"Idiotka dzwoni do gazety" - wolność słowa zagrożona?
Pisarz polskiego pochodzenia na łamach prasy zmył Szwedom głowę za używanie protekcjonalnych i szyderczych wobec Polaków zwrotów. Postawił otwarte pytanie, na ile język potoczny może wzmacniać istniejące stereotypy wobec narodowości.
02.12.2011 | aktual.: 05.12.2011 09:46
Kiedy Szwed chce powiedzieć, że coś było źle zorganizowane, chaotyczne i hałaśliwe, a w dodatku nieefektywne, ma pod ręką celne wyrażenie "polski parlament". Jest ono używane zarówno w języku potocznym, jak i szwedzkich mediach. Mianem "polskiego parlamentu" można w szerszym znaczeniu określić wszystko, co bezładne i chaotyczne, albo w węższym zbyt długie, bezproduktywne gadanie.
Powiedzonko nie spodobało się pisarzowi polskiego pochodzenia, mieszkającemu w Szwecji, Arturowi Szulcowi. Dla szwedzkiego "Newsmill" napisał artykuł, w którym w przewrotny sposób spróbował uświadomić czytelnikom, iż "polski parlament" jest określeniem krzywdzącym dla Polaków. Tekst wywołał burzliwą dyskusję.
Idiotka dzwoni do gazety
Część czytelników podzieliła tezy Artura Szulca, podając kolejne przykłady na to, że język szwedzki aż roi się od określeń zabarwionych rasistowsko czy ksenofobicznie. Inni zaś tłumaczyli, iż zwrot "polski parlament" powstał w XVIII wieku i dotyczył stosowanej w polskim Sejmie zasady "liberum veto". Miał oddawać krytyczny stosunek do kłótliwości polskiej szlachty i nieefektywności władzy. "Polski parlament", jako synonim bezładnych rządów weszło do wszystkich języków skandynawskich, ale do dzisiaj przetrwało jedynie w Szwecji.
Jeden z czytelników "Newsmill" oburzył się, że wytykanie komuś tradycji językowych jest zamachem na wolność słowa. - Jak taka poprawność polityczna się zakończy? - zapytał w komentarzu do tekstu polskiego pisarza. - Telefonem do gazety: "Pomocy, mąż nazwał mnie idiotką, co ja teraz powinnam zrobić?" - ironizuje.
Szwedzi zbyt protekcjonalni wobec Polaków
W wielu językach przymiotnik "polski" używany w wyrażeniach miewa negatywne konotacje. W niemieckim istnieje pejoratywny zwrot "polskie gospodarzenie" oznaczający fatalne zarządzanie. W angielskim nieprzychylne kawały o Polakach zyskały nawet własną kategorię. Brytyjczycy śmieją się choćby z tego:
Rozmawiają dwaj kanibale przy grillu:
- Nie obracaj tak szybko! Mięso się dobrze nie upiecze!
- Mowy nie ma! To Polak, jeśli będę kręcił wolniej, to ukradnie mi węgiel.
Znaczenia rosyjskiego powiedzonka "Bałagan w Polsce, a u nas jeszcze gorzej" (przy czym "bałagan" jest w oryginale znacznie bliższy pewnemu słowu na literę "k") wyjaśniać nie trzeba. Czy można coś z tym zrobić?
Artur Szulc tłumaczy Wirtualnej Polsce, że zdaje sobie sprawę, iż języka nie zmieni się systemem nakazów i zakazów, jednak chciałby, aby jego czytelnicy zwracali uwagę, jak używane przez nich zwroty są odbierane przez innych.
- Określenie "polski parlament" jest, wbrew temu, co twierdzą Szwedzi, protekcjonalne wobec Polaków - mówi. - Już u źródła zostało obarczone błędem, bo Szwedzi mylnie uznali, iż zasada "liberum veto" od początku oznaczała chaos. Dziś Polska jest dobrze funkcjonującą demokracją, więc jaką rację bytu ma to określenie? Tylko buduje i wzmacnia już istniejące wobec nas negatywne stereotypy. Redaktorzy, którzy swobodnie używają zwrotu "polski parlament", nie ośmieliliby się używać publicznie innych "powszechnie używanych zwrotów", takich jak choćby "skąpy, żydowski bank" - wyjaśnia. Polacy nie gęsi (święci)
Polacy mogą się czuć urażeni niepochlebnym kontekstami, w jakich obcokrajowcy używają przymiotnika "polski". Spójrzmy jednak na siebie. Jeśli ktoś nie ma, co ze sobą zrobić, to powiemy, że "kręci się jak Żyd po pustym sklepie". Ktoś nie lubi wietrzyć? Powiemy, że "wali u niego, jak z murzyńskiej chaty". Mamy "ruski miesiąc" i "czeski błąd", jesteśmy też mistrzami w wymyślaniu innym narodom niepochlebnych ksywek. "Ruskie", "Szwaby", "Pepiki", "Kitajce", "Żabojady" - znacie to? Jeśli jakaś nacja nie posiada pogardliwej polskiej ksywki, to znaczy tylko tyle, iż Polacy jeszcze nie nawiązali z nią kontaktów.
Wszędzie tam, gdzie jedziemy na wycieczkę lub migrujemy, zaraz pojawią się zabarwione pejoratywnie określenie miejscowych. I tak Egipcjanie zostają "brudasami", Duńczycy stają się Dunami, a Norwegowie Norkami.
- Używanie negatywnie zabarwionych określeń narodowości przez użytkowników było tak nagminne, że musieliśmy zacząć z tym walczyć - mówi właścicielka polskiego forum w Norwegii, Małgorzata z Oslo. - Sami nie chcemy, by nazywać nas "Polaczkami", więc nie róbmy innym tego, co nam niemiłe. Za tego rodzaju eksperymenty językowe można pożegnać się z forum i nie pomoże tłumaczenie, że "wszyscy tak robią" - dodaje.
Niemi Niemcy
Lingwistka Tatiana Gavrilowa z Uniwersytetu w Sankt Petersburgu prowadziła badania dotyczące używania rasistowsko zabarwionych zwrotów w różnych kulturach. Jej zdaniem nie da się ich wykorzenić z języka, bo ten jest tylko lustrem już istniejących stereotypów.
- Nie znam w historii ani jednego przypadku, by odgórne wprowadzenie zasady nie używania jakiegoś zwrotu wyrugowało stereotyp - mówi. - Co gorsza, kierując się polityczną poprawnością, możemy wpakować się w kłopoty. Nieładnie jest mówić "Szkop", no to może "Niemiec"? Niestety, to słowo pierwotnie oznaczało w językach słowiańskich językowego niemotę, człowieka, z którym nie można się dogadać. Wiele określeń narodowości w różnych kulturach zawiera elementy ksenofobiczne. Definicje obcego zawsze tworzono na zasadzie kontrastu, bo w przeciwieństwie do nas, tych "fajnych", obcy nie potrafił się zachować, dogadać, albo choćby wyglądać po ludzku - wyjaśnia.
Lingwistka dodaje jednak, że każdy z nas ma prawo zaprotestować, gdy ktoś w jego otoczeniu używa ksenofobicznie zabarwionych zwrotów. Jeśli nie czujemy się komfortowo z "polskim parlamentem" czy kawałem o Polakach, reagujmy. I takiej samej reakcji spodziewajmy się od obcokrajowców na nasze ksenofobiczne powiedzonka.
Czyja du… bardziej czarna?
Artur Szulc twierdzi, że nie zamierza nikomu narzucać, jak ma mówić lub myśleć, prosi tylko o chwilę refleksji nad tym, co się, na co dzień mówi. - Co to na przykład znaczy "ciemno jak w du.. u Murzyna"? - pyta. - Czy w odbytach ludzi czarnoskórych naprawdę jest ciemniej niż w białych? A jeśli tak, to skąd my to wiemy, czyżby ktoś to osobiście porównywał? Nie. Słowo klucz to w tym przypadku "Murzyn". Używamy go, by podkreślić, że coś było niezwykle czarne. Choć osoba, która popisuje się takim powiedzonkiem, będzie się zapierać, że nie jest rasistą, w tym zwrocie brzmi rasistowska nuta dająca paliwo do podsycania istniejącego stereotypu - tłumaczy.
W sprawie ksenofobicznych zwrotów żadna nacja nie jest święta. Zdaniem pochodzącego z Polski pisarza, warto dyskutować o tym, co nas w nich razi, a w dialogu polsko-szwedzkim na pewno tym razem obejdzie się bez kolubryn.
Z Trondhem dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad