Hotel zamiast Instytutu Głuchoniemych? "Plany przebudowy absurdalne"
Walka o remont Instytutu Głuchoniemych trwa od trzech lat. Placówka mieści się w bardzo atrakcyjnym miejscu Warszawy – w zabytkowym budynku przy placu Trzech Krzyży. Stąd obawy dyrekcji ośrodka i rodziców o chęć "wysiedlenia" ich z gmachu i przeznaczenia go na cele komercyjne.
Jeszcze przed październikowymi wyborami samorządowymi wydawało się, że sprawa znajdzie szczęśliwy finał. Rada Miasta przegłosowała odpowiednią uchwałę, znalazły się środki, trwały negocjacje między dyrekcją i urzędnikami o tym, jak ma wyglądać modernizacja gmachów Instytutu.
Dyrekcja Instytutu chce, by budynek nadal był przystosowany dla osób głuchoniemych (m.in. bardzo szerokie korytarze). W projektach tego nie przewidziano i zastosowano rozwiązania uniwersalne. – To prosta droga do tego, by nas stąd wyrzucić - mówią zgodnie rodzice wychowanków Instytutu.
Nowa kadencja – stare kłopoty
Dyrektor Instytutu Tomasz Adamiec relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską inicjatywę, którą podjął razem z rodzicami podopiecznych.
Zobacz także: Miller odpowiada Giertychowi ws. Biedronia
– 7 maja napisaliśmy list do prezydenta Warszawy z prośbą o spotkanie, bo to jedyna możliwość, żebyśmy przedstawili nasze obawy, postulaty i usłyszeli jakieś zapewnienia – podkreśla dyrektor.
- Dokument zawieźliśmy do Ratusza osobiście. Do tej pory nic się nie wydarzyło - mówi rozżalony Adamiec. Pracownicy ośrodka mówią wprost, że oferty i koncepcje, które im przedstawiono, są nie do przyjęcia.
- Nam nie zależy tylko na tym, żeby były ładne ściany, równe podłogi i dobre oświetlenie, ale na tym, żeby budynek był przystosowany do potrzeb osób, które w tej chwili w nim mieszkają i przebywają, czyli dla osób z głębokimi wadami słuchu. Pod swoją opieką mamy dzieci kilkumiesięczne, a edukacja w Instytucie kończy się na poziomie maturalnym. W internacie mieszkają podopieczni w wieku od 6 do 19 roku życia - tłumaczy Wirtualnej Polsce dyrektor Tomasz Adamiec.
Całej kadrze pedagogiczno-wychowawczej zależy na tym, by wyraźnie rozgraniczyć przestrzeń dla młodszych i starszych dzieci, jak jest w tej chwili. W projektach tego nie ma. Ale to nie wszystko.
- Nie może też być tak, jak pojawiło się w jednym projekcie, że są pokoje bez okien, a drogi ewakuacyjne i korytarze są ponad dwa razy węższe niż w tej chwili - zamiast 3 metrów, 1,4 m. Gdyby po takim remoncie doszło do nocnej ewakuacji, to byłby dramat. Dzieci na noc zdejmują aparaty i implanty i wtedy nie słyszą nic. Jak obudzić wszystkie te osoby, wytłumaczyć, że musimy wyjść? - pyta Adamiec.
Stołeczny konserwator zabytków od środy do piątku był nieuchwytny. W jego biurze usłyszeliśmy, że informacji o budynku Instytutu Głuchoniemych udziela dyrektor biura lub osoba przez niego wskazana. Poproszono nas o przesłanie pytań mailem. Do piątkowego popołudnia nie dostaliśmy odpowiedzi.
Wykonawcę projektu modernizacji wybrał Stołeczny Zarząd Rozwoju Miasta. Julia Matuszewska, specjalista ds. terenowo-prawnych zarządu, zapewniła nas o zasięgnięciu informacji w sprawie Instytutu.
- W 2017 roku przygotowano 4 warianty koncepcji architektonicznej przebudowy Instytutu Głuchoniemych. We wszystkich wariantach, koncepcja przewidywała obsługę osób niepełnosprawnych. Warianty koncepcji na etapie uzgodnień były konsultowane m.in. z Pełnomocnikiem Prezydenta m.st. Warszawy ds. dostępności, Użytkownikiem i Użytkownikiem instytucjonalnym - takie otrzymaliśmy informacje.
Julia Matuszewska przekazała również, że miasto stołeczne Warszawa zabezpieczyło w budżecie na modernizację 10 mln zł, a czas realizacji to lata 2018-2022.
200-letni gmach zbyt atrakcyjny dla niepełnosprawnych
Marzena Jankowska, mama Julii, która chodzi do V klasy, przyznaje, że nieraz rodzice słyszeli od urzędników, że dobre warunki dla dzieci zostaną zapewnione szybciej, jeśli opuszczą Instytut na czas remontu.
- Wiemy, że jeśli się na to zgodzimy, to już nigdy nie wrócimy do Instytutu - mówi nam zatroskana mama. I dodaje: - Zakusy na to miejsce są od lat, to bardzo atrakcyjna lokalizacja Warszawy. A my? Gorsi, niepełnosprawni, najchętniej wysłano by nas na peryferia. Tak właśnie się czujemy - uzupełnia.
Magdalena Kamińska, mama przedszkolaka, mówi Wirtualnej Polsce, że rozwiązania zawarte w projekcie przebudowy są nie do przyjęcia.
- Usłyszeliśmy, że budynek ma być uniwersalny. Nikt nie pytał o rozwiązania najlepsze dla wychowanków, o ich potrzeby. Ludzie, którzy posługują się językiem migowym, muszą się widzieć, muszą mieć odpowiednią przestrzeń. Trudno o taką swobodę na wąskich korytarzach. A tak jest w odgórnie narzuconym projekcie. Nie wyobrażamy sobie, że on zostanie zrealizowany - zaznacza.
Warszawski Instytut Głuchoniemych powstał w 1817 r. Większość z prawie 200 uczniów jest spoza Warszawy i korzysta z internatu. W ośrodku jest wczesne wspomaganie rozwoju i edukacja przedszkolna, szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum, technikum, branżowa szkoła zawodowa oraz szkoła przysposabiająca do pracy.
Już rok temu rodzice podopiecznych słyszeli zapewniania od Dyrektor Biura Edukacji stołecznego ratusza, że najlepsze warunki dla ich dzieci to priorytet. Podkreślano też, że Instytut miał wówczas najwyższy budżet spośród wszystkich innych specjalnych placówek nadzorowanych przez biuro (prawie 11 mln zł).
Niepewna przyszłość wychowanków
Marzena Jankowska, Magdalena Kamińska i ponad 1100 innych rodziców zebrali podpisy pod listem do Rafała Trzaskowskiego, domagają się spotkania z prezydentem stolicy.
Rzecznik ratusza Kamil Dąbrowa poinformował nas, że zapozna się z pismem i dowie, jakie działania podjęto w sprawie. - Czekam na odpowiedź z biura merytorycznego - usłyszeliśmy od rzecznika w piątek.
Remont ma zostać przeprowadzony w 2021 r.
- Obawiamy się, że wtedy będzie już za późno. Wystarczy wcześniej kontrola jakichkolwiek służb, by zarzucili brak dostosowania budynku do nowych przepisów prawa budowlanego – wyjaśnia Magdalena Kamińska.
Wtedy zamknięcie Instytutu i przeniesienie wychowanków byłoby kwestią może nawet kilku dni - prognozuje mama przedszkolaka.
Rodzice obawiają się również tego, że w ciągu dwóch lat może zmienić się dyrektor placówki. Władze miasta wybiorą kogoś, kto będzie za zmianą adresu ośrodka.
Tomasz Adamiec o swoją przyszłość jest spokojny. - Tu nie chodzi o mnie. Zależy nam na podopiecznych, aby nie stracili swojego drugiego domu - podkreśla.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl