Hiszpańscy dżihadyści chcieli podrzynać gardła swoim ofiarom
Siedmiu z jedenastu dżihadystów planujących zamachy, porwania i zabójstwa w Hiszpanii siedzi już w więzieniu. Media hiszpańskie ujawniły, że terroryści chcieli porwanej osobie poderżnąć gardło przed kamerą, żeby zastraszyć opinię publiczną, podłożyć bombę w księgarni żydowskiej w Barcelonie i porwać szefową oddziału banku w Sabadell. Z okupu zamierzali sfinansować swoją działalność - informuje "El Pais".
O planach grupy policja katalońska dowiedziała się z podsłuchu telefonicznego. 360 funkcjonariuszy rozpracowywało tę sprawę od co najmniej roku. 8 kwietnia zatrzymano 11 osób - 5 Hiszpanów, 5 Marokańczyków i Paragwajczyka, w tym nieletniego mężczyznę i kobietę - które są podejrzane o działalność terrorystyczną na rzecz Państwa Islamskiego. W czasie rewizji policja znalazła granaty, broń palną, noże i materiał mogący posłużyć do budowy bomb.
Fryzjer na czele grupy
Grupie przewodził fryzjer z Granady Antonio Sáez Martínez, który trzy lata temu przeszedł na salafizm, konserwatywny odłam religii islamskiej i przybrał imię Aali. Mężczyzna mieszkał w Sabadell, 25 km. na północ od Barcelony, z żoną Marokanką, nie wzbudzając podejrzeń sąsiadów.
Rok temu na granicy bułgarsko-tureckiej aresztowano trzech mieszkańców Katalonii, którzy usiłowali przedostać się do Syrii. To czwarta akcja przeciwko dżihadystom w Katalonii w ciągu niespełna półtora miesiąca. Od początku roku, w całym kraju aresztowano 40 terrorystów. W oddziałach dżihadystów w Syrii i Iraku walczy 100 osób z Hiszpanii.
W kraju tym mieszka prawie 2 miliony muzułmanów, jest ponad 1260 meczetów, z czego 98 salafickich. 50 meczetów z tego odłamu jest w właśnie w Katalonii. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ostrzega, że muzułmanie coraz częściej się radykalizują.