Homoseksualiści mogą "legalnie paradować"
Lider LPR Wojciech Wierzejski zaznaczył w Sejmie, że nigdy nie był za
rozpędzaniem legalnych demonstracji i nie wzywał do użycia siły
przeciwko homoseksualistom "legalnie paradującym przez Warszawę".
Jestem za tym, żeby wszelkie legalne manifestacje, nawet jeśli są organizowane przez środowiska tak skrajne jak środowiska homoseksualne, były legalnie ochraniane przez policję. Natomiast nielegalne demonstracje - gdyby nie było na nie zgody wyrażonej przez władze publiczne, czy samorządowe - powinny być po prostu pilnowane przez policję - podkreślił Wierzejski.
Poseł zorganizował konferencję w związku ze skierowaniem do niemieckiej prokuratury przez szefową niemieckich Zielonych Claudię Roth zawiadomienia o popełnieniu przez niego przestępstwa. Roth zarzuciła polskiemu politykowi "nawoływanie do przemocy i grożenie przemocą".
W maju na łamach "Życia Warszawy" znalazła się wypowiedź Wierzejskiego, w której określił Paradę Równości "szerzeniem dewiacji i patologii". Przestrzegał jednocześnie, że władze Warszawy nie mogą dać na nią zgody, a "jeżeli dewianci zaczną demonstrować, to należy dolać im pałami".
Sam Wierzejski zaprzeczył doniesieniom gazety, twierdząc, że jego wypowiedź została przekłamana i że nigdy nie wzywał do rozpędzenia żadnej pokojowej manifestacji.
W środę poseł LPR powiedział dziennikarzom, że wobec organizatorów nielegalnych zgromadzeń powinny być wyciągnięte konsekwencje prawne. Jeśli jednak manifestacje nie zagrażają bezpieczeństwu publicznemu - nie powinno się używać "żadnych środków porządkowych, przewidzianych prawem".
Co innego z nielegalnymi zgromadzeniami o charakterze awanturniczym, które dokonują chuligańskich, agresywnych napaści na innych obywateli, albo stanowią zagrożenie dla mienia publicznego(...). Jeśli zagrażają one bezpieczeństwu publicznemu (...), policja ma prawo użyć w stosunku do nich środków przewidzianych prawem - zaznaczył poseł LPR.
Jak dodał, nic więcej nie twierdził. Twierdzenie, jakobym wzywał do używania przemocy wobec nielegalnych czy legalnych demonstracji, jest nie na miejscu, jest wyssane z palca, jest nieprawdziwe - podkreślił Wierzejski.
Wierzejski poinformował też, że we wtorek na posiedzeniu rządu premier Kazimierz Marcinkiewicz miał polecić ministrowi spraw wewnętrznych i administracji Ludwikowi Dornowi, aby ten zwrócił się do wojewody mazowieckiego o unieważnienie zgody na Paradę Równości, która w sobotę miała się odbyć w Warszawie, ze względu na "możliwość zagrożenia bezpieczeństwa publicznego".
Według Wierzejskiego, Marcinkiewicz miał zrobić to na wniosek wicepremiera i ministra edukacji Romana Giertycha.
Informacje Wojciecha Wierzejskiego są nieporozumieniem - tak doniesienia posła LPR skomentował rzecznik rządu Konrad Ciesiołkiewicz.
Rzecznik zaprzeczył, jakoby premier polecił szefowi MSWiA zwrócenie się do wojewody mazowieckiego o unieważnienie zgody na Paradę Równości. Podkreślił, że premier nie ma tego rodzaju kompetencji. Jak dodał, "o faktycznych decyzjach i poleceniach szefa rządu stara się (rzecznik) osobiście i rzetelnie informować dziennikarzy".
Ciesiołkiewicz poinformował, że podczas wtorkowego posiedzenia rządu, po wyczerpaniu się porządku obrad, wicepremier Giertych rzeczywiście zaproponował, by Rada Ministrów przyjęła stanowisko, w którym zwraca się o unieważnienie zgody na Paradę Równości.
Premier wiedząc o tym, że Rada Ministrów nie posiada kompetencji do podważania decyzji samorządu terytorialnego potraktował wniosek R. Giertycha jako jego apel do ministra spraw wewnętrznych i administracji i skierował do tego resortu - wyjaśnił Ciesiołkiewicz.