Herman Van Rompuy bije na alarm w sprawie kryzysu, dostaje się i Polsce
Wtorkowy "Le Soir" pisze w artykule redakcyjnym o alarmującym wystąpieniu szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, który wzywa do ratowania UE. Według dziennika porozumienie blokują Niemcy i Polska, ponieważ nie chcą wspólnego nadzoru UE nad swymi bankami.
Belgijska gazeta omawia apel Rompuya również w specjalnym raporcie, tłumacząc, dlaczego zazwyczaj powściągliwy w wyrażaniu opinii przewodniczący Rady Europejskiej nagle, w mocnych słowach, korzystając ze swego blogu i Twittera, nawołuje do ratowania zjednoczonej Europy przed głębszym kryzysem.
Zdaniem "Le Soir" powodem takiego tonu wypowiedzi jest sytuacja w Grecji i kryzys systemu bankowego w Hiszpanii, która nawet nie zwróciła się jeszcze o pomoc do UE. Kolejną przyczyną jest - jak pisze dziennik - stanowisko "motorów Europy", takich jak Niemcy, ponieważ nie zmierzają one do szybkiego porozumienia z innymi państwami w najważniejszych sprawach dla Unii jak europejski nadzór bankowy.
W artykule redakcyjnym dostaje się też Polsce, wymienionej wraz z Niemcami w grupie państw, które nie chcą, by "jeden żandarm europejski" kontrolował ich banki.
Komisja Europejska "pracuje pełną parą" nad stworzeniem tego nadzoru i określeniem metod oraz zasięgu jego działania, ale "od kilku tygodni kłótnie państw członkowskich" przeważają nad staraniami instytucji unijnych, walczących o uporządkowanie sytuacji finansowej w UE. Blokowane są wspólne decyzje lub "wyszukuje się preteksty, by nie wprowadzać ich w życie". Taka inercja "staje się sprawą kryminalną w okresie, w którym całe regiony strefy euro pogrążają się w recesji" - pisze na zakończenie artykułu redakcyjnego belgijski dziennik.
Publicyści "Le Soir" zwracają uwagę w raporcie omawiającym apel Rompuya, że jego słowa "wymierzone są implicite" (on sam nie wymienia żadnych państw) w kraje, które "hamują wdrażanie europejskich decyzji".
Przewodniczący Rady Europejskiej wzywa więc do implementacji "kluczowych elementów postanowień" UE, zwłaszcza tych, które niosą jakieś implikacje dla reformy sektora bankowego i, w szerszym kontekście, odnoszą się do naprawy strefy euro - głosi komunikat Rompuya.
Według belgijskiego dziennika różnice w stanowiskach dotyczących kwestii finansowych i unii bankowej "stały się widoczne podczas spotkania ministrów finansów UE w Nikozji 10 dni temu" i od tego czasu w negocjacjach nie ma postępu. Oczywisty jest też brak porozumienia między Francją a Niemcami w tych kwestiach - pisze "Le Soir".
"Niemiecki system bankowy jest silnie posegmentowany, a więc dość kruchy i bardzo upolityczniony na poziomie regionów", i dlatego Berlin stracił entuzjazm do własnego pomysłu, jakim była integracja systemu bankowego - wyjaśniono w raporcie dziennika. Co do Paryża, to nigdy nie trzymał się on litery swych europejskich zobowiązań.
"Le Soir" wylicza też zapalne kwestie w UE, które tej jesieni grożą ponownym pogorszeniem sytuacji w strefie euro. Przede wszystkim niebezpieczny jest kryzys społeczny, którego wyrazem są manifestacje w Portugalii, Hiszpanii i Grecji. Pod drugie zwalnia znów wzrost gospodarczy w UE, a budżety wymykają się spod kontroli. W konsekwencji nadal groźna jest utrata zaufania inwestorów i konsumentów - pisze gazeta.
Źródła bliskie Rompuyowi wyjaśniają w rozmowie z "Le Soir", że jego apel jest wezwaniem do przerwania deliberacji i nieporozumień oraz "jak najszybszego wdrażania decyzji" UE, w sytuacji w której grozi nam kryzys, choć poszczególne kraje "biorą się do działania dopiero wtedy, gdy stają nad przepaścią".