Grzelak: powstał "białoruski Związek Polaków na Białorusi"
Po przeprowadzonych w Wołkowysku wyborach nie ma już niezależnego Związku Polaków na Białorusi (ZPB), jest tylko "białoruski ZPB" - tak wybór nowych władz ZPB skomentował Paweł Grzelak z Instytutu Studiów
Politycznych PAN.
27.08.2005 17:15
Na powtórzonym VI zjeździe organizacji, który odbył się w sobotę w Wołkowysku na zachodzie Białorusi, na prezesa tej organizacji został wybrany Józef Łucznik. Marcowy VI zjazd, na którym na prezesa Związku wybrano Andżelikę Borys, został przez Mińsk uznany za nieprawomocny.
Formalne kanały kontaktu z Polakami na Białorusi zostały zamknięte. Między Polakami na Białorusi i ich organizacjami, a państwem polskim jest w tej chwili bufor w postaci administracji (Aleksandra) Łukaszenki, który będzie chciał kontrolować wszystko - przepływ osób, przepływ pieniędzy, przepływ idei - powiedział Grzelak.
W jego ocenie nowe władze ZPB "nie mają absolutnej żadnej legitymacji ze strony Polaków, których mają reprezentować. Organizacja traci niezależność, majątek przekazany przez Polaków związkowi znalazł się w rękach tego, od którego związek w tej chwili zależy - czyli administracji białoruskiej - powiedział Grzelak.
Podkreślił, że zjazd w Wołkowysku będzie miał daleko idące konsekwencje. De facto jedyną legalną organizacją o nazwie Związek Polaków na Białorusi jest w tej chwili ta nowa - powiedział. Podkreślił, że Unia Europejska "wykazuje dużą niechęć do wspierania instytucji, które na własnym terenie mają status nielegalny", trudno zatem będzie liczyć - w jego ocenie - na wsparcie ze strony Unii.
"Stary" Związek Polaków na Białorusi staje się w tej chwili organizacją "ostro opozycyjną" - uważa Grzelak. Działalność poprzednich władz wiąże się teraz z bardzo dużym zagrożeniem osobistym - ostrzegł.
Widać już, że władze białoruskie nie zgodzą się na reaktywację związku w jego formie sprzed marcowego zjazdu - uważa Grzelak. Łatwiej sobie wyobrazić odejście Łukaszenki, niż wycofanie się przez niego z tak zaakcentowanej polityki - ocenił.
W opinii Grzelaka, w obecnej sytuacji Polsce pozostają jedynie chłodne stosunki z Białorusią; polskie władze muszą też zdecydować, czy i na ile zamierzamy wspierać to, co z niezależnego Związku Polaków na Białorusi zostanie - oczywiście w podziemiu. Pozostają nam jedynie nieoficjalne działania dyplomatyczne - podkreślił.
Poprzednie władze Związku zgodnie z prawem białoruskim nie istnieją, nie mogą zatem współpracować np. z polską ambasadą czy konsulatami inaczej niż na zasadzie kontaktów z poszczególnymi ludźmi - uważa Grzelak. "Sytuacja na Białorusi zaczyna przypominać Kubę" - dodał.