Historyczne wybory w Pakistanie. Eunuch wśród kandydatów na posła
Wiosenne wybory parlamentarne w Pakistanie będą pierwszymi, w wyniku których ekipa rządząca może się zmienić nie w rezultacie wojskowego zamachu stanu, a elekcji. Po raz pierwszy też o poselski mandat zamierza się ubiegać oficjalnie zarejestrowany eunuch.
W ponad 50-letniej historii niepodległego Pakistanu, nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by wybrany w wyborach rząd cywilnych polityków dotrwał do końca kadencji, a następnie przekazał władzę (lub ją utrzymał) na skutek kolejnej elekcji i werdyktu wyborców. Rządy cywilów przerywane były dotąd wojskowymi zamachami stanu, a generałowie usprawiedliwiali zbrojne przewroty oskarżeniami cywilnych polityków o korupcję.
Obecne władze, wyłonione w wyniku wyborów z początku 2008 roku, dotrwają najpewniej do końca pięcioletniej kadencji, a jeśli nie dojdzie do katastrofy, a nic jej nie zapowiada, nowy rząd zostanie wyłoniony w elekcji, która powinna się odbyć do połowy maja.
Pierwszy taki kandydat w historii
Wiosenne wybory w Pakistanie przejdą też do historii jako pierwsze, w których o poselski mandat wystąpi eunuch. 32-letni Sanam Fakir, który mówiąc o sobie używa rodzaju żeńskiego, zamierza walczyć o mandat deputowanego do parlamentu w południowej prowincji Sindh.
Sindh to rodzinne strony i bastion rodu Bhutto, najsławniejszego i najpotężniejszego z politycznych dynastii w Pakistanie. Premierem kraju w latach 70. był Zulfikar Ali Bhutto, po nim, w latach 80. i 90. rządziła jego córka Benazir. Oboje zginęli przez politykę. Zulfikar Ali Bhutto został w 1979 roku powieszony przez generałów, którzy dwa lata wcześniej obalili jego rząd. Benazir zginęła w zamachu bombowym pod koniec 2007 roku, a w jej zastępstwie wybory wygrał rok później i objął władzę wdowiec po niej, urzędujący prezydent Asif Ali Zardari.
W konserwatywnym Sindh, zdominowanym przez feudalne rody i rządzącą Partię Ludową rodu Bhutto, Sanam Fakir, eunuch nie mający poparcia żadnej partii politycznej, nie ma raczej szans na wygraną. Ale już sam jego udział w wyborach będzie w Pakistanie wydarzeniem bez precedensu.
Pół miliona transwestytów i hermafrodytów
Szacuje się, że blisko 200-milionowym Pakistanie żyje prawie pół miliona transwestytów i hermafrodytów. Dopiero od 2009 roku decyzją Sądu Najwyższego uznawani są oni oficjalnie za "hidżrów" - trzecią płeć (w Indiach nastąpiło to w 1994 roku), i wpisywani w oficjalne dokumenty.
Najoporniejszymi w uznawaniu "hidżrów" za trzecią płeć okazały się komisje wyborcze, zarówno w Pakistanie, jak i w Indiach. W Indiach kandydaci zgłaszający się do wyborów w 2009 roku musieli wypełnić specjalne dokumenty i wskazać w nich jedną z dwóch płci - męską lub żeńską. Trzech "hidżrów", którzy odmówili zarejestrowania się jako mężczyźni lub kobiety, zostało zdyskwalifikowanych jako kandydaci na posłów.
Z podobnych powodów transwestyci nie zostali dopuszczeni do ubiegania się o poselskie mandaty także w Pakistanie w wyborach sprzed pięciu lat. Dopiero w 2011 roku Sąd Najwyższy nakazał, by komisje wyborcze pozwalały "hidżrom" rejestrować się jako "trzecia płeć" do wyborów.
Homoseksualizm zabroniony i karany
Pochodzący z miasta Sakkhar Sanam Fakir będzie walczyć o stanowisko deputowanego w prowincji Sindh jako eunuch. Tym określeniem pakistańscy urzędnicy objęli także hermafrodytów, transwestytów, transseksualistów, a także homoseksualistów; homoseksualne praktyki są w Pakistanie zabronione i karane.
Sanam Fakir niczym się nie zraża. Od lat udziela się publicznie, organizuje polityczne demonstracje. W sierpniu zeszłego roku przewodził w Sakkhar akcji protestacyjnej przeciwko atakom amerykańskich samolotów bezzałogowych na pakistańskie wioski przy granicy z Afganistanem.
Mając średnie wykształcenie, Sanam Fakir prowadzi w rodzinnym mieście organizację dobroczynną, zajmującą się pomocą w zdobyciu wykształcenia i zawodu przez podobnych mu transwestytów i hermafrodytów, którzy utrzymują się w Pakistanie z żebractwa i prostytucji.
- Nie jesteśmy stworzeni jedynie do tańca - powiedział dziennikarzowi AFP. - Nie jesteśmy za to skorumpowani. Nie musimy kraść. Nie mamy własnych rodzin, a nasze potrzeby są bardzo ograniczone. Jesteśmy ludźmi cieszącymi się życiem.
Wojciech Jagielski, PAP