Groźne chemikalia w kosmetykach
Wiele stosowanych na co dzień produktów, jak proszki do prania czy kosmetyki, może zawierać groźne dla zdrowia substancje chemiczne - alarmowali uczestnicy seminarium w Warszawie "Substancje chemiczne w życiu codziennym a zdrowie kobiet". Domagali się wprowadzenia w prawie europejskim zapisów, które ograniczą ich stosowanie.
06.12.2004 | aktual.: 06.12.2004 18:58
Seminarium zorganizowały stowarzyszenie WECF (Kobiety w Europie dla Wspólnej Przyszłości), Społeczny Instytut Ekologiczny oraz koalicja KARAT (międzynarodowa organizacja działająca na rzecz równego statusu płci i wyrównywania statusu ekonomicznego kobiet). Organizatorzy wyjaśnili, że seminarium dotyczy zdrowia kobiet, bo to one najczęściej mają do czynienia z kosmetykami czy też środkami czyszczącymi.
Jedna z prelegentek, Maria Staniszewska z Polskiego Instytutu Ekologicznego powiedziała, że jako przykład szkodliwych substancji w codziennym życiu podać można proszki do prania. Większość z nich zawiera tzw. zmiękczacze, które pozostają w tkaninie powoli się uwalniając i powodują, co prawda, efekt przyjemnej miękkości, ale jednocześnie substancje te niekorzystnie oddziałują na nasz system nerwowy i bywają przyczyną raka - wyjaśniła.
Dodała, że dodawane do środków piorących substancje zapachowe są z kolei jedną z głównych przyczyn alergii.
Powołując się na przykład Szwecji, Staniszewska podkreśliła, że prowadzona tam intensywna kampania na rzecz eliminacji najbardziej szkodliwych chemikaliów doprowadziła do tego, że teraz na rynku szwedzkim są te same firmy, które na naszym, ale proszki produkowane na ich rynek mają zupełnie inny skład.
Agnieszka Sznyk z międzynarodowej organizacji ekologicznej WWF podkreśliła, że chemia otacza nas wszędzie i nie sposób od niej uciec. My zresztą wcale tego nie chcemy, bo życie bez niej byłoby dosyć niewygodne. Walczymy jednak o ograniczenie tych najbardziej szkodliwych chemikaliów - powiedziała.
Dodała, że w parlamencie Europejskim opracowywane jest obecnie rozporządzenie REACH, które zakłada m.in. ograniczenie używania ok. 1500 związków chemicznych, uważanych za najbardziej zagrażające zdrowiu i środowisku naturalnemu, poddanie chemikaliów surowszym testom i wprowadzenia zakazu używania tych, które nie przejdą tych testów pozytywnie.
W parlamencie unijnym są nasi parlamentarzyści, którzy mogą poprzeć ten projekt. Niestety ich świadomość jest taka sama, jak całego społeczeństwa, czyli bardzo niska. Dlatego tak ważne są wszelkie akcje informujące o tych zagrożeniach i presja opinii publicznej. Nasi przedstawiciele muszą wiedzieć, że jest to dla nas ważne i chcemy, by to prawo było wprowadzone - powiedziała Sznyk.
Według niej, za odrzuceniem tego rozporządzenia lobbuje przemysł chemiczny i wywiera naciski na parlamentarzystów, w związku z czym prace nad REACH bardzo się wydłużają. W pierwszej wersji rozporządzenie miało być głosowane w grudniu, a odłożono je dopiero na wrzesień. Dlatego tak ważne są wszelkie ruchy konsumenckie, kobiece i organizacji ekologicznych - wyjaśniła Sznyk.