Hanna Gronkiewicz-Waltz: będą dyscyplinarne zwolnienia w związku z reprywatyzacją
• Prezydent stolicy wydała oświadczenie - nie odpowiadała na pytania dziennikarzy
• Dymisje mają dotyczyć kierownictwa biura gospodarki nieruchomościami
• Gronkiewicz-Waltz: decyzja o zwrocie działki była pochopna
• Poinformowała, że zwróci się do rady miasta o powołanie nadzwyczajnej komisji, która "powinna ogłosić przetarg na zewnętrzny audyt"
• Zapowiedziała, że PO ma we wrześniu zgłosić projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej
Gronkiewicz-Waltz w porannym oświadczeniu powiedziała, że ws. Chmielnej 70 w ostatnich dniach prosiła Biuro Prawne o zrobienie "istotnej kwerendy" ws. wszystkich materiałów związanych ze zwrotem tej nieruchomości.
- Będą dyscyplinarne zwolnienia w związku z reprywatyzacją (...) Decyzja o zwrocie działki w centrum Warszawy była pochopna - oznajmiła prezydent Warszawy na konferencji prasowej.
Sprawa dotyczy działki w samym centrum, tuż obok Pałacu Kultury. Jej wartość jest szacowana na 160 mln złotych. Dawny właściciel terenu Jan Henryk Holger Martin był obywatelem Danii - jednego z państw, których rząd PRL już w latach 50. ubiegłego wieku wypłacił odszkodowania za nieruchomości, przejęte tzw. dekretem Bieruta. Oznacza to, że nie mogą się oni domagać od polskiego państwa żadnych odszkodowań. Tym bardziej, że według informacji Ministerstwa Finansów, które posiłkowało się dokumentami otrzymanymi od strony duńskiej, Martin Holger otrzymał odszkodowanie od Rządu Duńskiego za pozostawioną w Polsce nieruchomość.
- Doszłam do wniosku, że urzędnicy nasi nie dołożyli należytej staranności. (...) I dlatego też wszyscy ci, którzy informowali nas, również wprowadzając w błąd i mnie (...) będą dyscyplinarnie zwolnieni - oświadczyła prezydent. Chodzi o trzech urzędników Ratusza - dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcę Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego - pracownika BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70. Nie wspomniała o ewentualnych konsekwencjach wobec wiceprezydentów miasta.
Gronkiewicz-Waltz dodała, że Biuro Gospodarki Nieruchomościami powinno być rozwiązane. Przypomniała, że zdecydowała kilka tygodni temu o przeniesieniu spraw reprywatyzacyjnych z BGN do Biura Prawnego.
Prezydent stolicy zwróciła uwagę, że reprywatyzacja gruntów jest trudnym i długotrwałym procesem. - Zmagamy się z procesem reprywatyzacji od dawna. Jest on bardzo kosztowny, zaangażowanych jest w niego wiele osób - powiedziała.
Podkreśliła, że od dawna domagała się "zdjęcia z nas tego ciężaru" i "od 26 lat nie ma ustawy w tej sprawie". Przypomniała, że sama przygotowała w sprawie reprywatyzacji dwa projekty.
Przyjęta dotąd tak zwana "Mała ustawa reprywatyzacyjna", zdaniem Gronkiewicz-Waltz, nie załatwia sprawy - chroni jedynie obiekty publiczne i likwiduje instytucje kuratorów, które były dużym nadużyciem.
Poinformowała, że zwróci się do rady miasta o powołanie nadzwyczajnej komisji, która "powinna ogłosić przetarg na zewnętrzny audyt" spraw związanych z reprywatyzacją gruntów i obiektów warszawskich z ostatnich lat. W skład komisji mają wejść przedstawiciele wszystkich partii. Ugrupowania te powinny być reprezentowane podobnie, jak w parlamencie.
- Proponuję, żeby jako jedną z pierwszych nieruchomości zanalizować (kamienicę przy) Noakowskiego 16, która została zwrócona w roku 2003 r. przez Lecha Kaczyńskiego, która też budzi wiele emocji, w związku z tym, że tam jednym ze spadkobierców jest rodzina mojego męża - powiedział Gronkiewicz-Waltz.
Zapowiedziała, że zostanie sporządzona lista spraw prowadzonych przez kancelarie m.in. Roberta Nowaczyka, które zajmują się przede wszystkimi reprywatyzacją.
Ponadto, jak powiedziała prezydent, PO ma we wrześniu zgłosić projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej.
Gronkiewicz-Waltz wydała oświadczenie - nie odpowiadała na pytania dziennikarzy. O godz. 10:00 ma się odbyć kolejna konferencja prasowa w tej sprawie.
Gronkiewicz-Waltz: to hipokryzja
Po wydaniu oświadczenia, Gronkiewicz-Waltz powiedziała w radiu TOK FM, że do czasu uchwalenia "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej będą wstrzymane wszystkie zwroty. Mówiła, że w projekcie tej "dużej" ustawy powinna być ustalona wysokość odszkodowania za nieruchomości; jak mówiła, sądy nadal orzekają wypłatę odszkodowania w wysokości 100 proc. wartości nieruchomości. Pytana, jak duże powinny być te odszkodowania, odpowiedziała, że jej zdaniem powinno to być nie więcej niż 10 proc.
Prezydent stolicy była też pytana, czy ustąpi ze stanowiska. - Uważam, że trzeba wyjaśnić sprawę reprywatyzacji i nie widzę powodu, że takie same działania, które się działy i za czasów PiS-u, i za czasów Platformy, owszem to byłoby bardzo wygodne. Natomiast ja pierwsza przygotowałam ustawę, która została uchwalona, która wejdzie w życie, pierwsza przygotowałam ochronę lokatorów w roku 2009, w związku z tym uważam, że jest to hipokryzja - odpowiedziała.
"Nie stwierdzono nieprawidłowości w postępowaniu urzędników resortu zajmujących się sprawą nieruchomości położonej w Warszawie przy Pl. Defilad (dawna ul. Chmielna 70)" - poinformowało ministerstwo finansów.
"Zdecydowanie spóźnione" deklaracje
Tymczasem stanowisko w sprawie porannych deklaracji prezydent Gronkiewicz-Waltz przedstawiło w przekazanym mediom oświadczeniu Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, które złożyło zawiadomienie ws. przestępstwa przy zwrocie działki przy ulicy Chmielnej w Warszawie.
Stowarzyszenie pyta m.in. dlaczego prezydent podjęła konkretne decyzje "dopiero po 10 latach swoich rządów" i dlaczego "dopiero, gdy reprywatyzacja stała się tak medialna".
"Pani prezydent tłumaczy dziką reprywatyzację brakiem Dużej Ustawy Reprywatyzacyjnej. Przypomnijmy więc, że pani Gronkiewicz- Waltz jest wiceprzewodniczącą partii, która miała pełnię władzy w Polsce przez 8 lat. Dlaczego przez tak długi okres pani prezydent nie wniosła do Sejmu nawet projektu takiej ustawy? Dlaczego nie przekonała partyjnych kolegów do pochylenia się nad problemem? Deklaracje pracy nad taką ustawą w momencie, kiedy Platforma Obywatelska znajduje się w opozycji, są zdecydowanie spóźnione - pisze "Miasto Jest Nasze".
Stowarzyszenie podkreśla, że cieszy się z zapowiadanych dymisji. "Mówiliśmy o nich od 2 lat, wtedy pani prezydent kryła swoich urzędników" - dodaje.
Sprawa działki przy Chmielnej
W sobotę "Gazeta Wyborcza" opisała okoliczności reprywatyzacji jednej z najdroższych działek w Warszawie przy przedwojennej ul. Chmielnej 70, o wartości ok. 160 mln zł. Miasto zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wykupili do niej roszczenia. Tymczasem Ministerstwo Finansów uzyskało dokumenty sugerujące, że b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, zostało w PRL przyznane za nią odszkodowanie.
"GW" podała, że w 2012 r. mec. Robert Nowaczyk odebrał od wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego decyzję o zwrocie działki - Rudnicki kilka tygodni później zrezygnował z pracy w ratuszu. Według artykułu, w 2012 r. Rudnickiego i Nowaczyka łączyły relacje biznesowe - byli współwłaścicielami nieruchomości w Zakopanem.
Dekret Bieruta
Od kwietnia br. Centralne Biuro Antykorupcyjne kontroluje decyzje reprywatyzacyjne w Warszawie. Kontrola dotyczy prawidłowości decyzji z lat 2010-16, głównie co do zwrotów gruntów warszawskich i nieruchomości przejętych dekretem Bieruta z 1945 r. Kontrolą objęto m.in. dokumentację dotyczącą postępowań administracyjnych prowadzonych przez Biuro Gospodarki Nieruchomościami, dotyczących nieruchomości m.in. w Śródmieściu.
Skutkiem wejścia w życie tzw. dekretu Bieruta było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę miasta stołecznego Warszawy, a w 1950 r. - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego - przez Skarb Państwa. Dekretem, uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto ok. 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.
6 sierpnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę dotyczącą gruntów warszawskich, która ma rozwiązać problem nieruchomości objętych tzw. dekretem Bieruta z 1945 r. W lipcu Trybunał Konstytucyjny orzekł o konstytucyjności ustawy o gruntach warszawskich, uchwalonej przez Sejm ubiegłej kadencji, którą do TK skierował w sierpniu 2015 r. poprzedni prezydent Bronisław Komorowski.