Holandia na czele UE - ambicja i zdrowy rozsądek
Holendrzy, którzy 1 lipca obejmują
półroczne przewodnictwo w Unii Europejskiej, swój program
podsumowują w dwóch słowach: ambicja i realizm. Chcą m.in.
doprowadzić do decyzji związanych z dalszym rozszerzeniem UE,
zapewnić jej należną rolę w polityce światowej oraz trwały
wzrost gospodarczy i sprawnie pilotować negocjacje na temat
przyszłego unijnego budżetu.
29.06.2004 15:45
Holandia przejmuje pałeczkę od Irlandczyków, którzy w ciągu sześciu miesięcy zdołali doprowadzić do porozumienia w niezwykle trudnej sprawie unijnej konstytucji oraz wyłonić kandydata na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Holendrzy zapowiadają działania na rzecz ograniczenia obciążeń nakładanych przez unijne prawo na przedsiębiorców, a także zainicjowanie dyskusji na temat poprawy wizerunku Unii oraz komunikacji europejskich instytucji ze społeczeństwami krajów członkowskich.
Przewodnictwo holenderskie ma być ambitne, bo pełnione już w gronie 25 krajów. Realizm wiąże się z potrzebą skutecznego funkcjonowania Unii Europejskiej. Holandia chce być "dobrym organizatorem" i pomóc nowym krajom członkowskim sprawnie włączyć się w unijny proces decyzyjny.
Jedno z najważniejszych zadań na najbliższe pół roku to rozpoczęcie i prowadzenie negocjacji na temat budżetu UE na lata 2007-2013. Holendrzy chcą, by przebiegały one możliwie "gładko".
Komisja Europejska ma przedstawić niebawem nowe propozycje w tej sprawie. Poprzednie, styczniowe propozycje odebrano w państwach UE nie bez różnicy zdań. Holandia była w gronie sześciu krajów Unii (obok Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii i Szwecji), które domagały się ograniczenia wydatków na Unię poniżej 1 proc. dochodu narodowego brutto. Minister ds. europejskich Holandii Atzo Nicolai zapewnił niedawno, że tamto stanowisko nie będzie wpływać na prowadzenie przez jego kraj rokowań budżetowych - "najważniejsze będą obowiązki wynikające z przewodnictwa Unii".
Anna Widzyk