Hanna Gronkiewicz-Waltz przeszła do historii
Hanna Gronkiewicz-Waltz przeszła do historii Polski jako pierwsza kobieta sprawująca urząd prezydenta Warszawy. Teraz może się w niej zapisać jako osoba, która ten urząd sprawowała najkrócej. Wyszło bowiem na jaw, że świeżo upieczona pani prezydent nie dostarczyła na czas oświadczenia o działalności gospodarczej jej męża. Za opóźnienie może grozić jej nawet usunięcie z urzędu.
30.01.2007 | aktual.: 30.01.2007 14:07
Dla politycznych przeciwników obecnej prezydent Warszawy sprawa jest jasna. Hanna Gronkiewicz-Waltz złamała prawo i powinna odejść z urzędu prezydenta. Michał Kamiński z PiS-u mówi wprost: w Konstytucji nie ma zapisu, że wszyscy są równi wobec prawa z wyjątkiem Hanny Gronkiewicz-Waltz, która ma inne prawa niż 38 milionów obywateli.
Dla partyjnych kolegów prezydent stolicy sprawa jest również jasna. Ich zdaniem cała sprawa została nagłośniona przez Prawo i Sprawiedliwość, aby jak najbardziej zaszkodzić Gronkiewicz-Waltz. Na potwierdzenie swojej tezy podają fakt, że sprawę wyciągnął na światło dzienne wojewoda mazowiecki, członek PiS-u, informując o braku oświadczenia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Członkom Platformy Obywatelskiej umyka niestety fakt, że gdyby wojewoda nie poinformował o sprawie MSWiA, popełniłby przestępstwo.
Czy w wyniku niedopełnienia swoich obowiązków Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie musiała zrezygnować z urzędu? Gdyby do tego doszło, rozpisano by nowe wybory prezydenckie w Warszawie, w których kandydatka PO wystartowałaby ponownie.
Oprócz Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska będzie musiało ustąpić – jak podaje MSWiA – ponad 30 wójtów i burmistrzów oraz niezliczone rzesze radnych. Rozpisanie wyborów jest całkiem kosztowne, poza tym wiadomo, że Polacy raczej niechętnie wybierają się do urn, więc w większości przypadków nowe wybory przyniosą zwycięstwa starych kandydatów.
PiS nie powinien się łudzić, że w Warszawie mogłaby nastąpić jakaś odmiana, wszak Warszawa z radością po raz kolejny dokopałaby "Kaczorom", nawet, gdyby jej prezydentem miała zostać doktor habilitowana nauk prawnych mająca kłopoty z interpretacją niektórych przepisów.
Tak naprawdę cała sprawa nie jest efektem złej woli polityków PiS-u, ani też, jak by się wydawało, nieuwagi prezydent stolicy. Problemem są tu przepisy, niezrozumiałe, pozostawiające szerokie pole do interpretacji. Przeciwnicy Gronkiewicz-Waltz uparcie twierdzą, że złamała ona prawo i powinna ustąpić ze stanowiska. Sama zainteresowana twierdzi natomiast, że wcale nie miała obowiązku składać oświadczenia o działalności gospodarczej męża, ponieważ w przepisach napisane jest, iż musiałaby to robić tylko w tym przypadku, gdyby współmałżonek prowadził działalność na terenie gminy Warszawa. Tymczasem mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz ostatni raz prowadził działalność w Warszawie w czasach prezydentury, a ostatnio terenem jego działań jest cała Polska.
Cały problem nie leży w wybranych prezydentach, wójtach czy radnych. Ci przychodzą i odchodzą. Złe przepisy pozostają. Zamiast karać ludzi za niedostosowanie się do niekiedy absurdalnych przepisów, należałoby zakasać rękawy i wziąć się za naprawę polskiego prawa.
Marcin Gryglik