Hiszpanie mają rację, że się wycofują
Żaden z wymienianych przez Amerykanów
powodów interwencji w Iraku nie był prawdziwy. Głównym celem była
chęć ulokowania się USA w Zatoce Perskiej i pozostania tam przez
nieokreślony czas - pisze prof. Roman Kuźniar z Instytutu
Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego na łamach
"Faktu".
Amerykanie chcieli sobie zabezpieczyć dostęp do złóż ropy naftowej oraz wywrzeć presję na inne państwa regionu. Miałoby to spowodować ich demokratyzację oraz postęp w procesie pokojowym między Izraelem a Palestyńczykami. Amerykanie sądzili, że droga do pokoju na Bliskim Wschodzie wiedzie przez Bagdad. Mylili się - podkreśla Kuźniar w gazecie.
Amerykanie nie po to stoczyli wojnę, by się teraz wycofać i stracić kontrolę nad Irakiem. A przecież ostateczne rozwiązanie musi zakładać wycofanie wojsk. Sytuację dodatkowo komplikuje ideologiczna zawziętość administracji USA wykluczająca racjonalne podejście. Ameryka nie liczy się z kosztami finansowymi po swojej stronie i ludzkimi po stronie Irakijczyków. Nie szuka rozwiązań politycznych, lecz siłowych - komentuje publicysta dziennika.
Bush domaga się od Rady Bezpieczeństwa ONZ nowej rezolucji, ale tylko po to, by do Iraku mogło przyjechać więcej żołnierzy z innych państw. Przekazanie suwerenności będzie fikcją, jeśli utrzymanie ustanowionego przez Waszyngton rządu tymczasowego będzie wymagać obecności tak ogromnej siły zbrojnej, nad którą ten rząd nie będzie miał przecież kontroli - pisze prof. Kuźniar w "Fakcie". (PAP)