Hoduje boćka w przydomowym ogródku
Pan Stanisław Krawczyk ze Zgierza od roku
opiekuje się boćkiem, którego znalazł przy drodze. Ptak miał
złamane skrzydło i już nie będzie latał. Swoje miejsce znalazł w
ogrodzie przy domu pana Stanisława, gdzie przechadzając się
pomiędzy roślinami wzbudza powszechne zainteresowanie przechodniów
- relacjonuje "Express Ilustrowany".
Często przystają tu rodzice z dziećmi i próbują karmić Kubę - mówi Stanisław Krawczyk. Nie jest to jednak takie proste. Bocian ma swoje upodobania i byle czego nie zje. Ulubionym daniem Kuby są ryby. Pan Stanisław kupuje je boćkowi całymi kilogramami. W trakcie jednego posiłku Kuba potrafi zjeść 20 płotek. Nie gardzi też myszami.
Pewnego razu kupiłem mu 30 małych myszek- opowiada pan Stanisław. Jak mówi, w pudełku włożył je do piwnicy, gdzie zimował Kuba. Bocian okazał się jednak zbyt powolny. Myszki rozpierzchły się po piwnicy, a jak otworzył drzwi, chyłkiem przedostały się do mieszkania. Za żadne skarby nie mogłem ich wyłapać. Jedynym wyjściem okazało się... kupienie kota. Teraz obaj z Kubą przechadzają się po ogrodzie.
Bociek jest wyjątkowo towarzyski. Oprócz kota, w obejściu jest z nim jeszcze pięć psów, bażanty i gołębie. Na wiosnę przyleciały też dwie bocianie samice. Wiązały z Kubą matrymonialne plany, które jednak szybko legły w gruzach. Nie mogąc się wznieść, ich wybranek uwił bowiem gniazdo nie na drzewie, lecz na ziemi. Bocianice uznały, że Kuba nie nadaje się na ojca i odleciały.
Pan Stanisław bardzo przywiązał się do swojego boćka. Boleje jednak nad tym, że ptak jest niepełnosprawny a on nie może mu pomóc. Za operację, która przywróciłaby Kubie możliwość latania weterynarz z Krakowa zażądał ponad 1,5 tys. zł, a taka kwota przekracza możliwości domowego budżetu. (PAP)