Horror trzydziestu zakładników trwa drugi dzień
Ponad 30 zakładników przetrzymują drugi dzień uzbrojeni bandyci w banku w miejscowości Altagracia de Orituco w Wenezueli. Porywacze uwolnili jedną zakładniczkę.
Jak informują świadkowie, pracownica banku odjechała podstawioną karetką. Na miejscu są setki policjantów, trwają negocjacje.
Czterej bandyci w wieku 20-30 lat wzięli zakładników po nieudanym napadzie na bank. Ich wizerunki zarejestrowały kamery przemysłowe.
Wśród przetrzymywanych są m.in. dwutygodniowe dziecko, 10-letni chłopiec i kobieta w ósmym miesiącu ciąży. Hiszpańskie MSZ podało, że w grupie są też kobieta z podwójnym obywatelstwem wenezuelsko-hiszpańskim i jej dwie córki w wieku 7 i 10 lat.
Nie ma dotąd informacji, by ktoś ucierpiał. W pierwszych godzinach po porwaniu bank opuściło kilkoro zakładników - część uwolniono, a reszta uciekła.
Jeden z napastników zapowiedział, że porywacze mają zamiar uwolnić jeszcze co najmniej jedną osobę.
Bandyci żądają karetki pogotowia, która zabierze ich razem z łupem i kilkoma zakładnikami - poinformował gubernator stanu Guarico, Eduardo Manuitt. Zaapelował o spokój, by nie spowodować agresji i żeby zakładników można było bezpiecznie uratować. Gubernator powiedział też państwowej telewizji, że jego zdaniem bandyci nie są doświadczeni. Można to wywnioskować na podstawie ich zachowania i broni, jaką mają ze sobą - dodał.
Potwierdził to jeden z porywaczy, który oświadczył w rozmowie z kolumbijskim radiem, że nigdy nie brał udziału w napadzie na bank. Zaznaczył, że on i jego koledzy nie chcą nawet dotykać pistoletów.
W nocy z poniedziałku na wtorek bandyci przyjęli z zewnątrz paczkę z pieluchami i mlekiem dla niemowlęcia.
Niektórzy zakładnicy umieścili w oknach i szklanych drzwiach transparenty, na których proszą władze o karetkę i zapewnienie dostaw wody. Na jednym napisano: "Pomocy!".