Grzegorz Kołodko w radzie rosyjskiego instytutu?
Były wicepremier Grzegorz Kołodko należy do rady naukowej rosyjskiego instytutu, na którego czele stoi były wicepremier Ukrainy Serhij Arbuzow, poszukiwany przez władze w Kijowie międzynarodowym listem gończym za korupcję - podaje dziennik.pl.
08.03.2015 | aktual.: 09.03.2015 01:02
Portal pisze o przynależności Kołodki do rady naukowej petersburskiego Centrum Badań Rozwoju Gospodarczego i Socjokulturowego Państw WNP, Europy Środkowej i Wschodniej. Rada składa się z siedmiu naukowców. Na jej czele stoi szef Instytutu Ekonomii Rosyjskiej Akademii Nauk Rusłan Grinberg.
Kołodko w rozmowie z dziennikiem.pl przekonuje, że nie utrzymuje ożywionych relacji z instytutem. - Nigdy nie otrzymywałem z tego tytułu jakiegokolwiek wynagrodzenia. Nigdy też nie pobierałem wynagrodzenia za jakiekolwiek prace doradcze, eksperckie, konsultingowe, zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie - mówi.
Były wicepremier w rządzie SLD-PSL zaprzecza również jakimkolwiek kontaktom z Arbuzowem, który w czasach rządów Wiktora Janukowycza był kasjerem Rodziny, oligarchicznej grupy budowanej wokół prezydenckiego syna Ołeksandra w kontrze do "tradycyjnych" oligarchów.
- Nie tylko nie utrzymuję obecnie kontaktu z Arbuzowem, lecz wcześniej również nie utrzymywałem z nim żadnych kontaktów. Nigdy z nim nawet nie rozmawiałem - zapewnia Kołodko.
- W czerwcu 2014 r. zostałem zaproszony do Petersburga przez prof. Grinberga, uczonego o międzynarodowej reputacji, na konferencję na temat uwarunkowań i perspektyw przezwyciężenia kryzysu na linii Rosja-Ukraina-UE - dodaje.
Jak pisze dziennik.pl, w prace eksperckie zaangażowany jest także Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" o swojej działalności na rzecz Agencji Modernizacji Ukrainy.
- Poproszono mnie o autorskie rekomendacje mające pomóc w walce z korupcją na Ukrainie i to zrobię. Ukraińcy są wystarczająco dorośli, żeby samemu zdecydować, co z tym zrobią. Jeśli zlekceważą zagrożenia dla swojego państwa, my ich na siłę nie uratujemy - mówił Cimoszewicz.
Źródło: dziennik.pl, WP