Hitler gola!

Trudno powiedzieć, co bardziej oburza Niemców w hamburskim spektaklu „Mein Ball”: czy to, że traktuje Hitlera jako temat Komediowy – jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia – czy też to, że naśmiewa się z futbolu?

Jego tajna broń, która miała przechylić szalę wojny na korzyść Niemiec, nigdy nie powstała. Czy jednak Hitler miał szanse wygrać wojnę dzięki piłce nożnej? Co by było, gdyby zorganizował mistrzostwa świata? Taki jest punkt wyjścia nowej komedii granej obecnie w jednym z hamburskich teatrów. Jest kwiecień 1945 r., Adolf Hitler i kilku jego najbliższych współpracowników siedzi wokół stołu w mrocznym, betonowym bunkrze. Za nimi widać stos skrzynek z amunicją, na których stoi przekrzywiony globus – żałosny dowód ich niespełnionych ambicji. Wszyscy w bunkrze są bliscy załamania.

Hitler nagle wstaje. Podchodzi do swej sekretarki Traudl Junge, która zaczyna szybko pisać na maszynie. Ale rozdrażniony Führer wyrywa kartkę z maszyny i zgniata ją, po czym zaczyna kopać nogą zgniecioną kulkę papieru, a na ustach pojawia mu się dziecinny uśmieszek. Nareszcie wpadł na pomysł, jak uratować swe imperium przed klęską: Niemcy powinny zostać mistrzem świata w piłce nożnej!

Kpina z nadziei

W tym momencie jego ludzie zrywają się na nogi, pełni entuzjazmu. Intonują „Roll Over, Beethoven”, po czym melodia przechodzi w „Tutti Frutti”. Następnie Führer wykonuje „Blue Suede Shoes”, przytupując do taktu i kołysząc biodrami. Kończy występ, efektownie chwytając się za krocze. Przez cały czas widownia wyje z radości. Pośród śmiechu dają się jednak słyszeć także głosy dezaprobaty.

Sztuka „Mein Ball” wywołała mnóstwo kontrowersji. Niektórzy widzowie na znak protestu wychodzili z hamburskiego teatru Schauspielhaus. Inni gwizdali. „Mein Ball” narusza kilka tabu. Należy do pierwszych niemieckich spektakli, które traktują Hitlera jako temat komediowy – jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia. Co więcej, sztuka naigrawa się z futbolu, który jest w Niemczech niemal rzeczą świętą. Sama fabuła sztuki – Hitler planujący mistrzostwa dla uratowania swojej Trzeciej Rzeszy – jest poniekąd kpiną z nadziei, jakie Niemcy wiążą z tegorocznymi mistrzostwami odbywającymi się w ich kraju. Wielu Niemców oczekuje, że ta impreza podniesie międzynarodowy prestiż ich kraju – a nawet, że stanie się bodźcem dla gospodarki i lekiem na liczne bolączki społeczne. Wiara Niemców w uzdrawiającą moc piłki nożnej sięga 1954 roku, kiedy to zwycięstwo w mistrzostwach pozwoliło upokorzonemu narodowi odzyskać narodową dumę. Często spotyka się pogląd, że właśnie tamto wydarzenie dało początek cudowi gospodarczemu.

Jednak Erik Gedeon, autor i reżyser sztuki, urodzony w Szwecji, uważa, że absurdem jest oczekiwać, by współczesne, zamożne Niemcy powtórzyły tamten cud. Wykpiwa polityków, którzy grają na piłkarskich emocjach Niemców. W jednej ze scen Magda Goebbels, de facto pierwsza dama Trzeciej Rzeszy, wygłasza mowę, jaką tak naprawdę wygłosiła prawdziwa kanclerz Niemiec Angela Merkel. – Futbol – mówi – inspiruje miliony do wykazania bezprzykładnego zaangażowania, promuje profesjonalizm i do głębi kształtuje społeczeństwo. Co więcej, „modelowy charakter tego sportu” skłania Niemców do pomagania młodzieży i niepełnosprawnym, a także pomaga obcokrajowcom zintegrować się z niemiecką społecznością. Więcej niż karykatura

Trudno się dziwić głosom dezaprobaty – porównywanie Angeli Merkel do Magdy Goebbels to jednak przegięcie. Ale uczynienie z Hitlera bohatera komediowego jest zabiegiem po prostu wizjonerskim. Przez ostatnich 60 lat niepodobieństwem było śmiać się z Hitlera, byłoby to złamaniem tabu. Nawet i dzisiaj żarty z niego są jeszcze rzadkością. Powoli zaczynają się jednak pojawiać, w miarę jak Niemcy uczą się śmiać – wciąż jeszcze zakrywając usta dłonią – z najczarniejszej godziny w dziejach ich kraju. Serdar Somuncu, komik pochodzenia tureckiego, regularnie czyta podczas swych występów fragmenty „Mein Kampf”. Kręci się też obecnie pierwszy niemiecki film przedstawiający Hitlera w komicznym świetle. Jego tytuł brzmi: „Mein Führer – najprawdziwsza prawda o Adolfie Hitlerze”.

Spektakl „Mein Ball” przypomina komedię Charliego Chaplina „Dyktator”, który przedstawiał w karykaturze pełne furii mowy Hitlera i jego gwałtowne gesty. Spektakl ma jednak bardziej slapstickowy, pikantniejszy charakter. Przykładem może być scena, w której główny ochroniarz Hitlera Johann Rattenhuber siada nagle na kolanach szefa i obdarza go namiętnym pocałunkiem. W innej scenie wódz wraz z jego wierną świtą śpiewają „Sexual Healing” Marvina Gaye, pieszcząc przy tym piłkę w orgiastycznym zapamiętaniu.

Führer w „Mein Ball” jest jednak czymś więcej niż tylko sprośną karykaturą. Podobnie jak w kontrowersyjnym filmie „Upadek” z 2004 roku spektakl ukazuje go jako zdesperowanego człowieka, czepiającego się świata skazanego na zagładę. Chwilami jego los budzi nawet cień współczucia. Takie zderzenie slapsticku i poważnej refleksji wywołuje chwilami zgrzyty. W pewnej chwili Magda Goebbels – sztywna dama w sukni z żorżety – traci panowanie nad sobą i wbija druty do robótek w brzuch lalki ubranej w kwiecistą sukieneczkę. Scena jest aluzją do ponurego losu prawdziwej Magdy Goebbels, która otruła swoje dzieci, zanim popełniła samobójstwo. W innej scenie kumple Hitlera, rozradowani perspektywą wygranej w mistrzostwach, zaczynają śpiewać „Imagine” Johna Lennona, pochylając się nad piłką. Traudl Junge uznaje to za właściwy moment, by rozwinąć ogromną flagę ze swastyką. W sali teatralnej echem rozbrzmiewają słowa piosenki „I hope some day you will join us and the world will be as one” (Pewnego dnia dołączysz do nas, a
świat będzie jednością). W tym momencie widownia nagle traci ochotę do śmiechu.

Gedeon powiada, że funkcją takich scen jest przypomnienie, jak szybko futbolowy patriotyzm na fali dobrego humoru może nabrać mroczniejszego charakteru. Mówi on: W ciągu sekundy sen może stać się koszmarem.

Reżyser się obawiał, że takie złowieszcze momenty mogą zaszkodzić popularności sztuki. Jednakże, mimo kontrowersji, przedstawienie cieszy się dużą frekwencją. Dariush Ghobad, 28-letni agent teatralny i miłośnik teatru, powiada: To najlepsza rzecz, jaką oglądałem w tym sezonie. Całość ma sens i jest bardzo, bardzo śmieszna. Nie wszyscy jednak gotowi są zaakceptować tak wesoły obraz Trzeciej Rzeszy. – Nie należy pozwolić na to, aby Hitler stał się postacią komiczną ani kultową – mówi Anita Matt, 71-letnia emerytka. – To mogłoby być niebezpieczne, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy nie żyli w tamtych czasach i nie wiedzą, jakie były naprawdę okropne.

MARIAH BLAKE © Der Spiegel, distr. by NYT Synd., 2006

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)