Ich teczki
Muszę przyznać, że zadziwia mnie wiara
Kaczyńskich, Giertycha i Rokity (z przyległościami) w sprawczą moc
esbeckich teczek - pisze w "Trybunie" jej redaktor naczelny
Wiesław S. Dębski.
Jego zdaniem, każdy, kto obserwuje naszą wartko już toczącą się kampanię wyborczą, dostrzega, że kwestia historii jest jej główną (jeśli nie jedyną) osią.
To wokół niej toczą się najcięższe boje rozgrywane nie tylko przy pomocy potężnych armat, ale i nikczemnych pułapek wszelkiego typu. Przy czym niby poważni politycy nie boją się ośmieszenia zgłaszając pomysły po prostu mało realne. Kaczory więc grożą degradacją, a właściwie delegalizacją generała Jaruzelskiego nie zważając, że bez wyroku sądu się nie obędzie (chyba że w IV RP jedynymi sędziami będą Kaczyńscy).
Podobnie rzecz się ma z ujawnieniem teczek wszystkich polityków, o co z kolei walczy Rokita. Wszystkich - a więc także szefów kół podstawowych partii, radnych gminnych i sołtysów. Tylko krakus, w dodatku strasznie w sobie zadufany, może wierzyć, że jest to postulat realny.
Przykłady można mnożyć. Ale na początku tego tekstu zdziwiłem się wiarą wspomnianych panów w moc teczek - zaznacza Dębski. Wytłumaczenia ma dwa:
Wybory tuż, tuż, a sondażowe słupki tkwią prawie w tym samym miejscu. Nikt nie zdobywa tak przekonującej przewagi jak choćby SLD przed czterema laty. Trzeba więc zwiększyć siłę rażenia, postawić pretendenta do współrządzenia pod ścianą, jak trzeba to nawet przywalić mu na odlew, szantażem się nawet nie brzydząc.
W ten sposób rośnie nam pokolenie miniLepperów, czyli polityków, którzy populizmu uczyli się właśnie u wodza Samoobrony, a teraz przenoszą tę metodę do własnego sposobu uprawiania polityki - niestety, niezmiernie rzadko jest to twórcze rozwinięcie wzorca, zazwyczaj zaś tylko proste naśladownictwo.
I przyczyna druga: do wyborów pozostały trzy miesiące z małym ogonkiem, a prawica nie ma pomysłu na Polskę. Na Polskę powtarzam, a więc nie na nawalanki, pałowanie inaczej myślących, zawłaszczenie wszystkich stanowisk, podporządkowanie sobie sędziów i prokuratorów, epatowanie publiczności komisjami śledczymi i tym podobne rozrywki.
Chodzi oczywiście o odpowiedź na najważniejsze pytania: jak utrzymać wzrost gospodarczy, co zrobić z resztą majątku będącego jeszcze w rękach państwa, jak zwalczyć bezrobocie, jaka ma być rola pomocy społecznej. I generalnie: co z tą wędką, którą mieli otrzymać wszyscy Polacy, by poprawić jakoś swój byt - stwierdza autor artykułu w "Trybunie". (PAP)
Więcej: Trybuna - Ich teczki