Imperium drogich telefonów kontratakuje
Bat na monopolistów sam dostaje baty. Jeśli Anna Streżyńska polegnie na prawnych zawiłościach jej powołania, złote czasy rozbijania monopolu telekomunikacyjnego odejdą na długo.
31.05.2007 | aktual.: 31.05.2007 11:58
To paradoks, że Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, jeden z najbardziej prokonsumenckich urzędników w polskiej historii, poległa w Sądzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Zła passa Streżyńskiej rozpoczęła się miesiąc temu. Na początku od spraw prywatnych, czyli od ciężkiej choroby. 21 maja sąd powołany do rozpatrywania skarg na decyzje UKE analizował, czy nałożona przez Streżyńską na Telekomunikację Polską kara stu milionów złotych za nierozdzielenie Neostrady od abonamentu jest zasadna.
Sędziowie pochylili się jednak nad innym problemem. Czy Anna Streżyńska w ogóle mogła taką karę nałożyć? I doszli do wniosku, że nie, bo jej powołanie na stanowisko szefa UKE odbyło się z rażącym naruszeniem prawa. Werdykt o tyle zdumiewający, że kwestię legalności powołania Anny Streżyńskiej na szefową UKE stawiano już wcześniej na wokandzie w tym samym sądzie. Dotychczas sędziowie albo nie rozpatrywali tej sprawy, albo uznawali, że wszystko jest w porządku. Tym razem zdecydowali inaczej. Zdaniem sędziego Andrzeja Turlińskiego, który był jednym z orzekających w tej sprawie, nie ma w tym nic dziwnego. – Dlatego tym razem sąd pracował w składzie trzyosobowym, aby zająć wiążące stanowisko – tłumaczy. I zajął.
Niemal rok po objęciu stanowiska i stoczeniu tytanicznej walki o obniżenie cen za połączenia i dostęp do Internetu Anna Streżyńska znalazła się w punkcie wyjścia. Od dalszych decyzji sądu i jej determinacji zależy, czy uda się doprowadzić liberalizację polskiego rynku telekomunikacyjnego do końca.
Fatalne słowo „liberalizacja”
Trzeba przyznać, że premier Kazimierz Marcinkiewicz nie przyłożył się do powołania Anny Streżyńskiej na stanowisko prezesa UKE. Nominacja składa się z jednego zdania, w którym wyeksponowano słowo „powołuję”, wpisano nazwę urzędu i zaznaczono, że kadencja trwa pięć lat. Pismo opatrzono zamaszystym bazgrołem, gdzie K stacza walkę z M, z czego można wywnioskować, że jest to podpis premiera. Marcinkiewicz powołał jednak Streżyńską na podstawie tak wymyślnej wykładni prawa, że – jak mówią prawnicy – Falandysz byłby z niego dumny(Lech Falandysz był ministrem w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy i słynął z kreatywnego interpretowania prawa według potrzeb swojego pracodawcy). Chodziło o to, że Streżyńska nie otrzymała rekomendacji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a premier uznał, że nie jest to konieczne.
Marcinkiewicz musiał kombinować, bo Streżyńska na początku miała fatalne notowania u prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Źle mu się kojarzyła, bo ciągle mówiła o potrzebie liberalizacji. A prezes tego słowa nie lubi– wspomina jeden z byłych współpracowników Marcinkiewicza. To była przyczyna obecnego problemu. Ale energiczne działania nowej szefowej UKE zachwyciły szybko nawet Kaczyńskiego – w marcu tego roku na konwencji PiS przedstawiał ją już jako gwiazdę obecnej ekipy.
Ambitny plan Streżyńskiej
Rynek telekomunikacyjny w Polsce dzieli się na erę sprzed Streżyńskiej i od jej czasów. W 2002 roku jej poprzednik Witold Graboś urzędowanie rozpoczął od anulowania 350 milionów złotych kary dla Telekomunikacji Polskiej. A czwartego operatora komórkowego wpuszczał na rynek tak długo, aż stracił stanowisko.
Powołana 8 maja 2006 roku Streżyńska od razu zaczęła wprowadzać zmiany. Przygotowywała się do tego od początku roku jako pełniący obowiązki prezesa UKE. Wprowadziła szybko na rynek czwartego operatora komórkowego – Play. Sama wizja pojawienia się konkurencji spowodowała znaczny spadek cen za połączenia komórkowe. W 2003 roku na jednym kliencie operator telefonii komórkowej zarabiał średnio 77 złotych miesięcznie. Teraz zarabia poniżej 50 złotych.
Za kilka dni operatorzy telefonii stacjonarnej ogłoszą prawdziwą rewolucję – abonamenty ryczałtowe. Za blisko sto złotych miesięcznie będzie można do woli dzwonić na domowe telefony. W Europie jest to już standard.
Konikiem Streżyńskiej jest Internet. Przez rok do grudnia 2006 roku liczba łączy umożliwiających stały szerokopasmowy dostęp do Internetu wzrosła w Polsce o milion linii, czyli się podwoiła.
Według nowej wizji rynku mamy więcej korzystać z usług za mniejsze pieniądze. Dzięki temu trzy–cztery miliardy złotych rocznie zostanie w kieszeniach konsumentów – deklarowała prezes UKE. Ale żeby było taniej, musi być konkurencja. To oznacza, że trzeba zmusić Telekomunikację Polską, by zrobiła miejsce na rynku dla konkurencji. Kluczem do uwolnienia cen jest dostęp do infrastruktury Telekomunikacji, czyli sieci abonenckiej. Żaden startujący operator nie jest w stanie sam stworzyć takiej sieci. A bez tego nie może rozpocząć świadczenia usług– tłumaczy Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu takie pomysły wydawały się mrzonką. 13 lipca 2006 roku stało się to faktem. Streżyńska wydała decyzję, która zmusiła Telekomunikację Polską do wpuszczenia innych operatorów do swojej sieci. Oczywiście TP zaprotestowała, argumentując, że oznacza to dla niej straty liczone w milionach złotych. Ale prezes UKE się nie przejmowała: wymuszała realizację karami.
Pierwszą karę nałożyła na Telekomunikację Polską niespełna trzy miesiące po objęciu urzędu. Na początek delikatnie – milion złotych za brak informacji o koszcie połączenia z numerami 0-700 przed rozpoczęciem rozmowy. Po niespełna roku od objęcia stanowiska suma kar dla TP przekroczyła 475 milionów złotych. Dostało się też innym operatorom. Pięć milionów złotych – Orange (firma powiązana kapitałowo z TP) za udzielanie niespójnych informacji niezbędnych do prowadzenia analiz rynkowych. Tele 2 musiało zapłacić milion za wprowadzanie w błąd swoich klientów.
Tylko Tele 2 nie odwołało się od kary i szybko ją zapłaciło. Pozostali wybrali drogę sądowych odwołań. Ale efekt psychologiczny nałożonych kar był ogromny. Małe firmy telekomunikacyjne uwierzyły, że w walce z gigantem kontrolującym ponad 80% rynku mają wreszcie skutecznego sprzymierzeńca– mówi niezależny ekspert telekomunikacyjny Tomasz Kulisiewicz.
A monopole trwają
Obecny wyrok sądu kwestionujący legalność powołania Streżyńskiej i nałożonej przez nią kary jest nieprawomocny. Musi jeszcze przejść przez drugą instancję, co może potrwać nawet rok. Ale sytuacja już się zmieniła. Kto zdecyduje się dziś wydać kilkadziesiąt milionów złotych na udział w przetargu na piątego operatora telefonii komórkowej, a potem kilkaset milionów na stworzenie sieci, jeśli nie wiadomo, czy ogłaszający przetarg urząd jest legalnie obsadzony?
Zdaniem Andrzeja Sadowskiego z Centrum Adama Smitha jest to wina polityków, którzy nie umieli się dogadać i nagięli prawo na samym początku przy obsadzaniu urzędu. Teraz monopolista dostał do ręki mocny argument w walce z UKE. Polskie państwo nadal sprzyja monopolom. Unia Europejska wytknęła nam ostatnio, że urzędy zajmujące się walką z monopolami są za bardzo uzależnione od decyzji politycznych. Przypadek Anny Streżyńskiej jest kolejnym dowodem– mówi.
Z badań Centrum wynika, że polskie rządy nic nie robią z monopolami, a wręcz je utrwalają. Od 1 lipca ma wejść w życie liberalizacja rynku energetycznego – każdy będzie mógł kupić prąd, skąd chce. Ale tylko teoretycznie. Bo żeby zaoszczędzić niewiele na zmianie dostawcy, trzeba najpierw dużo zainwestować w urządzenia pomiarowe. Na dodatek w energetyce rząd planuje koncentrację firm, łącząc kopalnie z elektrowniami– mówi Sadowski. W ten sposób powstaną molochy, które nie muszą ze sobą konkurować. Dopóki tego nie zmienimy, przeciętny Polak nadal będzie płacił relatywnie dużo więcej niż inni Europejczycy.
Juliusz Ćwieluch