Gruszka przeprosił Różańskiego
Przewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen
Józef Gruszka (PSL) przeprosił posła komisji Andrzeja
Różańskiego (SLD) za "niestosowne pytanie" pod jego adresem.
Zapewnił, że nie chciał go obrazić. Różański przeprosiny przyjął,
ale powiedział, że w całej sprawie dostrzega motywy polityczne,
nie osobiste. Jak dodał, nie wie jednak, czy przeprosiny przyjmie
jego rodzina.
Chodzi o wtorkową wypowiedź Gruszki, który w czasie posiedzenia komisji śledczej zwrócił się do posła SLD, mówiąc: W 1947 r. był taki funkcjonariusz, który nazywał się Różański. Czy czasem nie mieliście panowie wspólnych więzów krwi? (Józef Różański to osławiony szef stalinowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego - PAP).
Chciałem pana przeprosić za niestosowne pytanie, skierowane pod pańskim adresem, które nie miało na celu pana obrazić, ale jeżeli pana dotknęło, to pana za to przepraszam - oświadczył w sobotę Gruszka.
Różański odparł, że z pewną wątpliwością podchodzi do problemu. Ale z góry zakładam, że wykazuje pan teraz maksymalnie dobrą wolę, składając publicznie przeproszenie - zaznaczył. Dodał, że miałby mniej wątpliwości i sam pierwszy wyciągnąłby rękę na zgodę, gdyby Gruszka wypowiedział niefortunne słowa jako "szeregowy" poseł z komisji, a nie jako jej szef.
Tamte słowa, wypowiedziane przez pana podczas wtorkowego posiedzenia, nie miały na celu jedynie obrażenie mnie, ale były pewnym elementem gry, która wówczas się toczyła na forum komisji. Z pańskich wypowiedzi po posiedzeniu komisji wynika, że był pan świadom tego, co robiliśmy i gry jaką prowadzili koledzy z prawicy - to było uniemożliwienie przesłuchania Jana Kulczyka. Była to gra nieczysta - ocenił Różański.
Odnosząc się do wyłączenia przez komisję mec. Jana Widackiego z funkcji pełnomocnika Kulczyka, co spowodowało, że biznesmen odmówił zeznań, Różański powiedział, że Gruszka jako szef komisji poddał pod głosowanie wniosek, który nie mógł być głosowany jako sprzeczny z prawem.
Pan poparł inny wniosek, który w konsekwencji doprowadził do tego, że nie przesłuchaliśmy świadka. Czyli tak naprawdę, wbrew swoim wcześniejszym deklaratywnym intencjom, nie chciał pan doprowadzić do przesłuchania Kulczyka. W tym kontekście obrażenie mojej osoby miało wtedy inny wymiar - nie osobisty, ale polityczny - mówił poseł SLD.
Oświadczył jednak, że on osobiście wybacza przewodniczącemu komisji, mimo tego, iż Gruszka "głęboko uchybił czci" jego przodków - stryja: powstańca wielkopolskiego i obrońcy Warszawy z 1920 r., oraz ojca - żołnierza Września 1939 r. Nie wiem, jak do tego odniesie się moja rodzina, jej członkowie, moi kuzyni, rodzina dalsza i bliższa, która z godnością nosi to nazwisko - dodał. Ostatecznie stwierdził, że przyjmuje przeprosiny i nie żywi do Gruszki żadnej urazy.