PolskaGrupa krwi zapisana w telefonie może uratować życie

Grupa krwi zapisana w telefonie może uratować życie

Po tragicznym wypadku pielgrzymów we Francji
lekarze apelują, żeby do telefonów komórkowych, oprócz numerów do
najbliższych osób, wpisywać też grupę krwi. W razie wypadku ta
informacja może ocalić nam życie - pisze "Życie Warszawy".

Grupa krwi zapisana w telefonie może uratować życie
Źródło zdjęć: © AFP

30.07.2007 | aktual.: 30.07.2007 06:57

Nagły wypadek może przytrafić się każdemu. Po przewiezieniu do szpitala liczą się cenne sekundy. Uciekają, kiedy lekarze próbują skontaktować się z rodziną ofiary, aby uzyskać niezbędne informacje związane np. ze stanem zdrowia. Niemal codziennie mamy pacjentów, którzy trafiają do nas w ciężkim stanie. Natychmiast musimy ustalić, np. jakie choroby przeszli oraz jakie leki przyjmują. Wtedy potrzebujemy szybko skontaktować się np. rodziną pacjenta. Niestety, nie zawsze wiemy, do kogo zadzwonić, bo w telefonie komórkowym nie ma numerów do najbliższych - przyznaje Grzegorz Michalak, ordynator oddziału ratunkowego w Szpitalu Bielańskim.

Ofiary wypadków często nie mają przy sobie dokumentów, a więc nie wiadomo, z kim się skontaktować. Natomiast większość osób ma przy sobie telefon komórkowy. Ale jest jeszcze jeden problem: w książce telefonicznej aparatu często widnieje kilkaset pozycji. Stąd pomysł prostych, czytelnych haseł. Numery do najbliższych najlepiej mieć zapisane pod hasłami "mama", "tata", "brat". W książce telefonicznej, np. pod nazwą "krew", wpisać swoją grupę - dodają lekarze.

Włoscy ratownicy wpadli na pomysł, aby w telefonach wpisywać uniwersalny kod i przy nim numer osoby, z którą można kontaktować się np. w razie wypadku. Zaproponowali wpis ICE - od angielskiego skrótu In Case of Emergency (w nagłym wypadku). Gdyby ktoś chciał umieścić więcej osób w swoim telefonie, mógłby je oznaczyć w następujący sposób: ICE1, ICE2, ICE3. "To świetne rozwiązanie, w dodatku nic nie kosztuje. Na pewno dzięki temu moglibyśmy szybciej skontaktować się z bliskimi pacjentów, którzy trafili do nas w ciężkim stanie" - mówi "Życiu Warszawy" doktor Michalak. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)