Holenderski minister wypoczywa w... Tajlandii
Politycy z niemal wszystkich partii zarzucają ministrowi spraw wewnętrznych Holandii Johanowi Remkesowi, który przebywa od 26 grudnia na urlopie w nawiedzonej przez tsunami Tajlandii że nie zaoferował natychmiast pomocy poszkodowanym, ani nawet nie próbował nawiązać kontaktu z Holendrami, którzy spędzali święta w Tajlandii.
Nie wyobrażam sobie, jak można beztrosko wypoczywać, kiedy wszędzie wokół unosi się odór rozkładających się zwłok - powiedział poseł Partii Pracy, Evert Waalkes.
Holenderskie media podają, że Remkes przybył na urlop do Tajlandii 26 grudnia - w dniu, kiedy uderzyły fale tsunami. Zatrzymał się w hotelu na wyspie Koh Samui, oddalonej o 250 km od wyspy Phunket.
Na podjęcie decyzji o zainteresowaniu się katastrofą Remkes potrzebował ponad tygodnia. "Minister odwiedzi w środę ekipę holenderskich ekspertów medycyny sądowej, identyfikującą zwłoki w Phuket" - poinformowano na stronie internetowej rządu Holandii. Remkesowi towarzyszyć będzie szef holenderskiej policji Peter van Zundert.
Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Remkes nie włączył się w akcję ratunkową, bo nie chciał zakłócać pracy ratowników.
"Minister czy polityk nigdy nie jest na wakacjach. Nie powinno się przeszkadzać ratownikom, ale Remkes mógł okazać zainteresowanie i zaproponować pomoc swoim tajskim kolegom" - uznał Hans van Baalan, poseł rządzącej koalicji.
Uderzenie tsunami w Azji przeżył również inny polityk - były kanclerz Niemiec Helmut Kohl, który przebywał na kuracji w jednym z hoteli w Thalpe na Sri Lance. Zaraz po katastrofie Kohl zadeklarował gotowość zaangażowania się w pomoc dla ofiar tragedii.
Minister Remkes już wcześniej spotkał się z ostrą krytyką. Zarzucano mu, że nie przyznał ochrony policyjnej krytycznemu wobec islamu filmowcowi Theo van Goghowi, któremu grożono śmiercią. Van Gogh został zamordowany 2 listopada.