Hiszpanie idą do urn
W niedzielę Hiszpanie po raz dziesiąty od rozpoczęcia demokratycznej
transformacji kraju wybierać będą nowy parlament. Szanse na zwycięstwo mają zarówno rządząca dotychczas lewica, jak i prawica.
Szanse obu głównych rywali - rządzącej od 2004 roku Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) i konserwatywnej opozycji - Partii Ludowej (PP), przy końcu kampanii wyborczej przedstawiały się następująco: socjaliści mogą liczyć, według sondaży, na 40,2% głosów, konserwatyści - na 38,7%. W przeliczeniu na mandaty PSOE może uzyskać 158-163 miejsca w liczącym 350 deputowanych parlamencie, a PP 153-157.
Poprzednie wybory socjaliści wygrali przewagą 4,8% (42,59% - PSOE, 37,71% - PP) i mieli o 16 mandatów więcej niż konserwatyści.
W przeddzień głosowania tysiące osób, wśród nich wiele z opozycji, wzięło udział w mieście Mondragon, w Kraju Basków w pogrzebie zamordowanego dzień wcześniej przez terrorystów z ETA, baskijskiej organizacji walczącej o niezależność, byłego socjalistycznego radnego, 46-letniego Isaiasa Carrasco. Zamach sprawił, że kampania wyborcza, która przebiegała w atmosferze zaciętej walki politycznej z energicznym udziałem hiszpańskiego episkopatu po stronie opozycji, zakończyła się akcentami pojednania narodowego.
Obaj główni rywale w walce o stanowisko szefa przyszłego rządu, obecny premier Jose Luis Rodriguez Zapatero i przywódca konserwatystów Mariano Rajoy, spotkali się i podjęli wspólnie decyzję o zakończeniu na znak żałoby, kilka godzin wcześniej niż planowano, kampanii wyborczej.
Socjalistyczny minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba zwrócił się w sobotę do działaczy swojej partii oraz do polityków opozycyjnej Partii Ludowej, aby nie poruszali się po Kraju Basków bez ochrony. Nie powinni jej za wcześnie się wyrzekać również byli radni w prowincjach baskijskich - apelował minister.
Zapowiedział, że siły bezpieczeństwa zostaną utrzymane w dniu wyborów w stanie najwyższego pogotowia.
Europejskie media zastanawiały się w sobotę, jaki wpływ kolejny zamach separatystów z ETA będzie miał na przebieg i wynik niedzielnego głosowania. ETA przed każdymi hiszpańskimi wyborami dokonuje aktów terrorystycznych mających zastraszyć wyborców, lub pokierować ich sympatiami.
Według paryskiego konserwatywnego "Le Figaro", zamach wywołał w społeczeństwie hiszpańskim reakcje sprzeciwu wobec przemocy i zwiększy frekwencję wyborczą, co będzie sprzyjać socjalistom. Może ona, według ekspertów, na których powołuje się dziennik, wynieść aż 75%.
Francuski "Liberation" uważa, że zamach może być wprawdzie interpretowany jako dowód słabości rządu Zapatero, ale ponieważ ofiarą jest socjalista, uaktywni on sympatyków PSOE.
Prasa belgijska, odwrotnie niż francuska sądzi, że zamach przysłuży się dobrze Partii Ludowej. Katolicki dziennik "La Libre Belgique" uważa, że socjaliści "poniosą w wyborach karę za to, że próbowali prowadzić dialog" z ETA, która w ciągu ponad 40 lat swej historii zabiła 822 osoby.
Opozycja uczyniła z podjętej przez rząd nieudanej próby wynegocjowania z ETA trwałego wyrzeczenia się przemocy przez tę organizację jeden z głównych pocisków wyborczych przeciwko socjalistom.