"Imigranci mają ograniczone życie polityczne"
Przebywający w Polsce imigranci spoza UE nie mogą brać udziału w wyborach, być członkami partii politycznych, zakładać organizacji pozarządowych; to ogranicza ich uczestnictwo w życiu politycznym - podkreślano podczas seminarium Instytutu Spraw Publicznych.
23.09.2011 15:44
Podczas seminarium: "Nic o nas bez nas. Partycypacja społeczna i prawa polityczne imigrantów" zaprezentowano m.in. indeks MIPEX, który porównuje polityki integracyjne w 31 krajach (państwa UE oraz USA, Kanada, Szwajcaria i Norwegia). Polska znalazła się w tym rankingu na przedostatnim miejscu, wyprzedziła jedynie Rumunię. Autorzy indeksu uznali, że w Polsce warunki dla partycypacji politycznej migrantów są "poważnie niesprzyjające".
Imigranci spoza krajów UE w Polsce nie mają prawa głosować ani startować w wyborach parlamentarnych oraz wyborach samorządowych; nie mogą należeć do partii politycznych, a także tworzyć stowarzyszeń o takim charakterze. Chociaż mogą być członkami organizacji pozarządowych, związków zawodowych, angażować się w organizacje społeczne, to nie mogą sami ich tworzyć. Imigranci z tzw. krajów trzecich mają prawo organizować marsze i protesty oraz brać w nich udział. Głosować i startować w wyborach samorządowych i do Parlamentu Europejskiego w Polsce mogą imigranci z państw członkowskich UE.
Piotr Kaźmierkiewicz z ISP mówił podczas seminarium, że w Polsce zaangażowanie polityczne imigrantów uniemożliwiają arbitralne decyzje. Podkreślił, że warunkiem uzyskania np. praw wyborczych jest "naturalizacja", czyli otrzymanie polskiego obywatelstwa, co z kolei nie jest łatwe.
Według niego Polska "nie ma chyba ochoty na rozszerzenie praw wyborczych imigrantów". Wyjaśnił, że do tej pory nie ratyfikowała europejskiej konwencji, która umożliwia głosowanie i startowanie w wyborach na szczeblu lokalnym wszystkim migrantom, którzy przebywają legalnie na terenie danego kraju od co najmniej pięciu lat (Europejska Konwencja o udziale cudzoziemców w życiu publicznym na szczeblu lokalnym z 1992 r.).
Zwrócił uwagę, że organizacje imigrantów są w większości skupione na własnych problemach, nie budują szerszych koalicji z władzami lokalnymi, nie wywierają też presji zewnętrznej na polityków, chociażby w kwestii praw wyborczych. Zaznaczył też, że jeśli dana grupa społeczna nie ma prawa głosu, to nie interesują się nią także politycy. - To zamknięty krąg - ocenił.
Naczelnik Wydziału Analiz Migracyjnych Krzysztof Lewandowski ocenił, że powodem braku tego zainteresowania może być niska - w porównaniu do innych krajów UE - liczba imigrantów w Polsce. Poinformował, że pod koniec 2010 w Polsce było zarejestrowanych prawie 100 tys. ważnych kart pobytu, które są wydawane imigrantom - 30% to karty na pobyt długoterminowy.
Powiedział także, że rocznie polskie obywatelstwo jest przyznawane ok. trzem tysiącom osób. - Można mówić, że to mało, ale z drugiej strony to 10% tych osób, które mają karty na pobyt długoterminowy - powiedział. Zwrócił uwagę, że ponieważ nadanie obywatelstwa wynika z praw konstytucji, to nawet mała zmiana w tej kwestii nie jest prosta do wprowadzenia.
Lewandowski mówił, że projekt Strategii Migracyjnej dla Polski zawiera "miękki" przepis dotyczących uczestnictwa imigrantów w wyborach lokalnych.
Magdalena Lesińska z Ośrodka Badań na Migracjami UW zwróciła uwagę, że zmiany w prawie nie gwarantują zwiększenia uczestnictwa imigrantów. - Warto podkreślić potrzebę zmiany świadomości nie tylko polityków, polskiego społeczeństwa, którego wiedza na temat mniejszości etnicznych jest niewielka, ale i samych imigrantów - powiedziała. - Związki zawodowe nie są zainteresowane imigrantami, ale oni też nie są - dodała.
Zwróciła też uwagę, że zjawisko imigracji w Polsce ma w większości charakter cyrkulacyjny i krótkoterminowy. Dodała, że największą grupę stanowią Ukraińcy, którzy nie są zainteresowani uczestnictwem. Z kolei kolejna duża grupa imigrantów - Wietnamczycy - działają raczej we własnej społeczności.