Huelle nie musi przepraszać ks. Jankowskiego
Pisarz Paweł Huelle nie musi przepraszać ks.
prałata Henryka Jankowskiego za naruszenie dóbr osobistych -
orzekł prawomocnie Sąd Apelacyjny w Gdańsku, zmieniając
tym samym wyrok sądu niższej instancji i oddalając powództwo
gdańskiego kapłana.
Dodatkowo sąd nakazał zapłacić księdzu na rzecz Huellego ponad
jeden tysiąc złotych kosztów procesu.
Prałat Jankowski poczuł się obrażony felietonem Huellego z maja 2004 r. w "Rzeczpospolitej", w którym pisarz napisał m.in., że gdański duchowny "przemawia jak gauleiter, gensek, nie jak kapłan", a za dobra materialne mógłby się wyrzec polskości.
We wrześniu 2005 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał pisarzowi przeprosić b. proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku. Sąd oddalił jednocześnie powództwo prałata dotyczące wpłaty 100 tys. zł na rzecz jednego z gdańskich domów dziecka. Od wyroku gdańskiego sądu odwołanie złożył Huelle.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekając, że Huelle nie musi przepraszać ks. Jankowskiego, uznał, że pisarz w swojej publikacji nie przekroczył "granic swobody wyrażania opinii", a prałat, jako osoba publiczna, musiał liczyć się z tym, że jego postawa może spotkać się z krytyczną reakcją innych osób.
Sąd podkreślił, że w tym przypadku ważny jest cel artykułu. Cele publikacji: pobudzenie do aktywnego działania opinii publicznej nie zostałyby osiągnięte bez ostrości stylistycznej, czy nawet przesady w sądach wyrażanych w artykule pozwanego - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Dończyk.
Oceniając artykuł pozwanego z tego punktu widzenia należy stwierdzić, że istniały ważne przyczyny z punktu widzenia wartości demokratycznego społeczeństwa, które uzasadniały publikację spornego artykułu, takie jak: ochrona i poszanowanie praw mniejszości narodowych, szacunek do innych narodów- powiedział sędzia.
Sąd przychylił się do opinii biegłego, historyka literatury prof. Przemysława Czaplińskiego, który ocenił, że tekst Huellego nie był paszkwilem, a filipiką, której celem jest zwrócenie uwagi w "ostrej formie" na negatywne zjawiska w życiu publicznym. Zdaniem sądu, forma felietonu pisarza była "adekwatna" do zamiaru, jaki przyświecał jego powstaniu.
Sąd przyznał, że ostrość artykułu pisarza jest podobna do wystąpień gdańskiego kapłana, ale było to działanie w "ochronie interesu publicznego".
Radykalizm ocen pozwanego koresponduje z "ostrością wypowiedzi publicznych powoda, który w swoich wystąpieniach nie wahał się użyć podobnych, radykalnych, antagonizujących i obrażających inne osoby określeń - powiedział w uzasadnieniu wyroku, sędzia Dariusz Dończyk.
Wydając wyrok, gdański sąd powołał się m.in. na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które uznaje, że "zakres wolności wypowiedzi, w tym wyrażania własnych opinii o osobie publicznej, co do ostrości sformułowań, zależy od postawy samej osoby publicznej".
W ocenie sądu, publiczne wypowiedzi b. proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku "godziły w podstawowe zasady społeczeństwa demokratycznego".
W istocie bowiem powód wystąpił z żądaniem ochrony dóbr, których wobec innych osób wielokrotnie nie szanował. Brak szacunku do innych narodów jest pogwałceniem elementarnych zasad, nie tylko porządku wewnętrznego, ale również ładu międzynarodowego. Posądzanie innych grup narodowych o określone naganne zachowanie, obarczanie ich zbiorową odpowiedzialnością za negatywne zjawiska w życiu publicznym godzi w godność każdej z osób tej narodowości - zaznaczył sąd.
We wtorek w sądzie stawili się jedynie pełnomocnicy stron. Przedstawiciel prałata adwokat Krzysztof Tyszkiewicz zapowiedział złożenie kasacji od wyroku do Sądu Najwyższego.
Gdyby treść artykułu stanowiła reakcję na konkretne zachowanie mojego mandanta sprzed lat, nie byłoby sprawy i można by powiedzieć, że ta krytyka jest w jakiś sposób uzasadniona. Natomiast, niczym nieuzasadniony atak po latach, niczym nie sprowokowany, stanowiący jakoby uzasadnioną krytykę, jest niedopuszczalny - powiedział Tyszkiewicz.
Zadowolony z decyzji sądu pełnomocnik pisarza Wojciech Cieślak ocenił, że wyrok jest "trafny i wyważony", a najkrótszą puentę może stanowić przysłowie: kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Bardzo się cieszę z tego wyroku, ponieważ on ocala resztki demokracji w Polsce. I jest wyrokiem, który oznacza, że istnieje uprawnione prawo do krytyki działalności publicznej osób publicznych. Ja w moim tekście krytykowałem wyłącznie publiczną działalność mojego prałata, nie jego prywatne życie - powiedział Huelle.
W felietonie pt. "Rozumieć diabła" Huelle napisał m.in., że wielokrotnie jest pytany za granicą o fenomen ks. prałata Jankowskiego.
"Zazwyczaj odpowiadam - zgodnie z prawdą - że kapłan ten zupełnie nie rozumie Ewangelii i przeciwstawia się ostentacyjnie nauczaniu papieża. Że jest po prostu mutacją polskiego endeka z moczarowską, komunistyczną fobią plucia na obcego: Żyda, pedała, euroentuzjastę. Że to chory człowiek, nieszczęśliwy w gruncie rzeczy i potłuczony, który polskość wymieniłby w każdej chwili na dowolny paszport - volksdeutscha, Irakijczyka czy Rosjanina - gdyby szły za tym piękne szaty, nowe limuzyny, tytuły i ordery - przypinane do jego białego, przypominającego styl pułkownika Kadafiego munduru, w który ksiądz prałat tak lubi się przywdziewać" - napisał w felietonie Huelle.