Internet: wentyl bezpieczeństwa - Komentarz Internauty
Z niemałym wzruszeniem przeczytałem w "Gazecie Wyborczej", że chińscy przywódcy chcąc wiedzieć, co społeczeństwo sądzi o sytuacji w kraju, zaglądają na internetowe fora, aby przyjrzeć się wypowiadanym tam przez Internautów opiniom. Moim oczom ukazał się piękny obrazek: premier Leszek i jego zmartwiona kompania pochylają się nad ekranem komputera i zastanawiają się nad tym, co też ta Wiśniowska, Balcerkiewicz, Gruszecki, Ratok czy Bob-Jewuła zamierzali powiedzieć i czy rzeczywiście ich komentarze są reprezentatywne dla powszechnie panujących opinii?
16.03.2004 | aktual.: 16.03.2004 13:49
Ostatnie pytanie równie dobrze mógłbym skierować do samego siebie i tym samym uważam za zachęte do wypowiadania swoich opinii na ten temat przez Internautów.
Chiński "casus" dosyć łatwo wytłumaczyć faktem, iż Internet potraktowano tam jako swoisty, osławiony w Polsce za przyczyną Jarocina, wentyl bezpieczeństwa. Tylko w sieci bowiem Chińczycy mogą wypowiadać się szczerze o poczynaniach władzy, a co za tym idzie, nieświadomie ostrzec ją przed niekontrolowanym wybuchem ludowej rewolty. W kraju, gdzie telewizja i radio znajdują się pod ścisłą kontrolą reżimu, musiał on znależć inne żródło wiedzy na temat nastrojów społeczeństwa i tego o czym "lud mówi".
Przyglądając się komentarzom tzw. Ostrych Piór WP, władze naszego kraju musiałyby dojść do wniosku, że są na straconych pozycjach: ciemne plany przejrzane, obezwładniająca krytyka wszelkich poczynań i na domiar wszystkiego bezlitosne punktowanie wszystkich porażek. Dowiedziałyby się, że np. "z każdym kolejnym obrotem sceny politycznej przyznawany politykom 'kredyt odnawialny' będzie mniejszy"( Pawlicki), a "premier Hausner nie potrafi zdobyć się na 'błysk'" (Wiśniowska). Gdyby do tego wczytali się w teksty Janusza Ratoka, który pisze, że "nic dziwnego więc, że Polak pyta: czy państwo mnie chroni, czy okrada?" - stwierdziliby, że lada dzien pod oknami ich ministerstw pojawi się sfora okradzionych obywateli, którzy tym razem nie ograniczą się do rytualnego spalenia kukiełki.
Teksty internetowych komentatorów mogłyby posłużyc rządowi jako pomoc przy badaniu nastrojów przedwyborczych.Wtedy byliby pewni,że pani prezydent "jest piękną kobietą", "zawsze zachowuje się z najwyższą kulturą" i "osobą uroczą, dystyngowaną, zrównoważoną, wrażliwą na człowieka, nie uwikłaną w skomplikowaną układankę polityczną i na dodatek - znaną w świecie"(wszystko - Ratok) oraz, że "ona ma siłę przebicia, nie próżnuje u boku męża, tylko działa, a jej działania przynoszą efekty" (Balcerkiewicz). Nie zwróciliby pewnie wtedy uwagi na przyrównanie jej przeze mnie do "żony chiruga", ale przynajmniej znaliby moje zdanie w tej kwestii. Może nawet premier Miller zastanowiłby się nad głębią mego wywodu?
Gdyby tak było, słowo pisane mogłoby mieć w naszym kraju wielką siłę. I wierzę, że taki moment kiedyś nastąpi. Tymczasem pozostaje mi mieć nadzieję, że którykolwiek z bohaterów naszych komentarzy - choćby i przypadkowo - natknie się na jeden z nich. A wtedy obruszy się bądż zaśmieje - w każdym razie zareaguje.