PolskaHanna Gronkiewicz-Waltz i Monika Olejnik były na celowniku Brunona K.

Hanna Gronkiewicz-Waltz i Monika Olejnik były na celowniku Brunona K.

Oprócz zamachu na sejm terrorysta Brunon K. planował zabić dwie znane osoby: Hannę Gronkiewicz-Waltz i Monikę Olejnik - podaje "Gazeta Wyborcza", która powołuje się na swych informatorów ze speckomisji. Dziennikarka Radia Zet nie kryła, że zszokowały ją te doniesienia. - Dziwię się, że 'Gazeta Wyborcza' drukuje takie informacje - powiedziała.

Hanna Gronkiewicz-Waltz i Monika Olejnik były na celowniku Brunona K.
Źródło zdjęć: © PAP

Olejnik zastanawia się, po co "GW" opublikowała informację, że wraz z prezydent Warszawy była na liście Brunona K. - Nie wiem czemu to służy i jaki to ma sens. Po to, żebym ja się bała? Żebym moja rodzina bała się o mnie? - mówiła.

Dziennikarka nie kryła również swojego zdziwienia wobec postępowania ABW. - Jeżeli byłam na liście Brunona K. to chciałabym wiedzieć, od kiedy byłam na tej liście i dlaczego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie dała mi ochrony, skoro było to realne zagrożenie - uznała.

ABW jednak nie potwierdza czy rzeczywiście Monika Olejnik była zagrożona zamachem, jak jednak nieoficjalnie dowiedziało się Radio ZET gdyby było realne zagrożeni, to dziennikarka i prezydent Warszawy byłyby o nim powiadomione.

Lista Brunona K.

Zamach na Olejnik I Gronkiewicz-Waltz miał wzmocnić efekt chaosu w kraju, do jakiego Brunon K. chciał doprowadzić. W innym planie przewidywał przeprowadzić te akcje w różnym czasie, mówi źródło "GW".

Informacje o tym dziennik potwierdził u kilku osób, które brały udział w nadzwyczajnym posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych. Odbyło się ono w ubiegły czwartek.

Posiedzenia komisji są zamknięte. Posłów zaproszono do ABW. Otrzymali tajną informację od szefa ABW gen. Krzysztofa Bondaryka i jego funkcjonariuszy. Po spotkaniu wszyscy - od prawa do lewa jak twierdzi "GW"- mówili, że rozmowa rozwiała ich wątpliwości, czy Brunon K. stanowił rzeczywiste zagrożenie.

W ubiegłym tygodniu ujawniono, że 45-letni pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie przygotowywał zamach bombowy na prezydenta i premiera w sejmie. Jego motywy były nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie. Zamierzał zdetonować cztery tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie.

Ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Grzegorz Cieślak ocenia, że upublicznione materiały potwierdzają, iż niedoszły zamachowiec miał kompetencje, narzędzia oraz spójny plan zamachu, który mógł spowodować olbrzymie szkody. - W Warszawie cztery tony materiału wybuchowego spowodowałyby ogromne zniszczenia na całym tym obszarze, niezależnie od tego, czy zamachowiec staranowałby bramkę sejmową, próbował wjechać do środka, czy po prostu zaparkował w pobliżu - uważa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1619)