Gruzja oskarża Rosję o wspieranie separatystów
P.o. prezydent Gruzji Nino Burdżanadze
skrytykowała władze rosyjskie za serię spotkań w Moskwie
z liderami separatystycznych republik gruzińskich - Abchazji,
Południowej Osetii i Adżarii.
29.11.2003 | aktual.: 29.11.2003 17:13
"Gdy takie spotkania odbywają się bez wiedzy i przy pełnym ignorowaniu centralnych władz Gruzji, to oczywistym jest, że podobne działania wywołują poważne zaniepokojenie w Tbilisi" - powiedziała Burdżanadze dziennikarzom.
"Rosja zareagowałaby w taki sam sposób, gdyby do Tbilisi zapraszano przywódców autonomicznych podmiotów Rosji" - dodała.
Od paru dni w stolicy Rosji goszczą trzej przywódcy separatystycznych republik - prezydent Południowej Osetii Eduard Kokoity, przywódca Adżarii Asłan Abaszydze i premier Abchazji Raul Chadżimba.
Cała trójka spotykała się z przedstawicielami rosyjskich władz, w tym ministerstwa spraw zagranicznych, zaś Kokoity wyrażał nawet nadzieję na przyłączenie Południowej Osetii do Rosji. Tbilisi od lat oskarża Moskwę o wspieranie separatystów.
Abchazja i Południowa Osetia ogłosiły niepodległość na początku lat 90. i wywalczyły ją po konfliktach zbrojnych z Tbilisi, w czasie których korzystały z pomocy Rosji. Obie republiki zamieszkane są przez dwa narody niespokrewnione z Gruzinami - kaukaskich Abchazów i indoeuropejskich Osetyjczyków.
Trzecie terytorium - Adżaria - to gruzińskojęzyczna autonomia, na której czele od wielu lat stoi potomek miejscowych książąt, Asłan Abaszydze. Formalnie jego 400-tysięczny kraj nie ogłosił niepodległości, jednak w praktyce jest całkowicie niezależny od Tbilisi.
Abaszydze typowany jeszcze niedawno na przyszłego prezydenta Gruzji i następcę Eduarda Szewardnadze okazał się jednym z największych przegranych wydarzeń w Tbilisi z 22-23 listopada, kiedy to gruziński prezydent stracił władzę na rzecz dotychczasowej opozycji.
Do rangi faworyta zaplanowanych na 4 stycznia wyborów prezydenckich urósł lider Ruchu Narodowego Michaił Saakaszwili. Ten prozachodni polityk wielokrotnie zapowiadał rozprawę z separatystami. Jako kandydat wyraźnie jednak złagodził swoją retorykę pod ich adresem.