Hirek Wrona dla WP: Tomek Beksiński odkrywał dla nas świat marzeń, jego odejście było krzykiem
„Jeśli ktoś bez skutku próbował odebrać sobie życie, wyszedł cało z katastrofy samolotu, to naprawdę trudno uwierzyć, że rzeczywiście nie żyje” – mówił po samobójczej śmierci Tomasza Beksińskiego Marcin Prokop. Teraz dzięki nowej płycie mamy okazję przypomnieć sobie ulubioną muzykę przedstawiciela pokolenia "rockowych romantyków". - To był człowiek, który odkrywał dla nas świat marzeń i wrażliwości. Jego odejście było rozpaczliwym krzykiem, buntem przeciwko samotności - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Hirek Wrona. Wkrótce mają ruszyć zdjęcia do filmu o Beksińskich, Dawid Ogrodnik jest najpoważniejszym kandydatem do roli Tomasza Beksińskiego - informuje Stowarzyszenie Filmowców Polskich.
"Tylko magnetofon szpulowy i żadnych komputerów"
- Poznaliśmy się w 1979 lub 1980 roku w Rzeszowie, graliśmy jako dj-e w akademikach. Często się kłóciliśmy, bo mieliśmy różne zainteresowania muzyczne, ale były to spory dwóch przyjaciół na temat wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Mnie kręciły czarne brzmienia, soul, funk, czyli „trąby” – mówiąc żartobliwie, Tomka – „druty”, czyli granie gitarowe, new romantic, rock gotycki, progresywny m.in. zespół Pink Floyd, za którym do dziś nie przepadam. Ale on sprawił, że spojrzałem na Floydów, Marillion czy Genesis z innej strony. Miał tak rozległą wiedzę na temat swoich ulubionych filmów i muzyki, że prawie każdego potrafił zarazić swoją pasją. Słuchaliśmy siebie nawzajem, dzięki niemu odkryłem The Police – mówi WP Hirek Wrona.
Dziennikarz muzyczny podkreśla, że „nie znał drugiego człowieka, z którym mógłby tak twórczo debatować o muzyce czy filmach”. Obaj współpracowali z Trójką, nie na etatach, bo trzeba było mieć wykształcenie muzyczne lub muzykologiczne, zresztą Beksiński chciał być niezależny. - Wtedy nie było internetu, zagranicznych gazet, a Tomek dzięki znakomitej znajomości języka angielskiego tłumaczył teksty piosenek, listy dialogowe wielu kultowych filmów, m.in. Bonda, Monty Pythona. Całymi dniami męczył się nad niektórymi zwrotami ze skeczy słynnych brytyjskich komików. Trzeba pamiętać, że używał do tego magnetofonu szpulowego i maszyny do pisania, nie cierpiał komputerów – podkreśla Wrona.
Tomasz Beksiński był znany ze swojego absurdalnego i abstrakcyjnego poczucia humoru. Lubił udawać bohaterów filmów, m.in. krwawych horrorów, przebierał się za wampira. W dokumencie „Dziennik zapowiedzianej śmierci”, pokazanym w TVP w 2000 r., rok po jego śmierci, wygłasza kwestie Jacka Nicholsona z „Lśnienia”. Pokazuje też swój wyrwany ząb, schowany w ścianie za półką, nawiązując do „Lokatora” Polańskiego. Bohater tego mrocznego filmu, osaczony przez wścibskich sąsiadów, przeżywał koszmary w mieszkaniu należącym wcześniej do samobójczyni. Te obsesje prześladowały prowadzącego programy w Dwójce i Trójce Polskiego Radia, m.in. „Romantycy muzyki rockowej” i "Trójka pod księżycem".
„Nie byłem w stanie pomóc kobiecie wołającej o pomoc”
2 listopada 1988 r. Beksiński był wśród 29 osób lecących samolotem do Rzeszowa. Antonow LOT-u rozbił się po godz. 10 w Białobrzegach. „Zbliżanie do ziemi trwało tak na moje wyczucie około minuty. Zobaczyłem ziemię, coś jakby pole. Samolot ewidentnie próbował lądować. Gdy pierwszy raz uderzył w ziemię, ludzie zaczęli krzyczeć” - zeznawał Beksiński w rzeszowskiej prokuraturze. „W momencie uderzenia wielu pasażerów wyrwało z foteli. Przez okienko z prawej strony zobaczyłem płomienie, w samolocie pojawił się dym. Usłyszałem wołanie o pomoc kobiety przytłoczonej wyrwanymi fotelami. Próbowałem ją wydostać” – wspominał dziennikarz, także w filmach nagrywanych przez ojca, dostępnych na Youtube. Fotele zaklinowały się, wszyscy w panice szukali wyjścia. Po tym, jak Beksiński wydostał się z samolotu, zaczęły się wybuchy. Kobieta, która zginęła, była najstarszą, 69-letnią pasażerką, kilka osób zostało poważnie rannych. Dziennikarz nigdy już nie wsiadł na pokład samolotu. W liście do prokuratury napisał, że „takie
wydarzenia nie pozwalają człowiekowi spokojnie spać”.
19-letnia Joanna Turska-Raczyńska była najmłodszą pasażerką na pokładzie. Gdy wydostała się z samolotu, siadła w autokarze obok Beksińskiego. „Mężczyzna, który miał miejsce obok mnie w samolocie, wracał po trzech latach ze Stanów. W bagażu wiózł zarobione pieniądze, stracił wszystko. Tomek rozpaczał, że utracił jakąś cenną płytę kompaktową. Śmialiśmy się, płakaliśmy, cieszyliśmy się że żyjemy i potem znowu żeśmy płakali. W biurze LOT-u, dokąd nas zawieźli, pani poprosiła nas o dowody osobiste. To nas rozśmieszyło” – powiedziała Magdalenie Grzebałkowskiej, autorce głośnej biografii "Beksińscy". „Pamiętam moment, gdy przyszedł syn kobiety, która nie przeżyła. Pytał, dlaczego jego mama zginęła, a stewardesa ma całe, niepodarte rajstopy” – dodała.
Rok po wypadku Turska-Raczyńska poleciała w tę samą trasę, żeby „przełamać traumę”. „Dusiłam się ze strachu. To był mój ostatni lot” – wyznała.
Za bezpośrednią przyczynę katastrofy AN24 biegli uznali oblodzenie samolotu, wyłączenie obu silników i w konsekwencji awaryjne lądowanie. Nie udało się ustalić, czy spowodowane to było błędem pilota.
„Opowieści z krypty” i nocne telefony do przyjaciół
Beksiński mimo sukcesów zawodowych miał poważne problemy osobiste, skomplikowane relacje z kobietami, które potrafił nawet nazwać "humanoidami rodzaju żeńskiego", kilka razy próbował popełnić samobójstwo. Już jako nastolatek rozwieszał w Sanoku klepsydry z własnym nazwiskiem, napędzając stracha kolegom ze szkoły i nauczycielom. Jego felietony w piśmie „Tylko Rock” były zatytułowane „Opowieści z krypty”. – Nikomu się nie żalił. Zresztą w tamtych czasach mało mówiło się o psychoterapeutach i depresji. To był człowiek, który całe życie uciekał od rzeczywistości w świat fantazji, odkrywał dla nas ten świat. Marzył o polskim Bondzie. Uważam, że dzięki takim ludziom fajniej iść przez życie, ale z drugiej strony oni zawsze mają „pod górkę”, spotykają z niezrozumieniem – tłumaczy WP Hirek Wrona.
Dziennikarz podkreśla, że "Beksa" miał kilku przyjaciół, do których mógł zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. - Takiego przyjaciela nie miałam nigdy przedtem, ani nigdy potem – mówiła Polskiemu Radiu Anja Orthodox. – Popełniając samobójstwo (24 grudnia 1999 roku przedawkował środki nasenne - przyp. red.), Tomek osierocił mnie i wiele innych osób – dodała. Po śmierci matki w 98 r. Beksińskiemu coraz bardziej doskwierała samotność, miał napisać ojcu, słynnemu malarzowi, fotografowi i rzeźbiarzowi, w liście: "Mam nadzieję, że teraz nie będziesz miał nic przeciwko temu, gdy będę chciał skończyć ze sobą". W sierpniu 99 r. Zdzisław w liście do syna: "Nie zostawiaj mnie". Bał się starości i tego, że sam już sobie nie poradzi. Autor mrożących krew w żyłach grafik i fantastycznych fotomontaży - po tym, gdy zburzono jego rodzinny dom w Sanoku - pod koniec lat 70. zamieszkał w blokach na Służewiu nad Dolinką, naprzeciw Tomka, żył w ciągłym stresie, bojąc się o życie syna. Tomasz był dumny z dokonań ojca, obaj mieli
podobne zainteresowania, ale z relacji znajomych, z którymi rozmawiała Grzebałkowska, wynika, że Beksiński potrafił szantażować rodziców, również swoją śmiercią. W liście pożegnalnym do ojca napisał, że "chce go przeprosić za wszystko". "Twój list wisi nad moim sumieniem jak topór, ale niestety jestem zbyt słaby, aby poradzić sobie z nim i ze sobą".
"Ja jeden wiedziałem, jak jemu było ciężko, mimo iż był egoistą i egocentrykiem, tym niemniej charakteru się nie wybiera. Myślę, że chyba dobrze się stało, jak się stało" - wyznał po śmierci syna, w liście do przyjaciółki Zdzisław Beksiński. "Ostatnie jego słowa nagrane na taśmie mówiły o tym, jak bardzo rozczarował go świat, w którym przyszło mu żyć i że pragnął żyć w innym świecie, gdzie reguły są proste, przyjaźń jest przyjaźnią i tak dalej. W przybliżeniu kończyło się to tak: "Wiem, że to świat fikcji, ale może i ja przez te 41 lat byłem fikcją. Odchodzę do świata fikcji, bo tylko tam było mi dobrze. Błagam na wszystko, nie budź mnie" - dodał malarz.
– Nikt z nas nie umiał mu pomóc. Mam do dziś przed oczami emocjonalny wpis Anji Orthodox po śmierci Tomka. Jego odejście było rozpaczliwym krzykiem, buntem przeciwko samotności we współczesnym świecie. Tak jakby krzyczał do ludzi: „Rozmawiajcie ze sobą!” – podkreśla Wrona w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dziennikarz dziwi się, ze nikt nie analizował stylu i doskonałego warsztatu audycji wybitnych dziennikarzy, np. Manna, Beksińskiego czy Kaczkowskiego, tak jakby świat kultury był obcy państwowym decydentom. – To piekielnie ważna spuścizna kulturalna – podsumowuje.
Na album „Tomasz Beksiński – In Memoriam” składają się utwory jego ulubionych artystów, m.in. The Sisters Of Mercy, Lacrimosa, Marillion, The Alan Parsons Project, Jethro Tull oraz polskich wykonawców – grup Closterkeller i Collage. Album otwiera fragment „Neon Mariners” zespołu The Legendary Pink Dots, który był sygnałem jego audycji „Trójka pod Księżycem”, a zakończenie płyty stanowi utwór „Stationary Traveller” grupy Camel – kompozycja, którą pożegnał się ze słuchaczami w nocy z 11 na 12 grudnia 1999 r. Utwory wybrali przyjaciele dziennikarza – m.in. Piotr Kosiński, Piotr Stelmach, Wiesław Weiss.
Dawid Ogrodnik jako Tomasz Beksiński?
- Producenci filmu „Carte blanche” wkrótce rozpoczną zdjęcia do filmu o rodzinie Beksińskich - informuje WP Tomasz Jawor z Kino Świat. Film fabularny „Ostatnia Rodzina” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, twórcy nagradzanego na całym świecie dokumentu „Deep Love”, ma mieć premierę w 2016 r. Akcja rozgrywać się będzie na przestrzeni 28 lat. Fabuła skupi się na warszawskim okresie życia Zdzisława Beksińskiego (1929-2005) oraz jego relacjach z synem. Zdzisław Beksiński został zamordowany w swoim mieszkaniu przez nastolatka - syna znajomego, który remontował jego mieszkanie. Nożownik - po zadaniu siedemnastu ciosów nożem - ukradł dwa aparaty fotograficzne i płyty CD o wartości zaledwie tysiąca złotych. Malarzowi nie pomogły kamery monitorujące w mieszkaniu, które miały zapewnić mu bezpieczeństwo.
Nieoficjalnie poznaliśmy resztę obsady filmu. Na profilu facebookowym Muzeum Historycznego w Sanoku pojawił się komentarz zdradzający wiele na temat doboru aktorów w filmie. W rolę Zdzisława Beksińskiego ma się wcielić Andrzej Seweryn, jego syna prawdopodobnie zagra Dawid Ogrodnik. W filmie zobaczymy także Agnieszkę Konieczną i Andrzeja Chyrę - czytamy na stronie Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Adam Przegaliński, WP.PL