PolskaHop wizjoner

Hop wizjoner


Oskarżony między innymi o wyłudzenie 1,7 mln zł prokurator Jerzy Hop stwierdził wczoraj przed sądem, że stracił posadę szefa katowickiej Prokuratury Apelacyjnej z powodów... politycznych, a konkretnie z powodu Leszka Millera, byłego premiera. Podpadł władzy w lutym 2002 r., kiedy poinformował ówczesną minister sprawiedliwości Barbarę Piwnik o możliwości przedstawienia liderowi lewicy zarzutów w związku z prowadzonym w Katowicach śledztwem. Dziś twierdzi, że toczącą się przeciw niemu sprawę wykorzystano, by pozbawić go wiarygodności i uniemożliwić zakończenie tamtego postępowania.

Hop wizjoner

10.06.2005 | aktual.: 10.06.2005 09:39

Prokuratury Okręgowa i Apelacyjna w Katowicach nie potwierdzają tych rewelacji: śledztwo dotyczyło wycieku danych z PZU SA, a Miller był tylko świadkiem. Niewątpliwie w lutym 2002 roku minister Piwnik gościła w katowickiej Prokuraturze Apelacyjnej i chwaliła Hopa za sukcesy. To wówczas oskarżony dziś prokurator miał jej powiedzieć o przesłuchaniu Millera i konieczności uchylenia jego immunitetu poselskiego.

Piwnik odwołała Hopa dwa miesiące później, a swoją decyzję uzasadniała utratą zaufania do niego.

Oskarżony Jerzy Hop wciąż wytacza nowe armaty na swoją obronę, a podczas wczorajszej rozprawy wystrzelił w stronę byłego premiera Leszka Millera. Dowodził, że to Miller jest powodem jego dymisji z funkcji szefa katowickiej Prokuratury Apelacyjnej w kwietniu 2002 r. Chybił, choć jego rewelacje mogą okazać się prorocze.

Hop po mistrzowsku żongluje informacjami prawdziwymi budując na ich podstawie swoje wizje, które uprawdopodobniać mają nawet to, że stał się ofiarą lewicowych polityków. Przekonywał wczoraj sąd, że podczas wizyty w Katowicach minister sprawiedliwości Barbary Piwnik w lutym 2002 r., a więc na krótko przed jego zdymisjonowaniem, poinformował przełożoną o możliwości przedstawienia zarzutów premierowi Leszkowi Millerowi. Nie powiedział (oficjalnie), o jakie śledztwo chodzi, ale stwierdził że lider lewicy został przesłuchany „bez rozgłosu”, a pani minister była wiadomościami „przerażona”, a nawet „trzęsły się jej nogi”. Zarzuty o wyłudzenie 1,7 mln zł od darczyńców i teraz proces są po to, żeby Hopa pozbawić wiarygodności – tłumaczy oskarżony prokurator.

Jego wizji śledztwa nie potwierdza ani rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, ani Prok. Apelacyjna. Owszem, toczyło się w okręgówce postępowanie o wyciek danych z PZU SA. Zarzuty niegospodarności – utratę ponad 3 mln zł – przedstawiono byłemu prezesowi PZU Janowi Monkiewiczowi, a obecnie przewodniczącemu Komisji Nadzoru Ubezpieczeniowego i Funduszy Emerytalnych. Monkiewicz mocno był związany z lewicą. To właśnie za jego kadencji w PZU doszło do skandalu z Centralnym Rejestrem Pojazdów. Do stworzenia tego projektu w 1999 roku powołano w Gliwicach spółkę Cerpo, która podpisała kontrakt z niemiecką firmą na dostawę technologii informatycznej. W związku z tą umową firmie niemieckiej przekazano całą bazę danych PZU zawierającą informacje o ubezpieczonych samochodach oraz ich właścicielach. Co więcej, rejestr nie powstał, stracono 3 mln zł.

Leszek Miller został przesłuchany w Katowicach, gdyż jako szef MSWiA uczestniczył w prezentacji projektu stworzenia bazy danych dla PZU.

Znamienne jest to, że w 2003 roku sprawę odebrano Katowicom i przekazano ją do Zamościa, gdzie została umorzona. Wypłynęła w tym roku w związku z komisją śledczą ds. prywatyzacji PZU. Co więcej, politycy zapowiedzieli powrót do umorzonego śledztwa.

Powiedzieli nam>

Paweł Baca, oskarżyciel J. Hopa

Cały czas oskarżony Hop stara się zwrócić uwagę sądu na sprawy poboczne, które nie mają związku z zarzutami postawionymi w akcie oskarżenia i nie zmierzają do wyjaśnienia sprawy. W śledztwie nie mówił na temat politycznych aspektów swojej dymisji.

Tomasz Tadla, z Prokuratury Okręgowej w Katowicach

Leszek Miller przesłuchany został – jako świadek – przez katowicką Prokuraturę Okręgową, kiedy nie był premierem. Śledztwo dotyczyło wycieku danych z PZU. Nie było nawet mowy o tym, że może być podejrzany w tej sprawie. Zarzuty przedstawione zostały tylko jednej osobie – byłemu prezesowi PZU.

Teresa Semik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)