Holendrzy osuszyli morze i wydobyli szczątki Polaków. Hołd dla poległych bohaterów
Holendrzy osuszyli fragment Morza Północnego, żeby wydobyć wrak samolotu z czasów Drugiej Wojny Światowej i szczątki polskich lotników. W Oudemirdum na północny wschód od Amsterdamu odsłonięty został pomnik upamiętniający żołnierzy poległych podczas nalotu na Niemcy w 1941 r.
Przed odsłonięciem pomnik przykrywała biało-czerwona szachownica. W ceremonii uczestniczyli przedstawiciele lokalnych władz, polskiej ambasady w Hadze oraz holenderscy skauci morscy, którzy będą opiekować się pomnikiem upamiętniającym załogę samolotu zestrzelonego przez Niemców nad Morzem Północnym w nocy z 8 na 9 maja 1941 r. Mieszkańcy Oudemirdum i ludzie zaangażowani w poszukiwanie i wydobycie wraku oddali hołd poległym Polakom po zakończeniu prac już we wrześniu 2016 r. Wtedy nad miejscem katastrofy przeleciał słynny, brytyjski ciężki bombowiec Avro Lancaster i dwa holenderskie myśliwce F-16.
Na wrak bombowca Vickers Wellington z 305. Dywizjonu Bombowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego „Ziemi Wielkopolskiej” natrafiono w odległości 5 km od brzegu podczas prac nad wydobyciem piasku z dna sztucznego jeziora IJsselmerr, które w połowie ubiegłego wieku było jeszcze fragmentem Morza Północnego. W czasie wojny nad tym rejonem wiodła jedna z głównych tras przelotu alianckich bombowców zmierzających w głąb Trzeciej Rzeszy. Nadlatujące maszyny atakowali niemieccy piloci myśliwców. Wiele samolotów strącono i jeszcze nie wszystkie zostały odnalezione. Bitwę powietrzną u wybrzeży Holandii bada historyk-amator Jan Geert Vogelzang, który wyjaśnił także los samolotu z 305 Dywizjonu Bombowego strąconego przez Messerschmitta Bf 110.
Po odkryciu polskiego Wellingtona Holendrzy przeprowadzili niezwykłą akcję badawczą. Wokół wraku firma poszukiwawcza Leemans Speciaalwerken zbudowała stalową tamę i wypompowała tysiące metrów sześciennych wody, żeby osuszyć 900 m2 dna. Płytko, w szarym mule, na głębokości kilku metrów pod powierzchnią wody, spoczywały pozostałości samolotu zestrzelonego podczas rajdu bombowego na śródmieście Bremy.
Z wraku wydobyto szczątki czterech z sześciu poległych Polaków. Po przeprowadzeniu badań DNA, urny z prochami lotników zostaną przekazane rodzinom. Szczególnie niebezpieczne były cztery 500-funtowe bomby przenoszone przez Wellingtona. Samolot uzbrojony był także w zasobniki z bombami zapalającymi i broń pokładową.
Archeolodzy wydobyli fragmenty maszyny, w tym śmigła, karabiny maszynowe Vickers oraz osobiste przedmioty należące do lotników. Część z tych przedmiotów trafi do Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.