPN zakazywała dawania statusu pokrzywdzonego).
"Dokumenty dotyczące wnioskodawcy potwierdzają, że został on pozyskany do współpracy z organami bezpieczeństwa państwa w dniu 11 stycznia 1982 r. jako tajny współpracownik o ps. 'Arat'" - napisał Kieres w swym postanowieniu, cytowanym w pozwie Sznuka, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa. Według Kieresa, głównym zadaniem Sznuka jako agenta było "udzielanie informacji na temat sytuacji ogólnej w Komitecie RTV". Kieres podkreślał, że jego współpracę potwierdzają dokumenty IPN, "a w szczególności raporty oficerów organów bezpieczeństwa państwa, z których wynika, iż pan Tadeusz Sznuk pięciokrotnie w latach 1982-1986 kontaktował się z nimi w celu przekazania informacji".
64-letni Sznuk uznał to za naruszenie swych dóbr osobistych i w 2006 r. pozwał IPN, żądając przeprosin za "bezprawne pomówienie o współpracę z organami bezpieczeństwa". Twierdził, że o zarejestrowaniu jako tajnego współpracownika - wbrew swej woli i świadomości - dowiedział się z postanowienia Kieresa. IPN był za oddaleniem pozwu, dowodząc że nie działał bezprawnie. Sąd nie wszedł w rolę sądu lustracyjnego, natomiast sytuacja prawna osób, które są niesłusznie pomawiane o współpracę, jest beznadziejna - powiedział Sznuk po wyroku, na który "bardzo długo czekał". Nie mógł on wystąpić o sądową autolustrację, bo mają do niej prawo tylko osoby pełniące funkcje publiczne w rozumieniu ustawy lustracyjnej. W maju tego roku Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją objęcie dziennikarzy lustracją przez nową ustawę, która weszła w życie 15 marca.
Sznuk dodał, że jeśli uzasadnienie kiedyś stanie się jawne, to będzie "ważnym przyczynkiem do traktowania spraw ludzkich przez IPN". Przyznał zarazem, że sprawa może mieć dalszy ciąg. Nie wykluczył, że poprosi dziennikarzy, którzy mają pełny dostęp do akt IPN, by "pogrzebali i znaleźli jasne i oczywiste dowody tego, że nie wszystkie dokumenty z IPN są prawdziwe, a także że nie wszystkie są oceniane w sposób poprawny".
Pełnomocnik IPN nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy będzie się odwoływał. Zdecydują władze IPN - oświadczył.
Historyk czasów PRL Antoni Dudek, który widział teczkę Sznuka, powiedział, że nie jest zaskoczony tym wyrokiem. Każdy przypadek musi być traktowany indywidualnie; w innym przypadku wyrok może być zupełnie inny - podkreślił.
W pozwie adwokat Sznuka mec. Jacek Trela pisał, że do określenia kogoś mianem tajnego współpracownika "niewystarczającym jest odnalezienie dokumentu wskazującego na fakt zarejestrowania". Przypomniał, że zgodnie z wyrokiem TK potrzebne są do tego m.in. "konkretne działania w celu urzeczywistnienia podjętej współpracy". "Funkcjonariusz SB dokonał rejestracji wbrew jego woli i świadomości; nie zaistniała żadna z koniecznych przesłanek znamionujących współpracę" - pisał adwokat.
Sznuk, popularny prezenter radiowy i telewizyjny, został niedawno zwolniony z Polskiego Radia. Jak powiedział, idzie na emeryturę. Członek zarządu PR Jerzy Targalski miał tak mówić o popularności Sznuka: Jak się puści w obozie koncentracyjnym miły głos, to też ludzie się z nim zżyją. W 1973 r. Sznuk tworzył audycję "Sygnały dnia" w Polskim Radiu. Popularność przyniosła mu audycja "Lato z Radiem". Startował w wyborach do Senatu w 1989 r. jako kandydat niezależny. Laureat m.in. Złotego Mikrofonu (1988) i Telekamery (2003).