ŚwiatHistoryczna wizyta prezydenta Birmy w Białym Domu

Historyczna wizyta prezydenta Birmy w Białym Domu

Wizyta prezydenta Birmy Thein Seina w Białym Domu ma wymiar historyczny: to pierwsza wizyta głowy tego państwa w USA od 47 lat. Ale może to być przedwczesna nagroda dla birmańskich władz - w kraju tym wciąż dochodzi do przemocy na tle etnicznym.

Historyczna wizyta prezydenta Birmy w Białym Domu
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Shawn Thew

20.05.2013 | aktual.: 20.05.2013 23:59

"Obiecujący start"

Spotkanie Thein Seina z Barackiem Obamą postrzegane jest jako kolejny krok w ocieplaniu stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Birmą, po wizycie prezydenta USA w Birmie w listopadzie ubiegłego roku. Biały Dom wizytę Thein Seina określił jako wyraz "uznania dla demokratycznych reform" podjętych przez tamtejszy rząd.

Jak powiedział dziennikarzom już po spotkaniu rzecznik Obamy, w uznaniu dla prodemokratycznych reform, w tym uwolnienia wielu więźniów politycznych i poprawy sytuacji mediów, prezydent Obama użył w rozmowie z prezydentem Thein Seinem określenia "Myanmar", czyli nazwy kraju przyjętej przez juntę wojskową w 1989 roku. - Ale Birma pozostaje nazwą kraju dla USA, czyli używaną w oficjalnych dokumentach - zastrzegł Jay Carney.

Thein Sein spotyka się też w Waszyngtonie z przedstawicielami biznesu w amerykańskiej Izbie Handlowej. Komentatorzy podkreślają, że wiele amerykańskich firm liczy na dostęp do 60-milionowego rynku birmańskiego.

Jednak organizacje praw człowieka uważają, że po "obiecującym starcie" rząd Birmy poniósł porażkę w wielu demokratycznych reformach. Problemem jest zwłaszcza rosnąca przemoc na tle religijnym i etnicznym, która w niektórych przypadkach - jak donosił raport Human Rights Watch - jest tolerowana, a nawet wspierana przez państwowe służby bezpieczeństwa. Te obawy znalazły też wyraz w opublikowanym w poniedziałek raporcie Departamentu Stanu USA o wolności religijnej na świecie.

"Wynagradzająca wizyta"

Przed Białym Domem manifestowało w poniedziałek kilkudziesięciu aktywistów krytykujących korupcję w birmańskim rządzie oraz przemoc na tle etnicznym w północnej części kraju.

Także niektórzy komentatorzy uważają, że ta "wynagradzająca wizyta" Thein Seina w Waszyngtonie jest przedwczesna, jak pisał Mark Landler w "New York Times". Także ekspert Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) Joshua Kurlantzick wskazuje na problemy w Birmie, a zwłaszcza "nowy rodzaj apartheidu przeciw muzułmanom".

Ekspert wyraził wątpliwość, czy te "poważne kwestie zostaną poruszone podczas triumfalnej wizyty Thein Seina". "Czy prezydent Barack Obama choćby wspomni o rosnącej przemocy w Birmie? Nie liczcie na to" - napisał ekspert CFR na blogu.

Dziennikarze nie mieli okazji zapytać o to prezydenta USA, gdyż po spotkaniu z Thein Seinem, które odbyło się w poniedziałek, nie zaplanowano konferencji prasowej. W komunikacie Biały Dom zastrzegał jednak przed spotkaniem, że Obama chce poruszyć kwestie "wielu pozostających wyzwań i wysiłków na drodze do demokracji", jakie wciąż stoją przed Birmą.

Trudne relacje

Do niedawna niemal każdy lider Birmy miał zakaz wjazdu do USA, jak i wielu innych państw demokratycznych na świecie z powodu sankcji nałożonych na wojskową dyktaturę. Kilka lat temu prezydent George W. Bush, biorąc udział w szczycie azjatyckim, nie chciał nawet uznać obecności lidera Birmy; kraj był uznawany za jedną z najgorszych tyranii na świecie, przypomina Kurlantzick.

Teraz zmiany następują tak szybko, że trudno za nimi nadążyć, a "Birma jest postrzega pozytywnie niemal przez każdego amerykańskiego urzędnika", jako przykład postępującej nowej demokracji i jedyny "jasny punkt" w świecie, w którym w ostatnich latach demokracja znalazła się w odwrocie - dodaje ekspert.

Wybrany w marcu 2011 r. przez parlament Thein Sein, były generał, jest pierwszym cywilnym prezydentem kraju od czasu dojścia do władzy w Birmie junty wojskowej. Nowy rząd rozpoczął reformy demokratyczne i uwolnił część więźniów politycznych, w tym prodemokratyczną działaczkę i laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, która obecnie współpracuje z rządem. Te postępy skłoniły wiele państw i Unię Europejską do stopniowego zawieszenia nałożonych na Birmę sankcji wizowych i gospodarczych.

Więźniowie polityczni

Tuż przed wizytą w USA Thein Sein ułaskawił pod koniec ubiegłego tygodnia kolejnych 20 więźniów politycznych. Działająca w tym kraju brytyjska organizacja "Burma Campaign UK" oskarżyła rząd o wykorzystanie politycznych więźniów do uprawiania PR-u i wezwała do wdrożenia reform. Według organizacji praw człowieka w więzieniach birmańskich wciąż pozostaje 160 politycznych więźniów.

W kilku amnestiach od maja 2011 do listopada 2012 r. w Birmie zwolniono ponad 800 więźniów politycznych. Ostatnio pod koniec kwietnia br. prezydent Thein Sein ogłosił amnestię, która objęła ok. 100 więźniów, w tym 56 politycznych. Decyzja zapadła następnego dnia po zdjęciu z Birmy unijnych sankcji z wyłączeniem embarga na broń.

Decyzję o zniesieniu sankcji przez UE krytykowały wówczas organizacje obrońców praw człowieka, wskazujące na ciągłe łamanie tych praw w Birmie, w tym na więzienie działaczy politycznych i prześladowanie muzułmanów Rohingya w autonomicznym stanie Arakan (Rakhine).

Ostatnia państwowa wizyta przywódcy Birmy w USA miała miejsce w 1966 r., kiedy w Waszyngtonie spotkali się birmański dyktator Ne Win z prezydentem Lyndonem Johnsonem.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)