Interwencja policji wobec polskich stoczniowców
Belgijska policja, uzbrojona w tarcze i pałki interweniowała wieczorem wobec około 30 polskich stoczniowców, którzy rozpoczęli w Brukseli protest w siedzibie Komisji Europejskiej, domagającej się ograniczenia produkcji w Stoczni Gdańsk.
Po przyjeździe policji, wezwanej przez służby bezpieczeństwa Komisji, ubrani w kaski stoczniowi związkowcy dobrowolnie opuścili budynek KE. Nikt nie został zatrzymany.
Udało nam się rozdać urzędnikom Komisji Europejskiej kilkaset ulotek, ale służby bezpieczeństwa wezwały policję. Jutro będziemy kontynuować protest od godziny 11.00 przed budynkiem Komisji Europejskiej - powiedział współorganizator protestu i wiceszef Solidarności z gdańskiej stoczni Karol Guzikiewicz.
Dodał, że obiecał policji, iż piątkowy protest będzie przebiegał spokojnie. Nie mogłem natomiast obiecać, że nie będziemy w kaskach. Nie zdejmiemy też drzewc z polskich flag - dodał. W piątek protestować ma też większa grupa związkowców - około 60 osób.
Związkowcy ze Stoczni Gdańsk w piątek w południe spotkają się z unijną komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.
Datę protestu wybrano nieprzypadkowo - w piątek przypada 27. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych.
Guzikiewicz podkreślił "wspaniałe przyjęcie" stoczniowców przez Belgów i turystów odwiedzających Brukselę. Jak relacjonował, tuż po przyjeździe do belgijskiej stolicy, związkowcy od około godziny 13.00 rozdali na rynku Starego Miasta i w pobliskich uliczkach około 5 tys. ulotek. Śpiewali hymn "Solidarności" i piosenkę "Żeby Polska była Polską".
To pierwsza, historyczna manifestacja polskich robotników w Brukseli - wskazał Guzikiewicz.
Związkowcy ze Stoczni Gdańsk w piątek w południe spotkają się też z unijną komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.
W lipcu br. Komisja Europejska postawiła ultimatum, dając Polsce miesiąc na przedstawienie planów redukcji mocy produkcyjnych Stoczni Gdańsk. KE żąda zamknięcia dwóch z trzech pochylni. Jeśli to nie nastąpi, gdański zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 r., czyli po przystąpieniu Polski do UE. Może chodzić o kwotę nawet 100 mln zł.
Ministerstwo Gospodarki, udzielając 20 sierpnia Komisji Europejskiej odpowiedzi, uznało, że aby Stocznia Gdańsk była rentowna, potrzebne są dwie pochylnie.
Komisja wciąż analizuje przesłane przez polski rząd dokumenty, a nieoficjalnie w Brukseli mówi się, że KE podejmie decyzję nawet dopiero w drugiej połowie października.
Inga Czerny