Impas w pracach komisji śledczej nad raportem
Komisja śledcza badająca aferę Rywina odrzuciła zaproponowany przez jej szefa Tomasza Nąłecza (UP) projekt uchwały dotyczącej trybu prac komisji nad sprawozdaniem.
19.03.2004 | aktual.: 19.03.2004 20:05
Posiedzenie, na którym miało się zacząć opracowywanie ostatecznego tekstu raportu, zaplanowane było na 26 marca. Nałęcz powiedział jednak, że "teraz już nic nie wiadomo".
"Nie wiem, jak teraz mamy się zachowywać" - powiedział członkom komisji Nałęcz. "Nie życzycie sobie żadnych reguł pracy nad sprawozdaniem, więc nie wiem, jak mam dalej organizować pracę" - wyjaśnił.
Po zakończeniu posiedzenia komisji, jej szef powiedział dziennikarzom, że ma nadzieję, iż to nie kompromitacja, a tylko zamieszanie. Ocenił, że "jeśli chciałby użyć wiedzy historyka, powiedziałby, że zdecydowana większość komisji nie życzy sobie sprawozdania". Wyraził jednak nadzieję, że posłowie prześpią się i za kilka dni komisja przyjmie jakieś reguły pracy. Zapowiedział, że będzie się indywidualnie spotykał z posłami.
Projekt uchwały zakładał, że - w określonym przez prezydium komisji terminie - jej członkowie mogliby przedstawić projekty raportu, obejmującego wszystkie wątki prac komisji. Komisja w drodze głosowania wybrałaby jeden projekt jako podstawę do dalszych prac. Członkowie komisji mogliby zgłaszać pisemne poprawki, nawet takie, które zastępowałyby całą treść projektu bazowego.
Wniosek o odrzucenie projektu uchwały zgłosił Bohdan Kopczyński (niezrz.), który uważa, że regulamin jest niepotrzebny, bo tryb pracy komisji określa uchwała o powołaniu komisji śledczej. Do wniosku Kopczyńskiego przychyliło się 6 na 10 posłów.
Po zakończeniu posiedzenia Jan Rokita (PO) ocenił, że zwoływano je niepotrzebnie. "Tryb podejmowania decyzji (...) nie musi być dyskutowany przed kamerami telewizyjnymi. Polaków nie interesuje, jak komisja będzie przyjmować sprawozdanie, tylko czy oszuści zostaną ukarani" - powiedział dziennikarzom.
Jego zdaniem, zaproponowany przez Nałęcza tryb nie był dobry. "Przez wiele tygodni pracowałem nad jednym z trzech wątków raportu - wizyty Rywina w Agorze" - podkreślił szef klubu PO. "Teraz dowiaduję się, że moja ciężka praca nie będzie nawet poddana pod głosowanie, ponieważ jest nowe oczekiwanie, że każdy przygotuje całościowy raport" - mówił. - "Czy to oznacza, że moją pracę wykonałem na darmo i teraz mam ją zaczynać od nowa?".
Posła PO nie przekonał argument Nałęcza, że teksty Rokity, jak i innych członków komisji, mogłyby być poprawką do projektu bazowego.
Natomiast według Zbigniewa Ziobry (PiS), propozycja Nałęcza jest spóźniona. Podkreślił też, że zupełnie "nieodpowiedzialnym i niepoważnym" działaniem jest kolejna zmiana sposobu prac nad sprawozdaniem. Dodał, że jeżeli nie będzie innego wyjścia z impasu, będzie domagać się, by punktem odniesienia pracy komisji był jego całościowy projekt sprawozdania.
W trakcie posiedzenia posłowie zarzucali Nałęczowi, że kilkakrotnie zmieniała się koncepcja pracy nad raportem. Mieli mu też za złe, że nie dostarczył odpowiednich ekspertyz prawnych, np. o tym, czy mogą być w raporcie wnioski mniejszości i czy mogą być one głosowane na forum Sejmu. Kiedy dyskusja nad tymi sprawami nabierała tempa, Rokita zgłosił wniosek o jej zakończenie. Poparło go 7 członków komisji.
Nałęcz sytuację w komisji porównał do sytuacji, kiedy jest wóz i "dziewięciu, a może siedmiu woźniców i jest koń; zamiast pchać wóz, leje się konia batem".