Ile zarabiają szefowie Pekao?
100 tys. zł miesięcznie zarabia prezes Banku
Pekao Jan Krzysztof Bielecki. Jego zastępca - 80 tys. zł. Pekao
jest pierwszym bankiem, który precyzyjnie podał zarobki swoich
menedżerów. Ale nie zrobił tego z własnej woli - pisze "Gazeta
Wyborcza"
03.09.2004 | aktual.: 03.09.2004 06:33
W czwartek Bank Pekao w komunikacie giełdowym zaskoczył wszystkich inwestorów - podał do wiadomości publicznej pensje każdego z członków swego zarządu z osobna oraz gaże członków rady nadzorczej za 2003 r.
Okazało się, że prezes Jan Krzysztof Bielecki w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku zarobił 300 tys. zł, zaś wiceprezes Luigi Lovaglio w ciągu czterech miesięcy zainkasował 320 tys. zł, czyli po 80 tys. zł miesięcznie. Pozostali członkowie zarządu pobierali co miesiąc po 60-70 tys. zł.
To prawdziwa gratka, bo spółki giełdowe nie mają obowiązku podawania aż tak precyzyjnie zarobków swoich menedżerów. Prawo zobowiązuje je tylko do podawania w sprawozdaniu rocznym łącznych kosztów wynagrodzeń całego zarządu, bez podziału na prezesa, wiceprezesów i pozostałe osoby. Dziennikarzy mogą się jedynie domyślać wysokości kontraktu prezesa.
Czemu Bank Pekao aż do tego stopnia się obnażył? W spółce "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że zaleciła to Komisja Papierów Wartościowych i Giełd w związku z planowaną przez Bank Pekao emisją opcji na akcje dla menedżerów banku. Przepis zobowiązujący spółki do podawania płac członków ich władz wszedł w życie dopiero kilka miesięcy temu i Bank Pekao stał się jego pierwszą "ofiarą".
Powszechnie wiadomo, że najwyższe pobory wśród bankowców pobiera prezes Banku Millennium Bogusław Kott. Według nieoficjalnych informacji do jego kieszeni trafia miesięcznie równowartość 150 tys. euro, czyli sześć razy więcej, niż wynoszą pobory prezesa Bieleckiego. A Pekao jest przecież kilkakrotnie większym bankiem niż Millennium. Prezes Banku Pekao zarabia też mniej od najgłośniejszego ostatnio polskiego menedżera - byłego prezesa PKN Orlen Zbigniewa Wróbla, który do momentu swojego niedawnego odwołania inkasował miesięcznie ok. 200 tys. zł.